Optymiści wieszczą partnerstwo i wspólne rozwiązywanie światowych problemów, pesymiści rywalizację i perspektywę nowej zimnej wojny. Niedawny szczyt APEC być może przyniósł odpowiedź, kto ma rację – powstaje nowy model relacji Chin z USA.
Chiny z niezwykłym zaangażowaniem przygotowywały się do organizacji szczytu Wspólnoty Gospodarczej Azji i Pacyfiku (APEC) w Pekinie. Na imponującą oprawę wydarzenia, w tym walkę ze smogiem, kampanię medialną, czy plakaty dziękujące (nie wiadomo komu) za szczyt APEC wydano kilka miliardów dolarów – taką mobilizację Chiny przeżyły poprzednio przy okazji organizacji igrzysk olimpijskich w 2008 roku. Tym razem emocje nie skończyły się jednak wraz z pokazem sztucznych ogni na otwarcie konferencji. Przeciwnie, porozumienia osiągnięte w Pekinie przez Chiny i USA stanowić mogą szablon nowego typu relacji między tymi mocarstwami, do którego od przeszło roku wzywał chiński prezydent.
Przełamywanie impasu
Spotkania przedstawicieli Chin i USA towarzyszące szczytowi okazały się nadspodziewanie owocne. Największym echem bez wątpienia odbiło się wynegocjowane potajemnie wzajemne zobowiązanie Chin i USA do ograniczenia emisji gazów cieplarnianych. Stało się tak mimo że zobowiązania nie są ambitne, a zakładane redukcje oba państwa i tak wdrażają już w ramach narodowych programów (m.in. dzięki rewolucji łupkowej w USA). Państwo Środka po raz pierwszy w historii zobowiązało się jednak do redukcji emisji gazów cieplarnianych, a umowa dwóch największych emitentów ma szansę stać się w przyszłym roku podstawą szerszego, globalnego porozumienia.
Drugą kluczową umową była zgoda Pekinu i USA na obniżenie stawek celnych na 200 produktów z sektora wysokich technologii, m.in. sprzęt medyczny, urządzenia GPS i konsole do gier. Jeśli umowa zostanie zaakceptowana przez Światową Organizację Handlu, będzie to największe porozumienie tego typu od 17 lat. - Ta umowa dowodzi, że Chiny i USA mogą wspólnie działać na rzecz handlu światowego - nie krył zadowolenia amerykański negocjator Michael Froman.
Trzecią ważną decyzją było ustanowienie nowych środków budowy zaufania pomiędzy Pekinem i Waszyngtonem. Należy do nich zobowiązanie do wzajemnego informowania się o wszelkich większych aktywnościach militarnych oraz ustalenie zasad postępowania w przypadku spotkań jednostek wojskowych na morzu i w powietrzu. Na ustanowienie tego typu środków wzmacniających bezpieczeństwo czekano od wielu lat i, według ekspertów, można spodziewać się ich dalszego rozwinięcia.
Za bardzo istotne należy również uznać uzgodnienie rozpoczęcia przygotowań do utworzenia strefy wolnego handlu w regionie Azji i Pacyfiku (FTAAP). Idea utworzenia tej strefy pojawia się już niemal dekady, ale dopiero teraz udało się uczynić jakikolwiek postęp. Szacuje się, że likwidacja ceł w wymianie handlowej przyniosłoby objętym nią gospodarkom 2 biliony dolarów i znacząco przyczyniła do pogłębienia gospodarczej integracji w regionie.
Nieufność i rywalizacja
Przełomowe porozumienia nie oznaczają jednak, że Chiny i USA były jednomyślne podczas szczytu APEC i wizyty Baracka Obamy. Przeciwnie – Amerykanie, mówiąc o współpracy gospodarczej, liczyli na umocnienie obecnego porządku międzynarodowego, Chińczycy zaś planują jego przebudowę i zakończenie amerykańskiej dominacji. Wstępnie przeforsowane porozumienie o wolnym handlu jest uważane za konkurencyjne wobec proponowanego przez USA porozumienia o Partnerstwie Transpacyficznym (TPP), które nie obejmowałoby Chin. Wybór FTAAP zamiast TPP został więc uznany za symboliczne zwycięstwo Pekinu nad Waszyngtonem w kreowaniu gospodarczej przyszłości regionu.
Chiński prezydent oficjalnie zaprzeczył, jakoby były to rywalizujące propozycje, jednak państwowe media w Chinach były znacznie mniej dyplomatyczne. Dziennik "Global Times" otwarcie określała amerykańską propozycję TPP jako mającą na celu powstrzymywanie Chin i sugerował, że Amerykanie zwyczajnie boją się otwartej gospodarczej konkurencji.
