Rzecznik Pentagonu gen. Pat Ryder poinformował, że w związku z eskalacją konfliktu między Izraelem, a libańskim Hezbollahem, Amerykanie wyślą na Bliski Wschód dodatkowy kontyngent wojskowy. Tymczasem szef europejskiej dyplomacji Josep Borrell ostrzegł, że w trwającym konflikcie "jesteśmy prawie na skraju wojny totalnej".
- Ze względu na daleko posunięte środki ostrożności i nasilone napięcia na Bliskim Wschodzie wysyłamy tam niewielką liczbę dodatkowego personelu wojskowego, by wzmocnić te nasze siły, które są już obecne w regionie. Ale z uwagi na bezpieczeństwo operacji nie będę tego komentował i nie podam dodatkowych informacji - oznajmił Ryder.
Associated Press przypomina, że USA utrzymują w regionie kontyngent liczący 40 tys. żołnierzy.
Siły USA na Bliskim Wschodzie
Również w poniedziałek, zgodnie z wcześniej ustalonym harmonogramem, na Morze Śródziemne wypłynął z bazy Norfolk w stanie Wirginia lotniskowiec USS Truman, któremu towarzyszą dwa niszczyciele i krążownik. Istnieje zatem możliwość - prognozuje AP - że w regionie pozostaną dwa amerykańskie lotniskowce - Truman i USS Abraham Lincoln, który znajduje się na wodach Zatoki Omańskiej.
W sobotę Departament Stanu zalecił obywatelom USA jak najszybsze opuszczenie Libanu, dopóki można to jeszcze zrobić lotami komercyjnymi. Gen. Ryder nie odpowiedział na pytania dziennikarzy o to, czy dodatkowe oddziały będą wspierać ewentualną ewakuację Amerykanów z Libanu.
Szef Pentagonu Lloyd Austin przeprowadził przez weekend kilka rozmów telefonicznych z ministrem obrony Izraela Joawem Galantem i nalegał na złagodzenie napięć w nasilającym się konflikcie między Izraelem a Hezbollahem - przekazał Ryder.
Borrell: jesteśmy o krok od wojny totalnej
Szef europejskiej dyplomacji Josep Borrell ostrzegł w poniedziałek, że konflikt między Izraelem, a libańskim Hezbollahem grozi pogrążeniem Bliskiego Wschodu w otwartym konflikcie. - Mogę powiedzieć, że jesteśmy prawie na skraju wojny totalnej - stwierdził.
Po raz kolejny wezwał do zawieszenia broni wzdłuż Niebieskiej Linii między północnym Izraelem a południowym Libanem. Szef europejskiej dyplomacji potępił fakt, że cywile "płacą nieznośną, nie do przyjęcia cenę". - Nadszedł czas, aby coś zrobić. Każdy musi zrobić wszystko, co w jego mocy, aby to powstrzymać – powiedział. Potwierdził też niepowodzenie dotychczasowych wysiłków dyplomatycznych na rzecz zakończenia wojny w Strefie Gazy.
Izraelskie naloty na południe Libanu
Na granicy Libanu i Izraela od 7 października dochodzi do systematycznej wymiany ognia, ale w ostatnich dniach ostrzał ten jest wyjątkowo intensywny, co budzi obawy o wybuch wojny na pełną skalę.
W poniedziałek libański resort zdrowia podał, że 492 osoby zginęły, a 1645 zostało rannych w izraelskich nalotach na południe Libanu, zaś izraelska armia poinformowała, że jej lotnictwo zaatakowało około 800 celów Hezbollahu, który z kolei wystrzelił na północ Izraela około 180 rakiet.
To najbardziej krwawy atak na Liban nie tylko od czasu rozpoczęcia wojny w Strefie Gazy, ale od zakończenia drugiej wojny libańskiej w 2006 roku, w której zginęło ponad tysiąc Libańczyków i ponad 100 Izraelczyków.
Hezbollah, szyicka partia w Libanie i zarazem organizacja terrorystyczna, jest finansowany, szkolony i ogólnie wspierany przez Teheran, dla którego stanowi ważne ogniwo "osi oporu", czyli sieci pozwalającej wywierać znaczący wpływ na cały region. W konfliktach z Izraelem Hezbollah odgrywa też rolę "podwykonawcy" Iranu.
Według "New York Timesa" administracja USA powstrzymała jesienią 2023 roku Izrael przed podjęciem prewencyjnego ataku na Liban, a zwolennikiem takiej operacji miał być wówczas właśnie minister Galant.
Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: U.S. Navy photo by Mass Communication Specialist 3rd Class Jamie Cosby/Released/DVIDS