"Jeśli próbujesz uciszyć krytyczne media, to znaczy, że nie chcesz usłyszeć niewygodnych pytań"

Źródło:
TVN24

Polak zaatakowany w Gruzji w dniu zamieszek przed paradą LGBT mówi w rozmowie z magazynem "Polska i Świat", że był przypadkową ofiarą i nie miał pojęcia o tym, co dzieje się w Tbilisi. Szczęśliwie udało się go uratować. Niestety, nie żyje operator kamery gruzińskiej telewizji, a jej dyrektor przyznaje, że nigdy nie widziała takiej agresji wobec dziennikarzy. Materiał magazynu "Polska i Świat".

Już poza szpitalem, ale wciąż w Gruzji – Jacek Kolankiewicz przeszedł operację i powoli wraca do zdrowia. Spokojny odpoczynek zapewniły mu polskie i gruzińskie władze. Tydzień temu został kilkakrotnie dźgnięty nożem na ulicy w Tbilisi. Miał kilka ran kłutych na klatce piersiowej i głowie. Został zaatakowany, kiedy szedł na spotkanie z koleżanką. Nie wiedział o zamieszkach ani o planowanej tego dnia paradzie równości.

OGLĄDAJ NA ŻYWO W TVN24 GO

- Nagle z lewej strony wyskakuje człowiek – mówi autor bloga Wyprawy Kojota. Napastnik zaatakował bez żadnego ostrzeżenia. - Kiedy zorientowałem się, co się dzieje, to trzeba było walczyć o życie – dodaje. Życie być może pomógł uratować plecak. Mężczyznę pomogli obezwładnić przechodnie. - On miał nóż w lewej ręce. Gdyby nóż był w prawej ręce, to byśmy sobie nie porozmawiali – uważa. W momencie ataku jako narzędzie do obrony posłużyła mu również kamera.

"Ten problem dotyczy także Polski"

Jacek Kolankiewicz miał sporo szczęścia, ale wiadomo już, że nie żyje operator kamery gruzińskiej telewizji. Aleksander Laszkarawa został dotkliwie pobity, kiedy filmował jak skrajni prawicowcy atakują aktywistów LGBT i niszczą siedzibę ich organizacji. Zmarł po kilku dniach po wyjściu ze szpitala. Wyniki sekcji zwłok nie są jeszcze znane.

- Nigdy w najnowszej historii niepodległości Gruzji nie było ataków na dziennikarzy i przedstawicieli mediów. Nigdy. Zdarzały się sytuacje, w których zostali przypadkowo ranni, ale nigdy w historii Gruzji nie byli bezpośrednim celem – mówi dyrektorka gruzińskiej telewizji Pirweli Nana Aburjanidze.

Łącznie podczas zamieszek w Tbilisi rannych zostało około 50 dziennikarzy. - Podczas demonstracji dziennikarze powinni być chronieni przez policję. Niestety ataki na media zdarzają się w Europie coraz częściej. Ten problem dotyczy także Polski – podkreśla Pauline Ades-Mevel z Reporterów bez Granic. Podczas zeszłorocznej demonstracji przeciwko zakazowi aborcji w Polsce zaatakowana została dziennikarka "Gazety Wyborczej". Także w Polsce władze publicznie dyskredytowały osoby LGBT.

"Rząd w Gruzji ponosi odpowiedzialność za atak na dziennikarzy"

Przed marszem w Gruzji tamtejszy premier ocenił paradę jako "nieakceptowalną dla większości społeczeństwa gruzińskiego”. Gruzińskie media szeroko o tym informowały, a podczas zamieszek przed paradą równości - wszystko nagrywały.

- Rząd w Gruzji ponosi odpowiedzialność za atak na dziennikarzy. Nie było policji, chociaż wszyscy wiedzieli, że agresywne grupy pojawiły się na ulicy. Jeśli próbujesz uciszyć krytyczne media, to znaczy, że nie chcesz usłyszeć niewygodnych pytań. Ci agresorzy sprawiali wrażenie, jakby zostali skądś wypuszczeni tylko po to, żeby zaatakować dziennikarzy – zwraca uwagę Nana Aburjanidze.

Sylwia Piestrzyńska

Źródło: TVN24