W centrum Londynu rozbił się śmigłowiec. Maszyna zderzyła się w niskich chmurach z wysokim dźwigiem. Dwie osoby zginęły - pilot i przypadkowa osoba, trafiona szczątkami spadającymi na ulicę w okolicy ruchliwego węzła komunikacyjnego Vauxhall. Jak podało pogotowie, sześciu rannych trafiło do szpitala, a siedmiu opatrzono na miejscu. Jak stwierdził szef londyńskiej policji, to, że nie było większej liczby ofiar, jest "cudem".
Według brytyjskiej telewizji Sky News, za sterami rozbitego śmigłowca zginął Pete Barnes, "bardzo doświadczony pilot cywilny".
Barnes miał brać udział w nagrywaniu scen ze śmigłowcami w takich filmach jak "Śmierć Nadejdzie Jutro", "Tomb Raider II" i pilotował maszyny pracujące na scenie "Szeregowca Ryana".
Na miejscu wypadku pracuje zespół śledczych komisji badającej wypadki lotnicze w Wielkiej Brytanii. Kiedy zostaną przeprowadzone oględziny wraku, zostanie on przetransportowany na podlondyńskie lotnisko Farnborough, gdzie zostanie poddany dokładnym badaniom.
Wydanie pełnego raportu na temat wypadku ma zająć kilka miesięcy.
- Jestem pewien, że częścią dochodzenia w sprawie katastrofy będzie zbadanie zasad dotyczących lotów śmigłowców nad miastami. Należy się im dokładnie przyjrzeć - powiedział premier David Cameron.
Obecnie służby zajmują się już praktycznie tylko uszkodzony dźwigiem. Pracują przy nim strażacy i specjalistyczna firma.
Dźwig ma być w "niepewnym stanie", ale nie grozi mu zawalenie.
Burmistrz Londynu zapewnił, że służby ratownicze sprawnie opanowały sytuację wywołaną katastrofą śmigłowca.
Relacja robotnika, który pracował nieopodal miejsca katastrofy.
Pilot rozbitego śmigłowca niedługo przed wypadkiem poprosił o zgodę na zmianę planu lotu i lądowanie na lądowisku w Battersea, w centrum Londynu, z powodu złej pogody - poinformował rzecznik właściciela lądowiska.
Maszyna prawdopodobnie uderzyła w dźwig podczas zniżania do lądowania na pobliskim lądowisku.
Londyńskie pogotowie zweryfikowało swoje wcześniejsze doniesienia na temat ilości i stanu osób rannych w wypadku.
Karetki zabrały do szpitali sześć osób. Pierwotnie podawano informację o pięciu. Siedmiu poszkodowanych otrzymało pomoc na miejscu wypadku. Wcześniej mówiono o czterech.
Pięć osób zawiezionych do szpitali ma mieć lekkie obrażenia, a jedna złamaną nogę. Pierwotnie informowano, że jeden z poszkodowanych ma być "w stanie krytycznym".
- To, że upadek śmigłowca w centrum Londynu nie spowodował większej ilości ofiar, jest cudem - powiedział BBC dowódca londyńskiej policji, Neil Basu.
Odłamana część ogona śmigłowca utkwiła na szczycie Wieży Św. Jerzego - podał rzecznik lokalnego posterunku straży pożarnej. Dźwig, w który uderzył helikopter, stoi właśnie przy tym budynku, jednym z najwyższych apartamentowców w Europie.
Jak podała policja, śmigłowiec nie wystartował z lądowiska po drugiej stronie Tamizy, wbrew temu co wcześniej donosiły brytyjskie media.
Maszyna miała pierwotnie lecieć z lądowiska Redhill w Surrey do Elstree w Hertfordshire, ale w powietrzu doszło do zmiany planów. Policja nie ustaliła jeszcze, dlaczego śmigłowiec znalazł się tak nisko nad Vauxhall.
Dziewięć osób zostało rannych. Pięć trafiło do szpitala, cztery opatrzono na miejscu - podała przedstawicielka służb ratowniczych.
- W katastrofie na pewno zginął pilot i jeszcze jedna osoba - podała londyńska policja na konferencji prasowej. Na pokładzie maszyny najprawdopodobniej był tylko pilot.
