W Iraku zakończono wybory parlamentarne. Ich wyniki nie są jednak jeszcze znane. Głosowanie nie przebiegało jednak spokojnie. W wyniku ataków zginęło 38 osób, a ponad 100 zostało rannych.
Lokale wyborcze zamknięto o 15. czasu polskiego. Punkty wyborcze zostały zamknięte zgodnie z planem, ale jeśli przed lokalem stoi kolejka, komisja wyborcza musi przyjąć głosy wszystkich, którzy ustawili się w niej do godz. 15 (17. czasu lokalnego). Czasu głosowania nie przedłużono.
Według wstępnych szacunków władz lokalnych, frekwencja w regionach sunnickich, których mieszkańcy zbojkotowali ostatnie wybory w 2005 roku, była wyższa niż w zamieszkanych przez szyitów. W Dijali głosowało 90 proc. uprawnionych, w Samarze 82 proc. a w Niniwie 60 proc. W regionach szyickich, jak Diwanija, Nadżaf czy Nasirija, frekwencja wyniosła od 55 do 60 proc.
Krwawe wybory
Do ataków doszło tuż po otwarciu lokali wyborczych. Dwanaście osób zginęło, a 10 zostało rannych na skutek zawalenia się domu mieszkalnego po detonacji ładunku wybuchowego w dzielnicy Ur (północna część Bagdadu).
Cztery osoby zginęły i osiem zostało rannych w zamachu na dom mieszkalny w dzielnicy Szurta al-Rabia na południu Bagdadu.
W różnych dzielnicach stolicy wystrzelono ponad 60 pocisków, które zabiły cztery następne osoby. Trzynaście osób odniosło obrażenia na skutek ostrzeliwania lokali wyborczych w Iskandarii, 50 km na południe od Bagdadu.
W stolicy kraju doszło też do innych zamachów, w których zginęło łącznie 38 osób, a ponad 100 zostało rannych.
Czekali, by oddać głos
Mimo to Irakijczycy licznie stawili się w lokalach wyborczych. Ustawiały się kolejki, nawet w rejonach sunnickich, takich jak Mosul na północy czy Anbar na zachodzie, gdzie w 2005 r. głosowanie zbojkotowano.
Premier Nuri Al-Maliki, który głosował w silnie strzeżonej "zielonej strefie" w centrum Bagdadu, zamachy bagatelizował: - To tylko hałas, który ma zrobić wrażenie na wyborcach, ale Irakijczycy to naród, który kocha wyzwania - ocenił.
Sprawdzian dla demokracji?
Wybory, po raz pierwszy zorganizowane przez samych Irakijczyków, uważane są za sprawdzian demokracji w tym kraju. Ich wynik może zadecydować, czy po zaplanowanym do końca 2011 roku wycofaniu wojsk amerykańskich, uda się tam przezwyciężyć podziały wyznaniowe między szyitami i sunnitami.
Jest mało prawdopodobne, aby któreś z rywalizujących stronnictw uzyskało w wyborach zdecydowaną większość, która pozwoliłaby mu samodzielnie stworzyć rząd. Według analityków układ sił, które będą rządziły Irakiem wyklaruje się dopiero w wyniku negocjacji koalicyjnych i tworzenia sojuszy.
Szyici...
Wśród głównych ugrupowań rywalizujących w wyborach znalazła się koalicja Państwo Prawa, której przewodzi obecny premier Nuri al-Maliki. W jej skład wchodzi ugrupowanie Malikiego - szyicka partia Dawa ("Zew Islamu") oraz 40 innych grup, w tym stronnictwa sunnickich przywódców plemiennych, kurdyjskie i chrześcijańskie.
Głównym konkurentem ugrupowania Malikiego jest bardziej radykalny Iracki Sojusz Narodowy (INA) - koalicja skupiająca największą szyicką partię w kraju - Najwyższą Islamską Radę Iraku (ISCI), zwolenników antyamerykańskiego, radykalnego, szyickiego duchownego Muktady as-Sadra oraz Ahmeda Chalabiego, jednego z przywódców założonego na emigracji Irackiego Kongresu Narodowego, który przed 2003 rokiem był faworytem Stanów Zjednoczonych.
...Kurdowie...
O tym, czy po niedzielnych wyborach uda się szybko utworzyć rząd mogą zadecydować ugrupowania kurdyjskie, które po 2003 roku zyskały na znaczeniu na irackiej scenie politycznej.
... i sunnici
Stanowiąca 20 proc. mieszkańców Iraku mniejszość sunnicka najprawdopodobniej poprze zrzeszający sunnitów i szyitów umiarkowany sojusz Irakija. Po rozpadzie w 2008 roku sunnickiego bloku Iracki Front Zgody większość sunnitów zniechęciła się do radykalnych poglądów Irackiej Partii Islamskiej - głównego ugrupowanie sunnickiej koalicji.
To, kogo poprą sunnici, którzy zbojkotowali poprzednie wybory w 2005 roku, może zadecydować o tym, czy po wycofaniu się wojsk amerykańskich, które ma nastąpić do końca 2011 roku, nie dojdzie do odnowienia się konfliktów wyznaniowych, które doprowadziły kraj niemal do wojny domowej.
Zamachy wymierzone w wybory
Muktada as-Sadr, w przeszłości wielki wróg rządu i Amerykanów, wezwał swoich zwolenników do udziału w wyborach. Przeciwne apele kierują do Irakijczyków sunniccy terroryści i Al-Kaida.
Ich głos wzmacniają zamachy. Tylko w ciągu ostatnich dni kampanii wyborczej w zamachach zginęło co najmniej 45 osób. W najnowszym, z użyciem samochodu-pułapki w świętym mieście szyitów Nadżafie, zginęło czterech Irakijczyków.
Kampania obietnic i prezentów
Mimo zamachów, cały czas trwała zacięta kampania wyborcza. W jej ramach Irakijczycy, którzy do tej pory rzadko widywali swoich przedstawicieli, zaczęli być przez polityków obsypywani prezentami. Aby przekonać do siebie wyborców politycy rozdawali broń, zegarki, pobyty w drogich hotelach, a nawet gotówkę.
Od dawna odkładane prace publiczne zaczynają być nagle ostentacyjnie prowadzone. We wtorek premier Maliki otworzył nowy most. W ubiegłym tygodniu ogłoszono przywrócenie do służby tysięcy oficerów, którzy służyli w armii Saddama Husajna. Ich ponowne zatrudnienie potrwa rok, ale samą decyzję ogłoszono tuż przed wyborami.
Iran, USA i inni gracze
Znaczny wpływ na kształt irackich wyborów parlamentarnych mają sąsiednie kraje. Zdominowany przez szyitów Iran ma nadzieję zwiększyć swoje wpływy w Iraku. Prezydent USA Barack Obama ma nadzieję, że jeśli w wyniku wyborów powstanie umiarkowany, świecki rząd, pozwoli to utrzymać w kraju spokój i wycofać amerykańskie wojska zgodnie z planem.
Pozostałym krajom regionu, których mniejszości są reprezentowane w Iraku: sunnickiej Arabii Saudyjskiej i Turcji, również zależy na stabilnej sytuacji w tym kraju.
Źródło: PAP, tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: TVN24