Bayrou został powołany na stanowisko premiera w grudniu 2024 roku i był już piątym szefem rządu od czasu rozpoczęcia drugiej kadencji prezydenckiej Emmanuela Macrona w roku 2022.
Przeciwko udzieleniu rządowi wotum zaufania głosowało 364 deputowanych Zgromadzenia Narodowego (niższej izby parlamentu), a za - 194 posłów. Wstrzymało się zaś piętnastu.
Prezydent Macron "przyjmuje do wiadomości" upadek rządu Bayrou w wyniku głosowania w parlamencie i "powoła nowego premiera w najbliższych dniach" - oznajmił Pałac Elizejski w komunikacie.
Bayrou, sojusznik polityczny Macrona, szef centrowej partii MoDem, utrzymał się na stanowisku zaledwie dziewięć miesięcy. Jego mniejszościowy rząd od początku zagrożony był wotum nieufności ze strony opozycji z lewej i prawej strony sceny politycznej.
Premier przedstawił w lipcu projekt budżetu na 2026 rok przewidujący oszczędności w wys. 44 mld euro. Opozycja uznała go za niesprawiedliwy i obciążający gorzej sytuowanych obywateli. Mimo to premier zażądał głosowania nad wotum zaufania, argumentując, że przed negocjacjami w sprawie konkretnych rozwiązań w budżecie konieczna jest zgoda w sprawie diagnozy sytuacji, czyli stanu finansów publicznych.
Przed głosowaniem nad losem swego gabinetu premier ostrzegał, że sytuacja kraju jest ciężka, potrzeba naprawy finansów publicznych i żadna zmiana gabinetu sama w sobie nie rozwiąże problemów. - Rzeczywistość pozostanie nieubłagana - nadal rosnąć będą wydatki, a ciężar zadłużenia, już nieznośny, będzie coraz większy i coraz kosztowniejszy - mówił Bayrou.
Prognozy dla Francji niepewne
Premier, tak jak we wszystkich ostatnich wypowiedziach w mediach, zarysował mroczny obraz sytuacji finansowej kraju. Podkreślił, że od lat dwutysięcznych Francja produkuje mniej niż jej sąsiedzi. Wspomniał o "ogromnym pytaniu o model socjalny" Francji i nierównowadze demograficznej, związanej ze starzeniem się społeczeństwa.
- Prognozy dla nas są niepewne - ostrzegł, przypominając, że od pół wieku Francja nie miała zrównoważonego budżetu. Rysując obraz rosnącego i coraz bardziej obciążającego kraj zadłużenia, zauważył, że wierzycielami Francji są głównie cudzoziemcy. Porównywał zależność zadłużonego kraju do podporządkowania go w sposób militarny. - Zdominowani przez armię czy przez naszych wierzycieli, (...) w obu wypadkach tracimy wolność - powiedział premier.
- Mówicie mi, że chcę iść za szybko, bo statek jeszcze płynie, nie trzeba niepokoić pasażerów i załogi - mówił Bayrou. Jednak - przekonywał - konieczne są bezzwłoczne działania, "mobilizacja wszystkich" i wysiłek ze strony każdego. Oskarżył opozycję, że sprzymierzyła się przeciwko rządowi i wspomniał o przygotowywanym "chaosie". Zaapelował do sumienia każdego z deputowanych.
Le Pen: chcemy wyborów
W imieniu socjalistów szef ich frakcji Boris Vallaud przekonywał podczas poniedziałkowej debaty, że na czele nowego rządu powinien stanąć polityk z lewicy. PS deklarowała chęć sformowania rządu, ale byłby to – tak jak w przypadku gabinetu Bayrou – rząd mniejszościowy.
Występując w parlamencie przed głosowaniem, którego wynik był spodziewany, liderka Zjednoczenia Narodowego (RN), czyli skrajnej prawicy, Marine Le Pen oznajmiła, że prezydent powinien ogłosić nowe wybory parlamentarne. Powołanie nowego rządu, który wywodziłby się z centrum, tak jak rząd Bayrou, "oznaczałby instytucjonalną stagnację kraju”" - oceniła i ostrzegła, że nowy premier z tego obozu "nie przetrwa prawdopodobnie debaty nad budżetem" na 2026 rok. Uznała, że rozwiązanie obecnego parlamentu jest w tej sytuacji "obowiązkiem". - Wielki kraj, taki jak Francja, nie może żyć z papierowym rządem - oznajmiła.
Le Pen zapewniła, nawiązując do wyborów, które odbyłyby się po ewentualnym rozwiązaniu parlamentu, że jej partia będzie gotowa sformować rząd - jeśli tylko uzyskałaby "wyraźny mandat, czyli większość absolutną".
Autorka/Autor: adso
Źródło: Reuters, PAP, tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: PAP/EPA/CHRISTOPHE PETIT TESSON