Interwencja wojskowa w Syrii stoi pod coraz większym znakiem zapytania. Amerykański Senat w tym tygodniu nie planuje debaty ws. zgody na operację militarną, z uwagi na przyjęcie przez Syrię propozycji Rosjan dotyczącej objęcia arsenału broni chemicznej międzynarodową kontrolą. Z kolei demokratyczni kongresmeni mieli usłyszeć od szefa kancelarii Obamy, że priorytetem jest obecnie dyplomatyczne, a nie siłowe rozwiązanie.
Reżim w Damaszku ogłosił we wtorek, że przyjmuje propozycję Rosji, dotyczącą objęcia kontrolą międzynarodową broni chemicznej w Syrii. Wywołało to woltę amerykańskich senatorów, którzy są coraz mniej przekonani do wojskowej operacji. W środę mieli głosować nad otwarciem formalnej debaty przed głosowaniem nad rezolucją o operacji w Syrii. Tak się jednak nie stanie - ani w środę, ani najpewniej wcale w tym tygodniu.
Jak podał Reuters, senatorowie chcą również poczekać na reakcję Amerykanów, do których we wtorek wieczorem orędzie ma wygłosić prezydent Barack Obama. Zapowiedział on także, że mimo zgody reżimu w Damaszku na rosyjską propozycję, będzie namawiał Kongres, by autoryzował operację wojskową w Syrii.
Asad dostanie 45 dni?
Republikański senator John McCain powiedział, że trwają prace nad modyfikacją rezolucji, zezwalającej na interwencję. Chodzi przede wszystkim o zawarcie w niej fragmentu o ścisłym ograniczeniu czasu, jaki Asad będzie miał na rozpatrzenie propozycji wydania broni chemicznej. - Jestem bardzo sceptyczny co do takiego dyplomatycznego rozwiązania, ale błędem byłoby go nie spróbować - powiedział w wywiadzie dla telewizji CBS. Jak dodał, politycy pracują także nad włączeniem do dokumentu dokładnych wytycznych, według których przeprowadzone zostałoby rozwiązanie siłowe.
Przeciwko rezolucji w obecnym kształcie jest m.in. lider republikanów w Senacie, Mitch McConnel, który zapowiedział już, że jej nie poprze.
Z kolei demokratyczni senatorowie Joe Manchin i Heidi Heitkamp zaproponowali, by dać Asadowi 45 dni na podpisanie międzynarodowej konwencji zakazującej użycia broni i chemicznej i rozpoczęcie jej niszczenia.
Komisja spraw zagranicznych Senatu w ubiegłym tygodniu przyjęła stanowisko, zgadzając się na użycie siły w Syrii. Rezolucja zastrzega jednak, że działania będą prowadzone w ograniczonym zakresie (bez udziału żołnierzy wojsk lądowych) i czasie (do 60 dni, a prezydent będzie mógł je przedłużyć o kolejne 30 dni, chyba że Kongres wyrazi sprzeciw).
Dyplomacja zwycięży?
Operacja wojskowa wydaje się jednak coraz mniej realna, zwłaszcza że poparcie dla niej w Kongresie i Senacie maleje. Jak podał w poniedziałek "Washington Post", przeciwko interwencji opowiada się już ponad 230 z 433 członków Izby Reprezentantów. Ewentualne głosowania w tej sprawie miało się odbyć w przyszłym tygodniu, w obliczu ostatnich donieseń możliwe jest jednak, że wcale do niego nie dojdzie.
Co więcej, we wtorek szef kancelarii w Białym Domu Denis McDonough miał powiedzieć demokratycznym kongresmenom, że priorytetem jest obecnie dyplomatyczne, a nie wojskowe rozwiązanie. - Poczekamy i zobaczymy, jak to się rozegra - stwierdził kongresmen Gene Green.
"Musimy myśleć bardzo trzeźwo"
Minister obrony USA Chuck Hagel powiedział jednak we wtorek, że USA musi utrzymać w mocy groźbę ataku na Syrię po to, by zwiększyć szanse działań dyplomatycznych. - Wszyscy mamy nadzieję, że ten wariant może stanowić prawdziwe rozwiązanie kryzysu - powiedział Hagel o rosyjskiej propozycji. Jednak, jak dodał, należy "myśleć bardzo trzeźwo i upewnić się, że nie chodzi o grę na zwłokę". Jak przekonywał, z tego względu Kongres powinien przychylić się do wniosku prezydenta Baracka Obamy i zgodzić się na ograniczone działanie wojskowe wobec Syrii.
Sekretarz stanu John Kerry dodał, że Obama będzie chciał rozmawiać z liderami Kongresu o tym "kiedy i jak" zareagować na jego wniosek o zgodę na interwencję. - Nic się nie zmieniło jeśli chodzi o żądanie zgody Kongresu - powiedział Kerry.
Autor: /jk / Źródło: Reuters, Washington Post
Źródło zdjęcia głównego: United States Capitol