Jakub S., skazany w Indonezji na pięć lat pozbawienia wolności za "zdradę, odwoła się od wyroku - informuje w czwartek agencja Associated Press. Skazanemu Polakowi zarzuca się, że miał związki z papuaskimi separatystami. Prokuratura żądała dla S. kary 10 lat więzienia.
Zarzucane przestępstwo Polak Jakub S. miał popełnić, kontaktując się ze zwolennikami niepodległości indonezyjskiej części Nowej Gwinei. Wcześniej informowano, że oskarżono go o udział w spisku będącym zagrożeniem dla państwa.
"Proces oparty na przypuszczeniach i kłamstwach"
W datowanym na czwartek liście do mediów, napisanym jeszcze przed ogłoszeniem wyroku, Jakub S., który utrzymuje, że jest niewinny, podkreślił, że "jego sprawa i proces oparte są głównie na przypuszczeniach i kłamstwach". Jakub S. wyjaśnia, że podejrzewa, iż policja zastraszyła dwóch z jego towarzyszy podróży, by złożyli przeciw niemu fałszywe zeznania. Podkreślił, że wszyscy inni świadkowie potencjalnie mogący zeznać na jego korzyść - poza również skazanym w czwartek studentem - odmówili składania zeznań, obawiając się represji ze strony władz. "Moją sprawę uważam (...) za czysto polityczną, a proces - zorganizowany do celów propagandowych" - czytamy w liście Jakuba S. Jako dowody na potwierdzenie tych słów Polak wymienił: trudności, które napotykali jego prawnicy i konsul, przymusowy transfer do Wameny, fałszywe zeznania świadków, dziwny dobór materiałów dowodowych (jego iPod, ale nie aparat fotograficzny), jego zaginione rzeczy (pozwolenie na podróż z Wameny, kopie pierwszego raportu policji, jego szwajcarski dowód tożsamości). Mężczyzna podkreślił, że ze względu na brak dowodów i surową karę, jakiej zażądali prokuratorzy (10 lat więzienia), postrzega swój proces jako "akt politycznej zemsty", którego celem ma być zniszczenie jego "życia zawodowego i relacji rodzinnych". W napisanym po angielsku liście mężczyzna podkreślił: "nigdy nie planowałem ani nie dopuściłem się czynów wymierzonych w państwo indonezyjskie jako takie".
W indonezyjską politykę miał "zostać wplątany wbrew swojej woli"
Jakub S. został aresztowany w Wamenie, w prowincji Papua, 26 sierpnia 2018 roku. Kilka dni później zatrzymano tam papuaskiego studenta jako domniemanego współsprawcę aktu zdrady. Prawniczka Polaka Latifah Anum Siregar poinformowała, że student usłyszał wyrok czterech lat więzienia.
Znajomi Polaka, który dotychczas przez lata żył w Szwajcarii, mówią, że jest on zapalonym podróżnikiem, który wbrew swej woli został wplątany w indonezyjską politykę.
Po zatrzymaniu S. policja poinformowała, że próbował on zorganizować dostawę broni dla papuaskich separatystów. W sądzie nie przedstawiono jednak żadnych dowodów, które by to potwierdzały.
Podróżnik, aktywny politycznie
39-latek w Szwajcarii przez szereg lat pracował w fabryce w Lozannie.
Był aktywny w polityce i brał udział w publicznych debatach. Na swoim profilu w mediach społecznościowych prezentował się w koszulce z hasłem "Defend Helvetia" [Brońcie Szwajcarii - red.], popularnym wśród szwajcarskich prawicowych ekstremistów. Deklarował tam swoje poparcie dla polskich narodowców, ale również dla bojowników kurdyjskich.
Do indonezyjskiego aresztu zdołał przemycić telefon komórkowy, przez który rozmawiał ze szwajcarskimi mediami.
- Nie zajmuję się handlem bronią ani nie wspieram ugrupowań separatystycznych w Indonezji - deklarował. Podkreślał, że do Papui pojechał, by spotkać się z przyjaciółmi. - Zarzucać mi można tylko to, że spotkałem się z ludźmi, którzy później okazali się działaczami ruchu na rzecz niezawisłości - podkreślał S.
Autor: akw,js\mtom,rzw / Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: Artur Sobiela