"Kolejny raz za cel wzięty został mundur" - pisze w środę francuski dziennik "Le Figaro" o wtorkowym zamachu, w którym Algierczyk rzucił się z młotkiem na policjanta patrolującego plac przed katedrą Notre Dame. Jeden z kolegów funkcjonariusza z tego samego patrolu natychmiast odsunął się i dwoma strzałami w klatkę piersiową ranił terrorystę.
Policjanci nadbiegający ze znajdującej się naprzeciwko kościoła prefektury paryskiej policji ewakuowali turystów z dziedzińca. Zamknięto wszystkie drzwi świątyni, w której było ok. 900 osób. Najpierw musieli oni podnieść ręce do góry, a następnie, jak podało radio France Info, "wszystkich zrewidowano, sprawdzając, czy nie są uzbrojeni i czy nie ma wśród nich wspólników terrorysty". Atak nastąpił ok. godz. 16.20. Zamachowiec, jak poinformował minister spraw wewnętrznych Gerard Collomb, krzyczał: "To za Syrię" i podał się za "żołnierza kalifatu". Francja działa w Syrii w ramach koalicji przeciwko tak zwanemu Państwu Islamskiemu.
"Przybierał postawę zwolennika demokracji"
"Le Figaro", podobnie jak większość francuskich mediów, zwraca uwagę, że Notre Dame jest "jednym z najbardziej symbolicznych miejsc Paryża". Napastnik okazał się 40-letnim Algierczykiem, przygotowującym pracę doktorską z dziennikarstwa. Jego promotor i inni profesorowie w wywiadach radiowych i telewizyjnych wyrazili "zdziwienie i zaskoczenie", gdyż, jak twierdzą, "nic nie wskazywało na radykalizację" tego osobnika, który "w swych wypowiedziach na temat sytuacji w Algierii przybierał postawę zwolennika demokracji". Mer IV dzielnicy Paryża Christophe Girard uznał wtorkowe zdarzenie za "dowód, że doskonale działa plan Vigipirate (system nadzoru antyterrorystycznego), jak i operacja 'Sentinelle'", której celem jest patrolowanie najważniejszych obiektów w całym kraju. Następnie szef francuskiego MSW podziękował policjantom, którzy "wykazali zimną krew i bezbłędnie zareagowali na napaść". Według ministra pozwoliło to uniknąć ataku na bardzo licznych w tym miejscu turystów.
Komentatorzy występujący w specjalnych programach telewizyjnych i radiowych, głównie działacze policyjnych związków zawodowych, zwracali uwagę na "młody wiek i krótki staż zawodowy funkcjonariuszy". Związkowcy z naciskiem mówili o "straszliwym niebezpieczeństwie, czyhającym na każdym kroku na ich kolegów". Powtarzały się ironiczne uwagi o "padających tu i ówdzie żądaniach rozbrojenia policjantów w celu uniknięcia napięć podczas ich interwencji".
Od terroryzmu wypracowanego do terroryzmu prymitywnego
Komentatorzy zgodnie twierdzą, że, jak to sformułował dziennikarz Jean-Michel Helvig, "nie ma stuprocentowego zabezpieczenia przed zabójcami wynurzającymi się znikąd". "Można natomiast udoskonalić wyposażenie i wyszkolenie sił porządkowych, pamiętając, że w walce z terroryzmem tak samo liczy się osaczenie i unieszkodliwienie terroryzmu, jak i zniszczenie ośrodków dowodzenia i propagandy" - wskazał. - Ten atak ukazuje, że od terroryzmu wypracowanego, przeszliśmy do terroryzmu prymitywnego – powiedział szef MSW po wieczornym spotkaniu z policjantami. Spotkany przed katedrą oficer żandarmerii ubolewał natomiast, że "jeden człowiek z młotkiem jest w stanie zdezorganizować życie stolicy". We wtorek, jeszcze ok. godz. 20 wokół Notre Dame zaparkowanych było kilkanaście wozów policyjnych. Dziesięciu funkcjonariuszy, wśród nich dwie kobiety, sprawdzało zawartość toreb oraz kontrolowało osoby wchodzące bocznym wejściem na nabożeństwo. Zamach sparaliżował serce Paryża na wiele godzin. Do końca dnia zamknięto wszystkie sklepy i kawiarnie na sąsiednich ulicach. Wyłączono z ruchu trzy ważne stacje metra.
Autor: arw/sk / Źródło: PAP