Włoska Abruzja nie uporała się jeszcze ze skutkami potężnego trzęsienia ziemi, a tymczasem musi zmierzyć się już z kolejną plagą: złodziei, którzy plądrują opuszczone domy. Z gruzowisk wydobywane są kolejne ciała, a szanse na wydobycie kogoś żywego są już bliskie zeru. Sytuację zaogniają również politycy, którzy oskarżają się nawzajem o prowadzenie kampanii wyborczej kosztem ofiar.
Na miejsce tragedii ściągają zastępy służb, które walczą z plagą "hien", przeszukujących rumowiska i opustoszałe budynki. Do policjantów i karabinierów będących już w L'Aquili i okolicznych miasteczkach, dołączy jeszcze 700 żołnierzy.
Włoska prasa pisze, że złodzieje podają się za techników i przedstawicieli Obrony Cywilnej i w ten sposób bez trudu dostają się do budynków. Mieszkańcy zniszczonych terenów obawiają się również, że do Abruzji mogą przyjechać przestępcy z wielu rejonów Włoch.
Ponad 270 ofiar
Według najnowszego bilansu, w poniedziałkowym trzęsieniu ziemi zginęło 278 osób. Są to wciąż niepełne dane, bo sytuacja z godziny na godzinę wygląda coraz gorzej. Cały czas wydobywają kolejne zwłoki, a przeszukujący gruzowiska ratownicy powoli tracą nadzieję na odnalezienie żywych ludzi. Nie jest jasna liczba ludzi, uważanych za zaginione. Podczas gdy jedne źródła mówią o około 10 osobach, inne - nawet o 20-30.
Od nocy zanotowano serię wstrząsów wtórnych, spośród których najsilniejszy miał 5,2 w skali Richtera.
Prasa: Mimo 400 wstrząsów nikt nie sprawdził stanu akademika
- To skandal - pisze w czwartek dziennik "La Repubblica". Dziennik odnosi się w ten sposób do faktu, że od stycznia do tragicznego poniedziałkowego trzęsienia ziemi zanotowano ponad 400 wstrząsów, lecz mimo to nikt nie sprawdził stanu technicznego akademika, położonego w samym centrum miasta.
W gruzach całkowicie zniszczonego budynku zginęło kilkunastu studentów. Z rumowiska wciąż wydobywane są kolejne zwłoki.
"Lekceważony budynek, jest teraz zbiorową mogiłą"
Cytowany w gazecie przedstawiciel związku studentów powiedział, że mimo, iż ziemia trzęsła się od dawna, do budynku nie przyszedł nikt z lokalnych władz, Obrony Cywilnej czy straży pożarnej. - Nikt też nie uprzedził o nadchodzącym zagrożeniu - dodał. Szef studenckiego związku, który zarządzał akademikiem, nie może teraz sobie wybaczyć tego, że nie doprowadził do jego zamknięcia i ewakuacji po serii wstrząsów w ostatnich miesiącach. Ale - jak wyjaśnia - nie otrzymał nigdy żadnego ostrzeżenia.
To, jak podkreśla "La Repubblica", jeden z największych skandali wokół trzęsienia ziemi w Abruzji. Budynek, będący własnością władz regionu Abruzja, był całkowicie przez niego lekceważony. Technicy, inżynierowie, przedstawiciele władz miasta odpowiadają teraz, że budynek był "w normie" - stwierdza gazeta. Stał się zaś zbiorową mogiłą studentów - czytamy w artykule.
Politycy z "gospodarską wizytą"
Na miejsce tragedii przybywają włoscy ministrowie, co nie umknęło uwadze opozycji. Przeciwnicy rządu Silvio Berlusconiego zarzucają ministrom, że masowo udają się do zniszczonej przez trzęsienie ziemi Abruzji, by wystąpić przed telewizyjnymi kamerami. - To kampania wyborcza przed wyborami do Parlamentu Europejskiego - twierdzi szefowa władz prowincji L’Aquila Stefania Pezzopane z centrolewicowej Partii Demokratycznej.
Zgodnie z decyzją premiera Silvio Berlusconiego, ministrowie z jego rządu startują w wyborach do europarlamentu w Strasburgu.
Szefowa władz prowincji L'Aquila za szczególnie naganne uznała zachowanie ministra rolnictwa Antonio Zaii, który natychmiast po wyjściu ze śmigłowca pobiegł do ekipy telewizji RAI. Jak zaznaczyła Pezzopane, minister nawet nie odwrócił się, by obejrzeć miejsce tragedii.
Szefowa lokalnych władz poprosiła o umiar również polityków opozycji. Oni również od niemal pierwszego dnia przybywają do Abruzji. Był tam między innymi lider Partii Demokratycznej Dario Franceschini.
Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: Reuters