Z Hamasem nie da się negocjować ani zawierać jakichkolwiek umów. Jeżeli zakładnicy mają wrócić do domów, a w to wierzę, to będą musieli zostać uwolnieni. Siłą. Przez izraelskie wojsko - mówi Michael Koubi, były oficer Szin Bet. W rozmowie dla tvn24.pl opowiada między innymi o przywódcy Hamasu w Strefie Gazy.
Michael Koubi jest byłym oficerem Szin Bet, izraelskiej służby specjalnej odpowiedzialnej za kontrwywiad i bezpieczeństwo wewnętrzne. Przed laty spędził z Jahją Sinwarem, dzisiejszym przywódcą Hamasu w Strefie Gazy, w sumie dwieście godzin - sam na sam w pokoju przesłuchań.
- Sinwar ma rację. To on zwyciężył. Ten konflikt go wzmocnił. Stał się dzięki niemu niekwestionowanym liderem w Strefie Gazy. Przewodzi Hamasowi, za nim stoją ludzie - przekonuje Koubi w rozmowie z Jackiem Tacikiem. I dodaje: - Gdyby zginął, jestem o tym przekonany, sytuacja uległaby zmianie. Duża część terrorystów z Hamasu po prostu złożyłaby broń.
Jacek Tacik: Izrael przegrał wojnę?
Michael Koubi: Nie ulega wątpliwości, że izraelskie służby zawiodły. I to pomimo tego, że znały plany Jahji Sinwara, które powstały jeszcze dwa lata temu i przez ten okres były skrupulatnie realizowane.
Spotkałem go w 1989 roku. Pracowałem wtedy w Szin Bet, gdzie przesłuchiwałem schwytanych terrorystów. Sinwar jeszcze wtedy nie był numerem jeden. Hamasem rządził Ahmed Jassin [współtwórca i pierwszy lider Hamasu, zginął w izraelskim ataku rakietowym w 2004 roku - red.]. Każdy z nich podczas przesłuchania odpowiadał ze szczegółami na moje pytania. Zrozumiałem, czym jest Hamas.
Ich celem było stworzenie oddziałów Nukhba - specjalnej grupy komandosów morskich w jednostce sił specjalnych Brygad al-Kassam - wkroczenie do Izraela i wybicie maczetą każdego Żyda, którego spotkają na swojej drodze. Nie zamierzali oszczędzać kobiet, dzieci ani starców. Przyznawali się do nienawiści do Żydów. Dla nich punktem odniesienia stała się książka "Mein Kampf" Adolfa Hitlera. Zresztą kiedy zatrzymałem 520 członków Hamasu, znalazłem w ich domach książki przywódcy nazistów. Przetłumaczone na arabski.
Jestem przekonany, że gdyby Sinwar nie został zatrzymany przed 1989 rokiem - został wtedy skazany na karę dożywocia - do rzezi izraelskich Żydów (takiej jak ta z 7 października) doszłoby dużo wcześniej. Sinwar, który w końcu został wypuszczony z więzienia, jeszcze za kratami rozpoczął przygotowania do formowania oddziału Nukhba, który dzisiaj liczy od trzech do czterech tysięcy członków szkolonych przez Iran.
Jak to zrobił?
"Kupił" sobie pracowników Czerwonego Krzyża, którzy mieli do niego dostęp w izraelskim więzieniu. To im przekazywał wiadomości, które dostarczali do Gazy, a stamtąd trafiały już bezpośrednio do Teheranu.
Dlaczego Sinwar jeszcze żyje?
System tuneli zbudowanych pod Gazą przypomina sieć gęstej pajęczyny. To jest okrąg, a w zasadzie system kilkunastu okręgów, jeden obok drugiego. Pod Chan Junis znajduje się dziesięć takich okręgów. Połączone są niewielkimi tunelami - łącznikami. Do każdego prowadzi też szyb. Najczęściej budowane są w domach mieszkalnych, szkołach, przedszkolach i szpitalach.
Sinwar - co do tego nie ma żadnej wątpliwości - ukrywa się w jednym z tych tuneli. Każdego dnia zmienia miejsce pobytu. Mało już komu ufa. Ale przez to jest niezwykle trudny do schwytania.
Powiedział pan, że izraelski wywiad wiedział o planowanych zamachach. Jak to rozumieć?
Szefowie Szin Betu oraz Mossadu to niezwykle przenikliwi, inteligentni ludzie. Ale dlaczego nie zareagowali na czas? Nie mam pojęcia. Może uznali, że Hamas po prostu gada, blefuje, straszy, a i tak - jak to było w przeszłości - nic z tego nie wyniknie.
