Wyciągnęli ciała przypięte do foteli. Wojsko prawie pewne, że znalazło ogon airbusa


Indonezyjskie wojsko poinformowało, że jedna z ekip poszukiwawczych wypatrzyła w wodach Morza Jawajskiego coś, co wygląda na ogon airbusa rejsu QZ8501, który 28 grudnia rozbił się spadając z wysokości ponad 10 km u wybrzeży wyspy Borneo. Odnaleziono też trzy kolejne ciała pasażerów. Tym samym ich liczba wzrosła do 37.

Poniedziałek u wybrzeży indonezyjskiej wyspy Borneo znów stał pod znakiem fatalnej pogody. Przy wietrze dochodzącym nawet do 30 węzłów (ok. 60 km/h) i zerowej widoczności pod wodą, płetwonurkowie wysłani na poszukiwania samolotu linii AirAsia po raz kolejny zostali zawróceni ze swoimi łodziami na ląd.

Zlokalizowali ogon maszyny?

Załoga jednego z indonezyjskich okrętów działających w regionie znalazła jednak pod wodą coś, co kształtem przypomina ogon maszyny. Indonezyjska armia poinformowała, że znalezisku spróbuje przyjrzeć się we wtorek i że oczekuje, że w środku znajdzie czarną skrzynkę z zarejestrowanym przebiegiem katastrofy.

Tymczasem latający od niedzielnego poranka nad obszarem poszukiwań rosyjski samolot zwiadowczy wyposażony w system echolokacyjny i inne systemy wykrywające sygnały radiowe wciąż nie natknął się na ślad, jaki powinny wysyłać dwie czarne skrzynki montowane zawsze w cywilnych maszynach.

Odnaleziono 37 ciał

Trzy ciała, jakie udało się odnaleźć i wyłowić z wody w poniedziałek jednostkom kilku krajów patrolującym wody u wybrzeży Borneo pływały przypięte pasami do siedzeń - poinformowano też na konferencji prasowej zorganizowanej w mieście Surabaja, gdzie mieści się sztab poszukiwawczy.

Znalezienie zwłok w takim stanie zdaniem części ekspertów sugeruje, że maszyna mogła wejść tuż przed katastrofą w bardzo silne turbulencje. Najwięcej o przebiegu katastrofy powiedzą jednak dane z czarnych skrzynek i obraz samolotu leżącego w tej chwili na dnie morza.

Liczba ciał wyłowionych z morza wzrosła tym samym do 37; 13 z nich zostało zidentyfikowanych.

Łącznie na pokładzie airbusa przebywało 162 pasażerów i członków załogi. Indonezyjskie władze koordynujące poszukiwania sądzą, że większość z nich tkwi wciąż we wraku samolotu, którego kokpitu dotąd nie odnaleziono.

Wojsko zwróciło się też do rodzin ofiar katastrofy z propozycją udostępnienia im swoich okrętów i helikopterów, tak by mogły one przypłynąć lub przylecieć w rejon katastrofy i pożegnać zmarłych zrzucając do morza kwiaty i pamiątki.

Airbus A320-200 należący do taniego malezyjskiego przewoźnika AirAsia zniknął z radarów o godz. 6.17 (0.17 czasu polskiego) w niedzielę 28 grudnia, lecąc w gęstych chmurach burzowych z indonezyjskiego miasta Surabaja do Singapuru. Dwie doby później indonezyjskie władze potwierdziły, że maszyna rozbiła się u wybrzeży Borneo.

W niedzielę indonezyjski rząd poinformował o rozpoczęciu śledztwa ws. katastrofy i zapowiedział znalezienie winnych dopuszczenia samolotu do lotu w dniu, w którym nie miał on zgody na rejs do Singapuru.

Dwa dni wcześniej władze Indonezji zawiesiły liniom AirAsia zgodę na korzystanie z korytarza powietrznego, w którym doszło do katastrofy. W oświadczeniu zwrócono uwagę na to, że decyzja zapadła w związku z naruszeniem przez przewoźnika harmonogramu lotów. AirAsia miało zgodę na korzystanie z tego korytarza tylko w poniedziałki, wtorki, czwartki i soboty i nie wystąpiło oficjalnie o pozwolenie na lot w niedzielę - dzień, w którym doszło do katastrofy.

Airbus linii AirAsia rozbił się u wybrzeży wyspy Borneotvn24.pl

Autor: adso/tr / Źródło: Channel News Asia, todayonline.com

Raporty: