Pożary na Maui podsycają napięcia na hawajskiej wyspie. Lokalni mieszkańcy wściekli na turystów

Źródło:
BBC

Po tym, jak pożary zniszczyły część wyspy Maui, jednego z najpopularniejszych miejsc turystycznych w USA, urzędnicy przestrzegli turystów, aby wstrzymali się z wizytami w tej części Hawajów. Tysiące osób pozostały jednak na miejscu, a kolejni nadal przylatują, co powoduje wściekłość mieszkańców w obliczu tragedii - napisało BBC.

W ubiegłą środę, dzień po wybuchu pożarów, lokalne władze poprosiły odwiedzających o jak najszybsze opuszczenie wyspy Maui. Urzędnicy wezwali do całkowitego unikania wyspy, z wyjątkiem niezbędnych podróży. "W nadchodzących dniach i tygodniach nasze wspólne zasoby i uwaga muszą być skoncentrowane na powrocie do normalnego życia mieszkańców i społeczności, które zostały zmuszone do ewakuacji" - oświadczył Urząd Turystyki Hawajów.

Wielu podróżnych posłuchało tej rady. W bezpośrednim następstwie pożarów wyspę opuściło około 46 tysięcy osób. Jak napisało BBC, trawiaste pole oddzielające lotnisko od otaczającej je autostrady zapełnione jest teraz rzędami samochodów z wypożyczalni.

Jednakże, tysiące kolejnych osób zostały na wyspie. Niektórzy zignorowali prośby o natychmiastowe opuszczenie Maui, podczas gdy inni przylecieli po pożarze. BBC podkreśliło, że takie postępowanie rozwścieczyło lokalną społeczność. - Gdyby to działo się w twoim rodzinnym mieście, czy chciałbyś, żebyśmy przyjechali? - dopytywał mieszkaniec Hawajów Chuck Enomoto. - Najpierw musimy zadbać o siebie - dodał.

"To tak naprawdę jedyny sposób na pracę"

BBC podkreśliło, że sprzeciw wobec turystów nie jest bez konsekwencji, biorąc pod uwagę, że wyspa jest ekonomicznie zależna od podróżnych. Rada Rozwoju Gospodarczego Maui oszacowała, że "przemysł turystyczny" wyspy odpowiada za około cztery z każdych pięciu generowanych tu dolarów, nazywając odwiedzających "motorem gospodarczym".

- Jesteś tak wychowany, by nienawidzić turystów - powiedział BBC jeden z młodych pracowników jednego z hoteli. - Ale to tak naprawdę jedyny sposób na pracę na wyspach. Jeśli nie hotelarstwo, to budownictwo - zaznaczył.

Kilku właścicieli firm wyraziło obawy, że rosnące nastroje antyturystyczne mogą jeszcze bardziej zaszkodzić Maui. - Obawiam się, że jeśli ludzie wciąż będą widzieć, że "Maui jest zamknięte" i "nie przyjeżdżajcie na Maui", to zniknie to, co pozostało - powiedział Daniel Kalahiki, który jest właścicielem food trucka. Powiedział, że sprzedaż spadła mu już o 50 procent od czasu wybuchu pożarów. - A wtedy wyspa straci wszystko - dodał.

Pożary ujawniły dysproporcje

BBC zwróciło uwagę, że pożary ujawniły dysproporcje między borykającymi się z katastrofalnymi stratami mieszkańcami Maui a izolowanymi turystycznymi hotspotami.

Wśród tych pierwszych skutki pożarów są widoczne wszędzie. W sklepach ewakuowani szukają niezbędnych rzeczy, próbując zastąpić utracony dobytek wszelkimi pieniędzmi, jakie mają. W restauracjach pracownicy mogą być widziani w kuchniach i za barami, gdy powstrzymują łzy i wykonują połączenia telefoniczne w celu koordynacji działań pomocowych.

W drugiej części Hawajów wszystko wygląda inaczej. Jak opisało BBC, podczas podróży z centrum wyspy do Wailea, gdzie znajdują się wysokiej klasy ośrodki wypoczynkowe i kurorty Maui, ziemia nagle się zmienia, a suche brązowe trawy stają się bogatą, nawodnioną zielenią.

Dzień po pożarach jeden z gości z Kalifornii zapytał, czy nadal może dostać się na zarezerwowaną kolację w Lahaina Grill - restauracji w jednej z najbardziej dotkniętych pożarem części wyspy. - To nie jest w porządku - skomentowała w rozmowie z BBC pracownica jednego z hoteli.

"Nie potrzebujemy kolejnego Waikiki, ale to nieuniknione"

Narastają obawy, że ewentualna odbudowa Lahainy jeszcze bardziej zaspokoi potrzeby "drugich Hawajów".

Już teraz zamożni goście przyczynili się do niebotycznych cen domów, kupując ziemię i nieruchomości w miejscu, w którym posiadanie domu jest poza zasięgiem finansowym wielu stałych mieszkańców. Swoje domy mają tu między innymi Jeff Bezos czy Oprah Winfrey. Kilku miejscowych powiedziało BBC, że obawiają się, że Lahaina zostanie przekształcona w kolejne Waikiki, luksusowe nabrzeże Honolulu, zdominowane przez wieżowce nad oceanem i markowe luksusowe sklepy.

- Nie potrzebujemy kolejnego Waikiki, ale to nieuniknione - powiedział mieszkaniec Hawajów Chuck Enomoto.

Autorka/Autor:pp . prpb

Źródło: BBC