Francuskie służby spodziewają się aktów przemocy po zakończeniu drugiej tury wyborów parlamentarnych nad Sekwaną, które odbywają się w niedzielę. Pod uwagę brana jest możliwość starć z udziałem aktywistów radykalnej lewicy i radykalnej prawicy. W Paryżu zmobilizowano pięć tysięcy funkcjonariuszy policji - donosi dziennik "Le Figaro".
W niedzielę we Francji odbywa się druga tura wyborów parlamentarnych. Od ich wyników zależy to, czy władzę we Francji obejmie skrajnie prawicowe Zjednoczenie Narodowe, dawny Front Narodowy Marine Le Pen.
CZYTAJ WIĘCEJ: "Wzajemne oskarżenia i apele o mobilizację". II tura wyborów do Zgromadzenia Narodowego we Francji
Sondaże najwięcej miejsc we francuskim parlamencie dają skrajnej prawicy, choć nie na tyle dużo, aby mogła samodzielnie utworzyć rząd. Na drugim miejsce znajduje się sojusz partii lewicowych – Nowy Front Ludowy, a za nim partie centrowe skupione wokół prezydenta Emmanuela Macrona.
Policja szykuje się na zamieszki
Perspektywa zwycięstwa skrajnie prawicowego Zjednoczenia Narodowego (RN) i zdobycia przez tę partię większości względnej lub bezwzględnej w parlamencie sprawia, że siły strzegące porządku niepokoją się możliwymi działaniami skrajnej lewicy.
Jak ocenia policja, istnieje ryzyko starć między najbardziej radykalnymi elementami obu obozów - bądź niezadowolonych z porażki, bądź świętujących zwycięstwo.
Po pierwszej turze 30 czerwca odnotowano 37 incydentów w różnych miastach. Teraz ich liczba może wzrosnąć do około setki.
Minister spraw wewnętrznych Francji Gerald Darmanin podał w piątek, że w kampanii przed wyborami parlamentarnymi zarejestrowano 51 fizycznych ataków na kandydatów politycznych, ich asystentów lub działaczy partyjnych.
W całym kraju w niedzielę zmobilizowano 30 tys. funkcjonariuszy.
Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: Pierre Crom/Getty Images