Jeszcze silniejszy opór dotyczył innych regionalnych inicjatyw proponowanych przez Pekin. Amerykańscy dyplomaci robili wszystko, by nie dopuścić do powstania Azjatyckiego Banku Inwestycji Infrastrukturalnych. Ten międzynarodowy bank, dokapitalizowany przez Chiny kwotą 50 mld dolarów, ma stanowić alternatywę wobec zdominowanych przez USA instytucji finansowych, takich jak Azjatycki Bank Rozwoju, Bank Światowy i Międzynarodowy Fundusz Walutowy. Memorandum w sprawie jego powołania mimo wszystko zostało podpisane, ale pod presją Waszyngtonu ugięły się Australia, Korea Południowa i Japonia, które zrezygnowały z udziału w tym przedsięwzięciu. Opór USA przed tworzeniem konkurencyjnych instytucji jest zrozumiały, z drugiej strony Amerykanie nie zostawili zbyt wiele miejsca w zdominowanych przez siebie istniejących instytucjach. Dla przykładu w Międzynarodowym Funduszu Walutowym USA mają 16,75 proc. głosów, podczas gdy Chiny jedynie 3,81 proc., mniej niż Francja, której gospodarka jest ponad trzykrotnie mniejsza.
Inną dużą regionalną inicjatywą ogłoszoną przez Chiny podczas szczytu APEC było przeznaczenie 40 mld dolarów na utworzenie Funduszu Jedwabnego Szlaku. Pieniądze mają sfinansować budowę infrastruktury łączącej azjatyckie rynki, która utworzy dwie wielkie trasy wymiany handlowej z Azji do Europy – nowe „jedwabne szlaki”. Te ambitne plany również są w pewnym stopniu nie po myśli Waszyngtonu, ponieważ mogą wzmacniać gospodarczą zależność azjatyckich państw od Pekinu, a zależność ta osłabiać będzie ich relacje ze Stanami Zjednoczonymi.
Nowy model relacji
- Dobrobyt jednego z naszych państw nie musi odbywać się kosztem drugiego. Amerykański zwrot ku Azji nie jest wymierzony w powstrzymywanie Chin - zapewniał Barack Obama. - To naturalne, że nie jesteśmy zawsze jednomyślni, ale między USA i Chinami zawsze było więcej wspólnych interesów, niż różniących je problemów- wtórował mu Xi Jinping. Mimo twardej kuluarowej walki obaj prezydenci rozmawiali w cztery oczy niemal 5 godzin, a ilość osiągniętych porozumień zaskoczyła komentatorów.
Wszystko wskazuje więc na to, że właśnie powstaje nowy model relacji pomiędzy dwoma najpotężniejszymi państwami na świecie. Nowy, ponieważ nie jest to ani spodziewane przez niektórych G2 – duet supermocarstw nadający ton reszcie świata, ani klasyczna, znana z historii rywalizacja pomiędzy chylącym się ku upadkowi hegemonem i nową potęgą chcącą go zastąpić. Przynajmniej w najbliższej przyszłości relacje te mogą kształtować się właśnie tak jak podczas szczytu APEC.
Chiny i USA nadal będą różnić się w wielu istotnych kwestiach (jak choćby przyszłość Tajwanu, amerykańska obecność wojskowa w Azji Wschodniej, szpiegostwo gospodarcze), ale niekoniecznie będzie to uniemożliwiać osiąganie ważnych, obustronnie korzystnych porozumień. Tym bardziej, że tak jak kiedyś żadne światowe porozumienie nie mogło być skuteczne bez udziału USA, dziś w kwestiach takich jak ochrona środowiska, wymiana handlowa czy stabilność Azji Wschodniej niezbędny jest również udział Chin. Pekin stopniowo zaczyna więc przyjmować na siebie zobowiązania za utrzymywanie regionalnego ładu.
Oba mocarstwa konsekwentnie realizują własne interesy i są świadome, że wymaga to unikania konfliktów, jeśli to tylko możliwe. USA i Chiny zdają się więc skrycie godzić się na utrzymującą rywalizację, uznając ją za formę relacji łączącej "równe sobie potęgi". Ich oficjalna retoryka nie uległa przy tym większej zmianie, co widać choćby na przykładzie określenia "równe", unikanego jak ognia w mediach amerykańskich, a wybijanego na pierwsze strony gazet w Chinach. Zmianie uległa zdolność do osiągania ważnych porozumień tam, gdzie to możliwe i obustronnie korzystne. Zakończony właśnie szczyt APEC i towarzysząca mu wizyta prezydenta USA w Chinach były bowiem najważniejszymi od lat.
Autor: Maciej Michałek / Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: PAP/EPA