Podobnie było w 1973 roku. Izrael dał się zaskoczyć Egiptowi i Syrii. I to pomimo tego, że miał zręby informacji o potencjalnym ataku. Jednak je zignorował.
Izrael w końcu wygrał wojnę Jom Kippur w 1973 roku. Ale wojnę, którą rozpętał Hamas 7 października, niestety przegrał. Sinwar ma rację. To on zwyciężył. Ten konflikt go wzmocnił. Stał się dzięki niemu niekwestionowanym liderem w Strefie Gazy. Przewodzi Hamasowi, za nim stoją ludzie.
Sinwar zamierza walczyć do samego końca, ale nie oznacza to, że chce zginąć. Przeciwnie - on liczy na bezwzględne zwycięstwo, wycofanie się izraelskiej armii z Gazy, odbudowę enklawy i polityczne przywództwo.
Mogę jednak zapewnić, że izraelskie wojsko nie wycofa się z Gazy, dopóki nie zlikwiduje ostatniego członka Hamasu - dopóki nie zniszczy ostatniego tunelu, dopóki nie zrówna z ziemią ostatniego magazynu broni.
Izrael daje nagrodę 400 tysięcy dolarów za jakąkolwiek informację na temat Sinwara. To już wróg numer jeden?
Mamy dość informacji na jego temat. Problem polega na tym, że nie możemy skutecznie reagować ze względu na zakładników, którzy są przetrzymywani w Strefie Gazy. Gdyby nie oni, Sinwara już dawno by nie było. Ale zakładnicy są, a naszym zadaniem jest ich sprowadzić bezpiecznie do domu. Dopiero później rozpocznie się prawdziwe polowanie za Sinwarem.
I co go czeka?
Moim zdaniem powinien zostać wyeliminowany. Nie schwytany i osądzony, a po prostu usunięty. Gdyby zginął - jestem o tym przekonany - sytuacja uległaby zmianie. Duża część terrorystów z Hamasu po prostu złożyłaby broń.
W Strefie Gazy żyją dwa miliony ludzi. Nie wszyscy należą do Hamasu. Duża część jednak go popiera. I ta cześć - razem z Hamasem - wtargnęła 7 października do kibuców, plądrowała domy, porywała ludzi lub ich zabijała. Ciała młodych dziewczyn, starców były porzucone przy ogrodzeniu oddzielającym Izrael od Strefy Gazy.
Dlatego tu nie chodzi o samego Sinwara. Tu chodzi o Hamas. Dowodzi nim około 25 osób. Brat Jahji Sinwara - Mohammed - objął kontrolę nad okręgiem Chan Junis.
Armia Izraela musi teraz skupić się na centrum enklawy i w końcu wejść do Rafah, na granicy z Egiptem, bo to stamtąd - tunelami - dociera wciąż amunicja i sprzęt do Strefy Gazy.
Nie będzie zawieszenia broni?
Z Hamasem nie da się negocjować ani zawierać jakichkolwiek umów. Jeżeli zakładnicy mają wrócić do domów, a w to wierzę, to będą musieli zostać uwolnieni. Siłą. Przez izraelskie wojsko.
Sinwar jest w Gazie. Ale reszta liderów Hamasu siedzi w Katarze. I nie do końca orientuje się w sytuacji. Mają pieniądze. Spokój.
Jak dobrze pan zna Sinwara?
Spędziłem z nim w sumie dwieście godzin. Sam na sam w pokoju przesłuchań. Ale zanim na siebie trafiliśmy, zacząłem rozpracowywać Hamas, który jeszcze wtedy nazywał się Mujama al-Islamiya. To było w 1983 roku.
Dwadzieścia pięć osób. Ich szefem był wtedy Ahmed Jassin. Izraelskie służby zdołały zatrzymać całą grupę.
Dowiedziałem się wtedy o wojnie - dżihadzie, którą ludzie Jassina chcieli prowadzić przeciwko Żydom.
Zostali skazani na 25 lat, ale wolność odzyskali dużo szybciej, bo już w 1985 roku. Na mocy porozumienia Jibril - między Palestyną a Izraelem - 1150 arabskich terrorystów zostało wymienionych za trzech izraelskich żołnierzy schwytanych podczas Pierwszej Wojny Libańskiej.
Sinwara w tej grupie nie było?
