Jeśli była broń chemiczna, to Zachód jest gotów na "reakcję siłową". Ale bez użycia wojsk


Polskie, francuskie, niemieckie i tureckie MSZ oficjalnie potępiły środowy domniemany atak z użyciem gazu bojowego w Syrii na ludność cywilną i wezwały do zezwolenia inspektorom ONZ na pełny dostęp do miejsc, gdzie broń miała być użyta. - Wszystkie czerwone linie zostały w Syrii przekroczone - powiedział szef tureckiej dyplomacji Ahmet Davutoglu.

- Jeśli Rada Bezpieczeństwa ONZ nie będzie w stanie podjąć decyzji w sprawie domniemanego ataku z użyciem gazu bojowego w Syrii, decyzje będą podjęte "w inny sposób" - podkreślił szef francuskiej dyplomacji Laurent Fabius. Jednocześnie wykluczył jednak wysłanie do Syrii wojsk.

Fabius oświadczył też, że jeśli doniesienia o masowym ataku chemicznym na wschodnich przedmieściach Damaszku się potwierdzą, to społeczność międzynarodowa będzie musiała na to odpowiedzieć używając siły.

- Musiałaby być reakcja siłowa w Syrii ze strony społeczności międzynarodowej, ale nie ma mowy o wysyłaniu wojsk lądowych - powiedział minister we francuskiej telewizji BFM.

Niemcy: To poważne informacje

Z kolei minister spraw zagranicznych Niemiec Guido Westerwelle wezwał do zezwolenia inspektorom ONZ na pełny dostęp do miejsc domniemanego użycia broni chemicznej.

- Jesteśmy bardzo zmartwieni doniesieniami, że w Damaszku użyto trującego gazu. Te informacje są bardzo poważne i jeśli się potwierdzą, to będzie to skandaliczne - powiedział Westerwelle w czasie spotkania w Berlinie ze swoim tureckim odpowiednikiem. Turecki minister spraw zagranicznych Ahmet Davutoglu odpowiedział, że "wszystkie czerwone linie zostały w Syrii przekroczone".

Polska potępia atak

W specjalnym oświadczeniu atak w Damaszku potępiło polskie Ministerstwo Spraw Zagranicznych.

"Polska potępia atak rakietowy na ludność cywilną na przedmieściach Damaszku, wyrażając najwyższe zaniepokojenie w związku z doniesieniami o możliwym użyciu tam broni chemicznej. Potwierdzenie tych oskarżeń świadczyłoby o nieakceptowanej kolejnej eskalacji konfliktu w Syrii, który pochłonął już ponad sto tysięcy ofiar. Pragniemy podkreślić, że użycie broni chemicznej przez którąkolwiek ze stron, bez względu na okoliczności, stanowiłoby pogwałcenie wszelkich norm prawa międzynarodowego" - napisano w oświadczeniu.

MSZ dodało, że Polska popiera działania podejmowane przez misję dochodzeniową ONZ. "Oczekujemy, że wszystkie strony konfliktu w Syrii będą ściśle współpracować z misją dochodzeniową ONZ, w celu szybkiego i pełnego wyjaśnienia ostatnich doniesień o użyciu broni chemicznej".

[object Object]
Wielu Syryjczyków wymaga pilnej pomocy humanitarnejReuters
wideo 2/22

Reżim użył sarinu?

Syryjska opozycja oskarżyła w środę reżim prezydenta Baszara el-Asada o przeprowadzenie ataku chemicznego, w którym według niektórych źródeł mogło zginąć nawet 1300 osób. Syryjskie Obserwatorium Praw Człowieka nie potwierdziło, że wykorzystana została broń chemiczna, ale twierdzi, że w ataku zginęło co najmniej 136 osób.

Syryjskie władze zdementowały informacje o ataku gazowym. Według źródeł rządowych doniesienia te mają na celu odciągnięcie od pracy ekspertów ONZ ds. broni chemicznej. Rosja, bliski sojusznik reżimu w Damaszku, nie wyklucza, że atak był prowokacją.

Według Agencji Reutera mógł to być atak z największą liczbą ofiar śmiertelnych od lat 80. XX wieku.

"Głębokie zaniepokojenie"

Rada Bezpieczeństwa ONZ omawiała atak na przedmieściach Damaszku na pilnym posiedzeniu zwołanym w środę wieczorem czasu polskiego. Wyraziła "głębokie zaniepokojenie" doniesieniami o ataku i oświadczyła, że sprawę należy wyjaśnić. Nie zażądała jednak przeprowadzenia śledztwa przez inspektorów ONZ, którzy obecnie przebywają w Syrii.

Sformułowaniom jednoznacznie domagającym się takiego śledztwa sprzeciwiły się Rosja i Chiny, które od początku syryjskiego konfliktu konsekwentnie wspierają reżim Asada.

- Rosjanie muszą wziąć odpowiedzialność - powiedział w czwartek Fabius. Podkreślił, że wszyscy członkowie RB ONZ "mówili, że nie można używać broni chemicznej" i "podpisali międzynarodowe porozumienie, zabraniające jej wykorzystania, także Rosja.

"Czerwona linia"

Fabius, który w środę wieczorem w Paryżu spotkał się na kolacji z szefem brytyjskiego MSZ Williamem Hague'iem, przypomniał, że do domniemanego ataku doszło dokładnie rok po ostrzeżeniu prezydenta USA Baracka Obamy, że użycie przez Asada broni chemicznej Stany Zjednoczone potraktują jako przekroczenie "czerwonej linii". Według francuskiego ministra atak świadczy o tym, że ekipa Asada czuje się bezkarna.

Syria, podobnie jak sześć innych krajów, nie podpisała konwencji o zakazie broni chemicznej, która weszła w życie w 1997 roku. Zachód twierdzi, że w Syrii znajdują się ogromne zasoby broni chemicznej, w tym gazu musztardowego, sarinu oraz drażniącego układ krwionośny i nerwowy gazu bojowego VX.

W trwającej od marca 2011 roku rebelii przeciwko rządom Asada zginęło już - jak ocenia ONZ - ponad 100 tys. ludzi.

Autor: pk//kdj / Źródło: reuters, pap

Tagi:
Raporty: