W północnoirlandzkim Londonderry/Derry, w 50. rocznicę wydarzeń, uczczono pamięć ofiar "krwawej niedzieli". Była to największa dokonana przez brytyjskie wojsko masakra ludności cywilnej w czasie trwającego przez około 30 lat konfliktu w Irlandii Północnej. Po spotkaniu z rodzinami ofiar premier Michael Martin powiedział, że jest przeciwny amnestii dla sprawców czynów popełnionych w Irlandii Północnej z pobudek politycznych przed zawarciem porozumienia pokojowego w 1998 roku.
30 stycznia 1972 roku żołnierze z 1 Pułku Spadochronowego Brytyjskiej Armii otworzyli ogień do grupy osób, która odłączyła się od odbywającej się w północnoirlandzkim Londonderry/Derry pokojowej demonstracji przeciwko przepisowi pozwalającemu internować bez wyroku każdą osobę podejrzaną o terroryzm. Żołnierze postrzelili 26 osób, z czego 13 zmarło na miejscu, a jedna wskutek odniesionych obrażeń cztery miesiące później. Sześciu spośród zabitych miało 17 lat.
Jak wykazało później śledztwo, żadna z ofiar nie była uzbrojona i nie stanowiła bezpośredniego zagrożenia dla żołnierzy.
"Krwawa niedziela" w Derry
Setki osób, w tym krewni zabitych i rannych podczas "krwawej niedzieli" przeszły w niedzielę tą samą trasą, którą wiódł marsz 50 lat temu, niosąc portrety zabitych, po czym pod pomnikiem ofiar odbyła się ceremonia ku ich pamięci. Wzięli w niej udział między innymi premier Irlandii Micheal Martin, minister spraw zagranicznych tego kraju Simon Coveney i liderka domagającej się zjednoczenia Irlandii partii Sinn Fein, Mary Lou McDonald.
Po prywatnym spotkaniu z rodzinami ofiar premier Martin powiedział, że jest przeciwny amnestii dla sprawców wszystkich czynów popełnionych w Irlandii Północnej z pobudek politycznych przed zawarciem porozumienia pokojowego w 1998 roku. Taką amnestię - obejmującą zarówno bojówki republikańskie i unionistyczne oraz policję i wojsko - proponuje rząd brytyjski.
Martin powiedział, że podziękował rodzinom za ich "godną, wytrwałą i odważną" kampanię w dążeniu do sprawiedliwości, prawdy i pociągnięcia do odpowiedzialności. - Rodziny ofiar powinny zawsze mieć pierwszeństwo w rozważaniach politycznych i w kwestii rozliczania przeszłości. Nie uważam, że powinny być amnestie dla kogokolwiek, uważam, że powinny mieć miejsce pełny proces sądowy i wymierzenie sprawiedliwości - mówił.
Domniemani sprawcy nie stanęli przed sądem
Za wydarzenia "krwawej niedzieli" nikt nie poniósł odpowiedzialności. Pierwsze śledztwo, które zostało wszczęte od razu następnego dnia, zakończyło się raportem oczyszczającym żołnierzy z jakiejkolwiek winy w tej sprawie. Raport został powszechnie uznany za odrzucenie odpowiedzialności i wybielanie win.
Drugie śledztwo rozpoczęło się po zawarciu porozumienia pokojowego i trwało prawie 12 lat. Stwierdzono w nim, że żadna z ofiar nie stanowiła zagrożenia, ani nie robiła niczego, co uzasadniałoby strzelanie do niej, a żołnierze ponoszą niemal całkowitą winę. Po publikacji raportu w czerwcu 2010 roku ówczesny premier David Cameron przeprosił w imieniu państwa brytyjskiego za te wydarzenia i powiedział, że zabójstwa były "nieuzasadnione i nie dające się usprawiedliwić".
Jednak mimo wszczęcia później przez policję śledztwa w sprawie zabójstw i mimo zebrania dowodów, ze względów proceduralnych nie było możliwe postawienie nikogo z domniemanych sprawców przed sądem.
Źródło: PAP