Nie, bo był za młody. Pojawił się na scenie kilka lat później. Jeden z członków Hamasu - podczas przesłuchania - zdradził mi, że Sinwar (wtedy pierwszy raz o nim usłyszałem) jest odpowiedzialny za jeden ze zbrojnych oddziałów Hamasu, który eliminował osoby działające razem z Izraelem.
Sam własnoręcznie zabił kilkanaście osób, które - jego zdaniem - współpracowały z Szin Bet. Nie miały jednak z nami nic wspólnego. Sinwar odciął im głowy maczetą. Taką, której używają rzeźnicy. Stąd jego przydomek - Rzeźnik z Chan Junis. I to przydomek, który mu nadali ludzie z Gazy.
Odpowiadał również za "edukowanie" dzieci. Dostarczał do przedszkoli plastikowe karabiny i uczył mordowania Żydów. To było w latach 90. I te dzieci - już jako osoby dorosłe - wtargnęły 7 października do izraelskich wiosek i miast i zabijały kobiety, dzieci, starców.
Jakie zrobił na panu wrażenie?
Agresywny, ale nie psychopata. Raczej pozbawiony emocji. Na pewno inteligentny. Jeszcze w więzieniu nauczył się hebrajskiego. Dużo czytał. O historii Izraela, o jego przywódcach, politykach.
Miał też jasno wytyczony cel, któremu podporządkował życie swoje i innych - mordowanie Żydów.
Podczas któregoś już spotkania zapytałem, dlaczego się nie ożenił, dlaczego nie założył rodziny. Miał już wtedy 27 lat. Odpowiedź była zdawkowa, ale wszystko o nim mówiąca: bo jego ojcem był Hamas, jego matką - Hamas, tak jak i żoną oraz dziećmi był Hamas.
Ożenił się dopiero po wyjściu z więzienia. Ma jedno dziecko, które - jeżeli dobrze liczę - powinno mieć teraz osiem lat. Jest w Gazie. Razem z nim.
Próbował się pan z nim zaprzyjaźnić w trakcie przesłuchań?
Nic z tych rzeczy. Dystans. Chłód. Sinwar musiał czuć, kto jest szefem, kto rządzi i kto decyduje. Zresztą z kimś takim nie da się przyjaźnić. Jego opowieści były potworne. Zostawały w głowie. Nie dawały spokoju.
Gdy opowiedział o morderstwie dwunastu osób, które - jego zdaniem - współpracowały z nami, nie mogłem spać przez miesiąc. Kazał wykopać dół, wepchnął do niego mężczyznę z otwartymi ranami i powoli go zasypywał. Rozkoszował się jego bólem, strachem i w końcu śmiercią w cierpieniach.
Skąd pochodzi?
Urodził się w obozie dla uchodźców w Chan Junis na południu Strefy Gazy. Gdy skończył 13. rok życia, związał się politycznie z Jassinem. Jeździł za nim do meczetu w Gazie, w którym się modlił. Przesiąkał ideologią, nienawiścią do Żydów i innowierców. Uczył się nienawidzić.
Dostał dożywocie. A jednak - jak pan już wspomniał - odzyskał wolność. Dlaczego?
To był 2006 roku, gdy Hamas wkroczył do Izraela, zaatakował wojskowy posterunek niedaleko Kerem Szalom i porwał żołnierza Gilada Szalita. Młody chłopak spędził w niewoli pięć długich lat. W końcu został wymieniony za 1027 palestyńskich terrorystów. Jednym z nich był Sinwar.
Zła decyzja?
Historia pokazała, że fatalna. Byłem jej od początku przeciwny. Tak jak i teraz - w kontekście 7 października - byłem i jestem przeciwny uwalnianiu palestyńskich terrorystów z izraelskich więzień. Ci ludzie mają krew na rękach. Planowali zabijać lub zabijali Żydów. Do końca swoich dni powinni być za kratami.
Muszę dopytać: decyzja o jego zwolnieniu z więzienia doprowadziła w konsekwencji do rzezi z 7 października?
Tak uważam. Sinwar nosił się z zamiarem ataku na Izrael od kilkudziesięciu lat. Po prostu zrealizował swoje marzenie. Teraz my musimy odpowiedzieć. Mocno i zdecydowanie. A przede wszystkim szybko. Im szybciej, tym większa szansa, że uda się uratować chociaż jakąś część zakładników. Nie wierzę, że wszyscy nadal żyją. Myślę, że została już tylko garstka.
Autorka/Autor: Jacek Tacik
Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: Getty Images