Faworyt republikanów wchodzi do gry


Lider wyścigu republikanów do nominacji w przyszłorocznych wyborach prezydenckich w USA, gubernator Teksasu Rick Perry, pierwszy raz wystąpił w debacie telewizyjnej ze swymi partyjnymi rywalami. I zdominował, wraz ze swym głównym rywalem Mittem Romney'em, dyskusję w bibliotece-muzeum prezydenta Reagana w Simi Valley w Kalifornii.

Konfrontacja potwierdziła, że Perry, konserwatywny polityk prowadzący obecnie w sondażach, liczy przede wszystkim na poparcie prawicowej Tea Party, natomiast Romney odwołuje się do bardziej umiarkowanego establishmentu w Partii Republikańskiej.

Spór o teksański "cud gospodarczy"

Perry chwalił się, że za jego kadencji, tzn. od 2001 roku, w Teksasie przybyło prawie 40 proc. wszystkich miejsc pracy stworzonych w całych Stanach Zjednoczonych. W okresie ponad 9-procentowego bezrobocia i stagnacji gospodarczej w kraju, sukcesy Teksasu przysparzają gubernatorowi wielu zwolenników.

Były gubernator Massachusetts, Mitt Romney jednak ripostował, że teksański "cud gospodarczy" nie jest zasługą Perry'ego, lecz jego poprzedników, gdyż już wcześniej istniały tam korzystne warunki dla biznesu, tj. niskie podatki, brak stanowych podatków dochodowych i niewielkie regulacje rządowe.

- To są cudowne rzeczy, ale gubernator Perry chyba nie sądzi, że to on je stworzył. Gdyby próbował to powiedzieć, to byłoby tak, jak kiedy Al Gore twierdził, że wynalazł internet - ironizował Romney, nawiązując do słynnej gafy byłego wiceprezydenta.

Perry odcinał się wytykając Romeney'owi, że chociaż ma za sobą osiągnięcia w biznesie, za jego rządów w Massachusetts stan ten miał wysokie bezrobocie.

Ostry język Perry'ego

Gubernator Teksasu nie wycofał się też ze swoich kontrowersyjnych, radykalnych wypowiedzi, o które pytali go prowadzący debatę dziennikarze telewizji MSNBC.

Oświadczył m.in., że nadal uważa, że państwowy fundusz emerytalny Social Security to "kłamstwo" i "piramida Ponziego". Wcześniej wezwał do likwidacji funduszu i zastąpienia go prywatnymi rachunkami emerytalnymi.

Być może czas w tym kraju użyć trochę prowokacyjnego języka. Rick Perry

Perry'emu chodziło o słynne oszustwo z lat 20-tych ub. wieku autorstwa Charlesa Ponziego, polegające na wyłudzaniu od ludzi pieniędzy na rzekomy fundusz inwestycyjny obiecujący niezwykle wysokie zwroty, z którego procenty wypłacano nie z zysków z inwestycji, lecz wkładów nowych klientów - aż do ich wyczerpania.

Zdaniem gubernatora, Social Security też będzie w przyszłości niewypłacalny, więc młodych Amerykanów wprowadza się w błąd, gdy wpłacają na niego podatki - obowiązkowe dla wszystkich obywateli.

Romney skrytykował Perry'ego za jego wypowiedź. - Nie można mówić takich rzeczy dziesiątkom milionów Amerykanów, którzy żyją z Social Security. Kandydat na prezydenta powinien się starać ratować Social Security - oświadczył.

Perry jednak upierał się, że z funduszem "tak właśnie jest", jak on go ocenia, i "Amerykanie to wiedzą". - Być może czas w tym kraju użyć trochę prowokacyjnego języka - dodał.

Wszyscy kontra faworyt

Perry nie zawahał się też potwierdzić, że nie wierzy, by w ostatnich dziesięcioleciach następowało ocieplanie się klimatu spowodowane działalnością człowieka.

Spotkało się to z repliką innego uczestnika debaty, byłego gubernatora Utah, Jona Huntsmana. Powiedział on, że "Republikanie nie mogą odwracać się od nauki".

Z nieoczekiwanej strony zaatakował Perry'ego kongresman Ron Paul, nieformalny przywódca libertarianów - zwolenników minimalizacji roli rządu w USA. Przypomniał on, że w latach 90. Perry chwalił plan reformy ochrony zdrowia opracowany przez Hillary Clinton (ówczesną Pierwszą Damę), odrzucony przez Kongres jako projekt rozbudowy biurokracji federalnej.

Gubernator bronił się, że był wtedy komisarzem ds. rolnictwa w administracji Teksasu i podobały mu się niektóre elementy planu, ale całego go nie znał.

Inni się nie liczyli

Pozostali uczestnicy dyskusji stanowili raczej tło dla Perry'ego i Romney'a.

Były przewodniczący Izby Reprezentantów, Newt Gingrich, oskarżył media, że chcą skłócić ze sobą republikańskich kandydatów, gdyż sprzyjają prezydentowi Obamie.

Perry przejmuje elektorat Tea Party od równie radykalnej kongresmanki Michele Bachmann. Do niedawna uważano ją za wschodząca gwiazdę republikanów, ale w sondażach straciła ostatnio poparcie. W debacie kongresmenka nie podjęła polemiki z Perrym, co zdaniem komentatorów jeszcze bardziej obniżyło jej szanse.

Ze spraw międzynarodowych, w dyskusji poruszono tylko sprawę interwencji USA i NATO w Libii. Bachmann skrytykowała Obamę za poparcie i udział amerykański w tej akcji. Perry tymczasem wyraził prezydentowi uznanie za udaną operację likwidacji Osamy bin Ladena przez siły specjalne USA w Pakistanie.

Źródło: PAP