W poniedziałek w Kefar Sawie samochód wjechał w tłum demonstrantów, lekko raniąc trzy osoby - poinformowała izraelska policja. W kraju trwają protesty przeciwko uchwalonej przez parlament reformie sądownictwa.
Na nagraniach opublikowanych w mediach społecznościowych widać samochód wjeżdżający w protestujących na zablokowanej przez nich autostradzie. Policja przekazała później, że kierowca pojazdu został aresztowany.
Protesty wokół reformy sądownictwa
Izraelski parlament przyjął po południu jeden z najważniejszych elementów kontrowersyjnej reformy sądownictwa, ograniczającej uprawnienia Sądu Najwyższego. Informację o przyjęciu ustawy przekazał przewodniczący Knesetu. Przed głosowaniem w całym kraju nasiliły się protesty, które trwają od wielu miesięcy. W poniedziałek część protestujących w Jerozolimie zablokowała drogę przed gmachem parlamentu. Wieczorem demonstranci wyszli na ulice miast w całym kraju.
Policja poinformowała, że w ciągu dnia aresztowano co najmniej 19 osób.
Netanjahu wzywa opozycję do rozmów, ta nazywa go "więźniem" ministra sprawiedliwości
Premier Benjamin Netanjahu bronił w wieczornym orędziu wprowadzonych zmian. - Realizacja woli wyborców z pewnością nie jest końcem demokracji. To esencja demokracji - powiedział Netanjahu i zapewnił, że "do ostatniej chwili" starano się osiągnąć porozumienie.
Dodał, że koalicja rządząca podejmie w najbliższych dniach rozmowy z opozycją, aby do końca listopada wypracować jakąś formę konsensusu. Netanjahu stwierdził także, że Sąd Najwyższy po uchwaleniu ustawy pozostanie niezależny. Zaapelował do wojska, by to pozostało poza politycznym sporem.
Lider opozycji Jair Lapid odrzucił propozycję Netanjahu dotyczącą powrotu do rozmów, nazywając ją "pustą" i określił go "więźniem" ministra sprawiedliwości Jariwa Lewina i innych skrajnych polityków, takich jak minister bezpieczeństwa narodowego Itamar Ben-Gewir.
Obawy USA
- Prywatnie i publicznie komunikowaliśmy władzom Izraela nasze obawy, dotyczące planowanych reform sądownictwa - oświadczył rzecznik Departamentu Stanu USA Matthew Miller.
- Jako wieloletni przyjaciel Izraela prezydent Joe Biden publicznie i prywatnie wypowiadał swoje poglądy, że poważne zmiany w demokracji, by były trwałe, muszą mieć jak najszerszy konsensus, jak to możliwe. To niefortunne, że dzisiejsze głosowanie odbyło się przy najmniejszej możliwej większości - powiedział Miller.
Rzecznik stwierdził, że ponieważ USA i Izrael łączy głęboka przyjaźń, "prezydent Biden i inni członkowie administracji czuli odpowiedzialność, by mówić o tym i wyrazić nasze obawy". W podobnym duchu wypowiedziała się rzeczniczka Białego Domu Karine Jean-Pierre.
Jak powiedział Miller, rozmowy na temat "szerszego kompromisu" w tej sprawie będą kontynuowane i USA popierają wysiłki prezydenta Izraela Icchaka Herzoga, by zbudować rzeczywisty konsensus.
Źródło: Reuters, PAP