W Izraelu trwają gwałtowne protesty przeciwko planowanej przez rząd reformie sądownictwa. Projekt wzbudza w kraju wiele emocji, przeciwnicy zmian postrzegają je jako zagrożenie dla demokracji. Jak relacjonował Reuters, w trakcie jednej ze środowych demonstracji doszło do zamieszek, a policja użyła granatów ogłuszających wobec manifestantów. Jedenastu zostało rannych, zatrzymano 39 osób.
W środę rano protestujący zablokowali autostradę biegnącą z Tel Awiwu do Jerozolimy. - Izrael nie jest dyktaturą, Izrael to nie Węgry – wołali, wymachując niebiesko-białymi flagami państwowymi. Do demonstracji doszło także w innych miastach.
Na nagraniach z protestów widać, jak policjanci siłą ściągają protestujących z drogi. W tle słychać okrzyki "wstyd!" oraz "jesteśmy większością i wychodzimy na ulice!".
"Jeden z protestujących w Tel Awiwie, najwyraźniej raniony granatem, przykucnął, trzymając się za głowę. Obok niego w kałuży krwi leżała izraelska flaga" - relacjonował Reuters.
Associated Press podała, że w środę na ulice miast w całym Izraelu wyległy tysiące ludzi niosących flagi państwowe. Personel medyczny wyszedł przed szpitale na znak protestu, zastrajkowali też pracownicy bardzo ważnego dla gospodarki sektora technologicznego.
Są ranni i zatrzymani
Radio Reshet Bet poinformowało, że policja użyła armatki wodnej do rozproszenia demonstrantów.
- Nie będziemy tolerować stosowania przemocy wobec policji, blokowania dróg ani łamania prawa. Prawo do demonstracji nie jest prawem do anarchii – oświadczył premier Benjamin Netanjahu. Skrajnie prawicowy minister bezpieczeństwa narodowego Itamar Ben Gwir twierdził że niektórzy demonstranci rzucali kamieniami w funkcjonariuszy. Ostrzegł, że policja użyje wszelkich dostępnych środków, aby powstrzymać "anarchistów" przed zamieszkami i blokowaniem dróg.
Jedenastu protestujących zostało rannych, zatrzymano 39 osób.
To kolejny w ostatnich dniach protest przeciwko proponowanej reformie sądownictwa. W sobotę ponad 100 tysięcy Izraelczyków wyszło na ulice Tel Awiwu i innych miast, by wyrazić sprzeciw wobec rządowych planów. Do protestu przyłączyli się oficerowie rezerwy i żołnierze Wydziału Operacji Specjalnych Wywiadu Wojskowego. Zagrozili, że przestaną stawiać się do służby, jeśli rząd będzie forsował zmiany.
Kontrowersyjna reforma sądownictwa
Wzbudzający ogromne emocje plan zmian w systemie sądownictwa został zaproponowany w styczniu przez gabinet koalicyjny premiera Benjamina Netanjahu. Projekt reformy wymiaru sprawiedliwości zakłada między innymi zwiększenie kontroli rządu nad procesem wyborów sędziów Sądu Najwyższego, a także możliwość uchylania orzeczeń tego sądu większością 61 głosów w 120-osobowym Knesecie (parlamencie).
Krytycy twierdzą, że wprowadzenie w życie proponowanych zmian znacznie osłabi niezawisłość izraelskiego sądownictwa. Podkreślają, że Izrael nie posiada konstytucji, a izraelski parlament składa się wyłącznie z jednej izby, kontrolowanej przez koalicję rządową.
W środę parlamentarna Komisja Konstytucji, Sprawiedliwości i Prawa miała wstępnie zatwierdzić kolejne propozycje zawarte w planie zmian w systemie sądownictwa.
Ostrzegając, że kraj znajduje się na krawędzi "konstytucyjnego i społecznego kryzysu", prezydent Izaak Herzog, którego rola jest w dużej mierze ceremonialna (rzeczywista władza państwowa znajduje się w rękach premiera), próbuje wypracować kompromis w sprawie zmian w sądownictwie.
"Zwolnijcie trochę"
Plan reformy, choć nie został jeszcze formalnie ujęty w formie projektu ustawy, już wpłynął na kurs izraelskiej waluty - szekla. Wzbudził także niepokój niektórych wśród zachodnich sojuszników, którzy zasygnalizowali zaniepokojenie potencjalnym wpływem proponowanych zmian na stan izraelskiej demokracji - pisze Reuters.
- Zwolnijcie trochę, przeprowadźcie szerokie rozmowy, spróbujcie zbudować jakiś konsensus - apelował ambasador USA Tom Nides na konferencji Instytutu Studiów nad Bezpieczeństwem Narodowym Uniwersytetu w Tel Awiwie we wtorek późnym wieczorem.
Netanjahu, na którym ciążą zarzuty korupcyjne, twierdzi, że zmiany przywrócą równowagę między rodzajami władzy i pobudzą biznes. Ekonomiści i eksperci prawni są jednak zdania, że reforma doprowadzi do izolacji Izraela i poważnie odbije się na gospodarce kraju.
Źródło: Reuters, PAP