W ramach dochodzenia w sprawie wypadku będzie badane miedzy innymi oświetlenie dźwigu, w który wpadł śmigłowiec.
Jak podaje BBC, powołując się na świadków, operator dźwigu na swoje szczęście spóźnił się do pracy. W momencie uderzenia śmigłowca miał się dopiero wspinać do swojej kabiny.
57 strażaków zajmuje się dźwigiem uszkodzonym przez uderzenie śmigłowca. Według londyńskiej straży pożarnej, konstrukcja jest w "niepewnym stanie".
Helikopter miał zaczepić rotorem o najwyższą część dźwigu, której cześć odłamała się i spadła na ziemię. Resztka ramienia zwisa u szczytu konstrukcji.
Stacja metra i kolei Vauxhall ponownie działa. Tuż po wypadku pociągi przestały się tam zatrzymywać.
Maszyna wpadła w dźwig na budowie nowego apartamentowca w dzielnicy Vauxhall. Szczyt budynku rano momentami znikał w bardzo niskich chmurach wiszących nad Londynem.
- Na dźwigu widać wyraźnie, gdzie doszło do zderzenia śmigłowca z konstrukcją, widać wiszące kable - relacjonował reporter Faktów TVN Maciej Woroch.
Dwie ofiary katastrofy
- Zahaczył śmigłem. To było prawdopodobnie duże uderzenie, skoro dźwig się złamał – relacjonował na antenie TVN24 Andrzej Rzoska, świadek wypadku.
Jak podała policja, w wypadku na pewno zginęły dwie osoby. Pilot helikoptera i przypadkowa osoba na ziemi, zabita spadającymi szczątkami. Kilkanaście osób zostało rannych, w większości niegroźnie. Sześć osób przewieziono do szpitali, a siedem opatrzono na miejscu.
Fragmenty śmigłowca i dźwigu miały spaść na co najmniej dwa samochody. Jak podała straż pożarna, jednym z rannych jest kierowca uratowany z płonącego pojazdu.
Krótki lot
Jak podała kilka godzin po wypadku policja, wbrew temu co wcześniej donosiły brytyjskie media, śmigłowiec nie wystartował z lądowiska po drugiej stronie Tamizy.
Maszyna miała pierwotnie lecieć z lądowiska Redhill w Surrey do Elstree w Hertfordshire, ale w powietrzu doszło do zmiany planów. Policja nie ustaliła jeszcze, dlaczego śmigłowiec znalazł się tak nisko nad Vauxhall.
Helicopter just hit a crane and crashed a few metres in front of me in vauxhall. Completely shaken. twitter.com/QuinMurray/sta…
— Quin (@QuinMurray) January 16, 2013
Helikopter zahaczył o jeden z nich i spadł w okolicy ulicy Wandsworth, tuż obok dużego węzła komunikacyjnego Vauxhall.
- To ważna droga dojazdowa do centrum Londynu, ale śmigłowiec runął na jedną z pobocznych ulic - powiedział Woroch. - Jadąc ulicami Vauxhall można odnieść wrażenie, że nic się nie stało, w odległości kilku przecznic od miejsca katastrofy nic się nie dzieje. Ale policja zamknęła okoliczne ulice i cały czas pracuje na miejscu wypadku - dodał.
"Normalny wypadek"
Jak podała po kilkudziesięciu minutach od wypadku policja, nic nie wskazuje na to, aby wypadek nosił znamiona ataku terrorystycznego.
- Na tym etapie nie ma żadnych sygnałów, że to było coś z naszej działki - powiedział rzecznik londyńskiego Dowództwa Antyterrorystycznego.
Spekulacje na temat ewentualnego ataku terrorystycznego pojawiły się natychmiast, bowiem około 150 metrów od miejsca upadku helikoptera znajduje się siedziba brytyjskiego wywiadu MI6.
Helicopter hit a building in vauxhall this morning - hope not too many casualties - thoughts with those on board twitter.com/craiglet/statu…
— Nev Cotton (@NevCotton) January 16, 2013
Autor: mk//tka / Źródło: Reuters, Sky News