- Ekipa ratunkowa przybyła bardzo szybko, dosłownie w 30 minut. Bardzo szybko rozpoczęła się cała akcja. Niestety, w wodzie były tylko szczątki statku. Żadnego znaku ocalałych - wspominają pasażerowie promu Hrossey, który w sobotnie popołudnie natrafił na tonący statek.
W ten sposób pasażerowie opisują w niedzielę pierwsze chwile po tym, jak w wodach na północ od Szkocji zauważono wrak cementowca Cemfjord z polską w większości załogą.
Statek Cemfjord z ośmioosobową załogą, w tym siedmioma Polakami, płynął z ładunkiem cementu z Aalborg w Danii do portu Runcorn w hrabstwie Cheshire, w Wielkiej Brytanii. Ostatni raz jednostkę pływającą pod banderą cypryjską widziano w piątek ok. godz. 13.30 czasu lokalnego. Na morzu panowały wówczas bardzo złe warunki pogodowe.
Prom stanął. Pasażerowie zaczęli szukać
Dobę później w tej samej okolicy pojawił się brytyjski prom Hrossey na stałe obsługujący port Aberdeen oraz porty Szetlandów i Orkadów. Wśród jego pasażerów była Caitlin Ditchfield, której opowieść cytują w niedzielę m.in. BBC News i internetowe wydanie dziennika "The Herald".
- (Płynąc) w pewnym momencie zorientowaliśmy się, że stajemy. Zaczęliśmy wyglądać przez okna i moja siostra zauważyła kadłub ogromnego statku wystający z wody. Prom się zatrzymał. Wtedy kapitan poinformował nas, że rozmawiał ze strażą przybrzeżną i jesteśmy pierwszymi, którzy na to trafili - powiedziała kobieta.
Dodała, że "pogoda była wtedy dość znośna, ale po godzinie wyraźnie się zmieniła" i wkrótce pasażerowie zauważyli, że w ich kierunku "idzie burza". W sumie prom spędził obok wraku dwie i pół godziny, aż do momentu, w którym zapadły ciemności. Wtedy na miejscu były już jednostki ratunkowe.
- Statek nagle mocno skręcił w prawo. Myślałem, że stracił równowagę i, że zaraz się wywróci. Po chwili zobaczyłem, że płyniemy w kierunku wywróconego statku. Kapitan podpłynął bliżej i kazał szukać nam, czy ktoś przeżył, ale nikogo nie zobaczyliśmy - relacjonował jeden z pasażerów promu Hrossey, który wypatrzył tonący statek.
- Ekipa ratunkowa przybyła bardzo szybko, dosłownie w 30 minut. Bardzo szybko rozpoczęła się cała akcja. Niestety, w wodzie były tylko szczątki statku. Żadnego znaku ocalałych - mówi inna pasażerka.
- Rozmawiałam o tym z członkiem naszej załogi. Powiedział, że statek wyglądał jak cementowiec z najprawdopodobniej załogą 8 ludzi. Podobno nikogo nie mogli znaleźć, to bardzo smutne. Jest nowy rok, ci ludzie mają rodziny i dzieci - wspomina jedna z kobiet, które podróżowały promem.
Poszukiwania załogi kontynuowane
Niedzielne poszukiwania były jeszcze bardziej intensywne niż sobotnie. Oprócz czterech statków ratowniczych w poszukiwaniu zaginionych członków załogi uczestniczył okręt brytyjskiej marynarki wojennej "Somerset" i jeden z jej śmigłowców, a także inne jednostki.
Susan Todd, rzeczniczka Agencji Ratownictwa Morskiego i Ochrony Wybrzeża, powiedziała w niedzielę brytyjskim mediom, że "wciąż nie ma śladu po załodze statku", ale "jest wcześnie, więc trzeba poczekać na to, jak rozwinie się sytuacja". - Prowadzimy poszukiwania korzystając ze wszystkich dostępnych sposobów - zapewniła.
Autor: adso,kło//rzw / Źródło: The Herald, tvn24.pl