Trzej byli australijscy komandosi odpowiedzą przed sądem za ostrzelanie budynku z afgańskimi dziećmi w lutym 2009 r. - zapowiedziała w poniedziałek australijska prokuratura wojskowa. Podczas operacji zginęło pięcioro małych Afgańczyków i jedna osoba dorosła.
Wśród zarzutów, które mają być postawione tym byłym żołnierzom sił specjalnych, jest nieumyślne spowodowanie śmierci, niebezpieczne postępowanie i działania na szkodę innych - poinformowała szefowa prokuratorów wojskowych brygadier Lyn McDade.
Resort obrony sprecyzował w osobnym oświadczeniu, że zarzut nieumyślnego zabójstwa zostanie postawiony tylko jednemu z tych trzech żołnierzy.
Cywilne ofiary
Oskarżenia dotyczą operacji w prowincji Uruzgan. Podczas ataku Australijczyków na obiekt, w którym - jak podejrzewano - znajdowali się talibowie, zginęli cywile: pięcioro dzieci i jedna osoba dorosła. Kolejnych dwoje dzieci i dwóch dorosłych zostało rannych.
Podejrzani żołnierze nie przyznają się do winy; twierdzą, że ostrzelano ich z obiektu w którym - jak się potem okazało - znajdowały się także kobiety i dzieci.
Tajemnicze odejście
Agencja Associated Press odnotowuje, że prokurator McDade wypowiedziała się na temat "byłych" żołnierzy, nie informując, kiedy i w jakich okolicznościach odeszli ze służby. Rzecznik resortu obrony powiedział, że żołnierze ci nie pełnią już służby w siłach specjalnych, natomiast są w dalszym ciągu w wojsku.
Kontyngent australijski w Afganistanie liczy 1550 żołnierzy.
Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: wikipedia.org