Uczelnia HAN University w Arnhem i Nijmegen we wrześniu odkryła włamanie do jej serwerów. Wewnętrzne dochodzenie ujawniło, że haker uzyskał dostęp do serwera, w którym znajdowały się dane ponad pół miliona osób. - Jako zarząd żałujemy, że ludzie padli ofiarą tej kradzieży danych i że nie byliśmy w stanie temu zapobiec - powiedział prezes zarządu HAN Rob Verhofstad, cytowany w komunikacie.
Haker, który włamał się do systemów uczelni HAN University w Arnhem i Nijmegen uzyskał dostęp do danych wielu osób - poinformowały władze placówki. Włamanie odkryto we wrześniu. Nic jednak nie wskazywało wówczas, że haker uzyska dostęp do bazy danych ponad pół miliona osób.
"Dochodzenie uczelni ujawniło, że przestępca uzyskał dostęp do serwera, na którym znajdowały się dane 530 tysięcy osób" - poinformowała uczelnia w komunikacie zamieszczonym na stronie internetowej. Na serwerze znajdowały się dane takie jak imię i nazwisko, adres czy numer telefonu, ale także na przykład numer paszportu lub dowodu osobistego.
Haker uzyskał dostęp do danych wielu osób
- Jako zarząd żałujemy, że ludzie padli ofiarą tej kradzieży danych i że nie byliśmy w stanie temu zapobiec. Dlatego przepraszamy wszystkich, których w ten czy inny sposób dotknął ten incydent - powiedział prezes zarządu HAN Rob Verhofstad, cytowany w komunikacie. Verhofstad twierdzi, że uczelnia odmówiła zapłacenia okupu i natychmiast zgłosiła fakt włamania na policję. - Z pomocą ekspertów wewnętrznych i zewnętrznych wyciek został zakończony, a systemy były stale monitorowane - dodał prezes zarządu HAN.
Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: Shutterstock