Milczenie arabskich przywódców jest haniebne, pokazuje wsparcie dla terroryzmu oraz zachęca do rozdzierania społeczeństwa, w którym żyjemy – powiedział w środę prezydent Izraela Reuwen Riwlin. Zamieszki w osiedlonym przez liczną mniejszość arabską mieście Lod nazwał "scenami pogromów". Tymczasem szef resortu obrony Izraela Beni Ganc oświadczył, że armia będzie prowadziła ataki na pozycje Hamasu, by "zapewnić całkowity i trwały spokój".
- Sceny pogromów w Lod (gdzie mieszka duża mniejszość arabska - red.) i zamieszki w całym kraju wywołane przez krwiożerczy arabski motłoch, w wyniku których obrażenia odnieśli ludzie, niszczone było mienie, a nawet atakowano żydowskie święte miejsca, są niewybaczalne - przekazał w oświadczeniu Reuwen Riwlin.
W jego ocenie "milczenie arabskich przywódców na temat niepokojów jest haniebne, pokazuje wsparcie dla terroryzmu i zamieszek oraz zachęca do rozdzierania społeczeństwa, w którym żyjemy i w którym nadal będziemy żyć, gdy to wszystko minie". - To państwo należy do nas wszystkich i ponad wszystko musimy być lojalni wobec niego i panujących w nim praw – dodał.
W nocy z wtorku na środę służby prasowe szefa izraelskiego rządu podały, że premier Benjamin Netanjahu ogłosił stan wyjątkowy w mieście Lod w pobliżu Tel Awiwu po zamieszkach z udziałem arabskiej mniejszości. Według izraelskiej policji w poniedziałek wieczorem Lod było areną gwałtowanych starć z udziałem lokalnej mniejszości arabskiej, w których zginął izraelski Arab.
We wtorek wieczorem sytuacja w mieście uległa dalszemu pogorszeniu. Jak podały izraelskie media, arabscy demonstranci zaatakowali i podpalili trzy miejscowe synagogi, podpalali także samochody i sklepy. Władze wysłały do miasta jednostki policji granicznej, by "stawić czoło przemocy" i pomóc w przywróceniu spokoju w mieście. Lod położone jest na przedmieściach Tel Awiwu. Ma 77 tysięcy mieszkańców, z których 23 tysiące to Arabowie.
Ganc: będziemy atakować, aby zapewnić całkowity spokój
W związku z eskalacją konfliktu palestyńsko-izraelskiego od poniedziałku trwają wzajemne ataki między siłami bojówek islamskich oraz armii Izraela. Jak podały w środę rano izraelskie siły zbrojne, ze Strefy Gazy w kierunku Izraela wystrzelono ponad tysiąc pocisków.
- Armia będzie nadal atakować, aby zapewnić całkowity i trwały spokój – oświadczył w środę minister obrony Izraela Beni Ganc podczas wizyty w izraelskim mieście Aszkelon, w pobliżu Strefy Gazy. - Dopiero gdy osiągniemy ten cel, możemy mówić o rozejmie – zaznaczył.
Siły Obronne Izraela (IDF) podały, że zniszczyły wyrzutnię rakiet radyklanej organizacji palestyńskiej Hamas w północnej części Strefy Gazy w chwili, gdy miała wystrzelić 10 rakiet w kierunku izraelskich miast Aszdod i Aszkelon. "Wyrzutnia była gotowa do natychmiastowego wystrzelenia 10 rakiet z północnej Strefy Gazy – podało wojsko, cytowane na anglojęzycznym portalu Times of Israel. "IDF kontynuują ataki na komórki terrorystyczne i wyrzutnie rakiet" – dodano w komunikacie.
IDF przekazały również, że zbombardowały grupę bojowników Hamasu przygotowujących się do wystrzelenia uzbrojonego drona z północnej części Strefy Gazy w stronę Izraela. Izraelska anglojęzyczna gazeta "The Jerusalem Post" podała na swej stronie internetowej, że Brygady Abu Alego Mustafy, zbrojne ramię Ludowego Frontu Wyzwolenia Palestyny, zagroziły zmasowanym atakiem na Aszkelon. "Skierujemy zmasowane uderzenia na okupowane miasto Aszkelon, a okupanci muszą wybrać, czy odejść, czy umrzeć" – oświadczyła bojówka.
Źródło: PAP, Times of Israel