Co może skłonić bywalców irlandzkich pubów do zagłosowania przeciwko Traktatowi Lizbońskiemu? Odpowiedź jest klarowna jak pinta irlandzkiego piwa - alkohol, w którego spożycie ingeruje Unia Europejska.
Piłeś, nie jedź, nie piłeś wypij - głosi prześmiewcze hasło amatorów małego piwka w trasie. I choć w większości krajów Unii Europejskiej nawet bez Traktatu Lizbońskiego, pić i jechać nie można, to zdaniem komentatorów właśnie ingerencja Unii w prawo do picia irlandczyków, może pogrążyć traktat.
Żywotną kwestią po aborcji, armii i podatkach stała się bowiem kwestia, która wyłoniła się w debacie przed powtórnym referendum dotyczącym ratyfikowania Traktatu Lizbońskiego w Irlandii - ile można mieć alkoholu we krwi, prowadząc.
Za tak stanowcze decyzje często obwiniana jest Bruksela i ruch ten może zwrócić ludzi przeciwko UE. Padraig Cribben, Vintners' Federation of Ireland
Nie dla Unii = nie dla ograniczeń
Vintners' Federation of Ireland, zrzeszająca ponad 6 tys. właścicieli irlandzkich pubów, oświadczyła w środę, że rządowe plany zredukowania ilości alkoholu, który można legalnie wypić i prowadzić samochód, sprawią, że Irlandczycy będą głosowali na "nie" w drugim referendum w sprawie traktatu.
- Mieszkańcy wiejskiej części Irlandii uznają to za coś więcej niż tylko nadopiekuńczość państwa i być może wpłynie to na sposób, w jaki zagłosują w odniesieniu do Traktatu Lizbońskiego - uważa szef federacji Padraig Cribben.
- Za tak stanowcze decyzje często obwiniana jest Bruksela i ruch ten może zwrócić ludzi przeciwko UE - powiedział w radiu Newstalk.
Rząd zaopiekuje się pijakami
Za zmniejszeniem ilości alkoholu, jaką mogą spożyć kierowcy, opowiada się minister transportu Noel Dempsey. Chce on zredukować go z 0,8 promila do 0,5 i przekonuje, że znacznie poprawi to bezpieczeństwo na drogach - pisze w środę "Irish Independent" na swoich stronach internetowych.
Zredukowanie limitów dozwolonej ilości alkoholu nie będzie ratowało życia, ale może spowodować zamknięcie nawet tysiąca pubów przez zabronienie kierowcom wypicia małego drinka - odpowiada mu Cribben, dodając, że prawdziwym zagrożeniem dla bezpieczeństwa na drodze jest nadmierna prędkość.
"Niewinny" kieliszek wina
Jego federacja przekonuje, że zmniejszenie limitów z 0,8 promila do 0,5 sprawi, że osoba, która wypije kieliszek wina do obiadu, może go przekroczyć. Podobnie osoba, która wypije pintę piwa po drodze z pracy, albo ksiądz, który odprawi dwie msze.
Jednak zdaniem władz odpowiedzialnych za bezpieczeństwo ruchu drogowego, nawet jeden drink utrudnia prowadzenie samochodu, zmniejszając zdolność do prawidłowej oceny odległości i ryzyka oraz spowalniając reakcje.
Irlandia i Wielka Brytania są jedynymi krajami w Unii Europejskiej, które pozwalają kierowcą na 0,8 promila.
Źródło: PAP, lex.pl
Źródło zdjęcia głównego: sxc.hu