Koniec stanu wyjątkowego. Po 48 latach

Aktualizacja:

Władze Syrii zniosły stan wyjątkowy, który obowiązywał w tym kraju od 48 lat - poinformowała agencja dpa, powołując się na niewymienionego z nazwiska przedstawiciela rządu Syrii. Tymczasem państwowa agencja SANA podała, że w antyrządowych zamieszkach w mieście Latakia w ciągu ostatnich dwóch dni zginęło 12 osób. W niedzielę oddziały syryjskiej armii wkroczyły do tego ogarniętego protestami portu nad Morzem Śródziemnym.

Zniesienie stanu wyjątkowego, wprowadzonego 8 marca 1963 roku, gdy do władzy doszła partia Baas, było jednym z głównych żądań demonstrantów, którzy od połowy marca domagają się reform politycznych i praw obywatelskich. Autorytarny prezydent Syrii Baszar el-Asad, który 11 lat temu przejął władzę po swym ojcu, odrzucał dotąd apele o swobody polityczne, wtrącał do więzienia krytyków swego reżimu i siłą tłumił demonstracje.

"Ataki zbrojne na rodziny i dzielnice Latakii"

Tymczasem wojsko w pojazdach opancerzonych wjechało do miasta Latakia w nocy z soboty na niedzielę po tym, gdy doszło tam do aktów przemocy i chaosu - wynika z relacji świadków. O podburzanie do przemocy wzajemnie oskarżali się antyrządowi demonstranci i władze. Państwowa agencja SANA podała, że "ataki zbrojne na rodziny i dzielnice Latakii w ciągu ostatnich dwóch dni spowodowały męczeństwo 10 członków sił bezpieczeństwa i cywilów oraz śmierć dwóch z uzbrojonych napastników". Według rządu strzelali z dachów niezidentyfikowani strzelcy. To samo źródło podało, że rannych w Latakii zostało 200 osób, głównie z sił bezpieczeństwa. Wcześniej władze informowały, że zastrzelone zostały w Latakii co najmniej dwie osoby. Według agencji AFP, wskutek ostrzału prowadzonego z dachów przez snajperów cztery osoby zginęły, w tym dwóch funkcjonariuszy sił bezpieczeństwa, a 150 osób zostało rannych, z czego połowa to policjanci. Do strzelaniny doszło tam po pokojowym proteście z udziałem około 3 tys. demonstrujących.

Kto strzelał do kogo?

Jak podaje AFP za syryjskimi mediami państwowymi, "kilkadziesiąt samochodów i sklepów zostało spalonych, co spowodowało, że armia zdecydowała się interweniować w celu przywrócenia bezpieczeństwa". Zdaniem przeciwników władz, to rządowe siły bezpieczeństwa otworzyły ogień do manifestujących ludzi.

Rozszerzenie się protestów na Latakię ma szczególne znaczenie, ponieważ miasto zamieszkują niemal w równych proporcjach sunnici, stanowiący w Syrii większość, i alawici, należący do odłamu islamu szyickiego. Alawici w Syrii zajmują większość stanowisk we władzach, alawitą jest też prezydent Baszar Asad.

Clinton: Nie będzie interwencji

Sekretarz stanu USA Hillary Clinton wykluczyła w niedzielę zaangażowanie militarne USA w Syrii. W wywiadzie dla CBS News Clinton podkreśliła, że każde powstanie arabskie jest "jedyne w swoim rodzaju".

- Oczywiście potępiamy przemoc w Syrii, wzywamy (tamtejsze władze), żeby zareagowały na potrzeby narodu, nie stosowały przemocy, zezwoliły na pokojowe protesty oraz rozpoczęły proces reform gospodarczych i politycznych - powiedziała.

Zwróciła jednak uwagę, że w przypadku Syrii brakuje "elementów", które doprowadziły do międzynarodowej interwencji w Libii. Wskazała m.in. na apele Ligi Arabskiej o strefę zakazu lotów i uchwalenie stosownej rezolucji przez Radę Bezpieczeństwa ONZ.

Dara wrze

W sobotę siły bezpieczeństwa rozpędziły gazem łzawiącym protest w Darze na południowym zachodzie kraju. Następnie prezydent Asad wycofał tego dnia policję i żołnierzy z Dary oraz zwolnił 70 więźniów politycznych, usiłując załagodzić tym posunięciem protesty, trwające od połowy marca, wymierzone przeciwko jego władzy.

Autorytarny prezydent Syrii, który 11 lat temu przejął władzę po swym ojcu, odrzuca apele o swobody polityczne i wtrąca do więzienia krytyków swego reżimu. Jego ugrupowanie jest u władzy od 1963 roku.

Źródło: reuters, pap