Największy portal społecznościowy świata rozpoczął w czwartek przegląd tego, w jaki sposób działają w nim reklamy polityczne. Przekazał równocześnie amerykańskim kongresmenom dostęp do danych dotyczących reklam zakupionych przez podmioty z Rosji w czasie trwania i po zakończeniu kampanii prezydenckiej w USA w 2016 roku.
Decyzja Facebooka przychodzi po tym, jak wcześniej politycy w Waszyngtonie zagrozili stworzeniem regulacji, które wpłyną na działanie ukrytych reklam w czasie kampanii wyborczych w portalu - pisze agencja Reutera.
Zapowiadają więcej przejrzystości
Facebook poinformował w czwartek, że przekaże śledczym z senackiej komisji badającej możliwe mieszanie się Rosji w ostatnią kampanię prezydencką w USA dane dotyczące trzech tysięcy reklam politycznych zakupionych przez rosyjskie podmioty w ubiegłym roku.
Szef firmy, Mark Zuckerberg, powiedział w opublikowanym oświadczeniu, że równocześnie portal po raz pierwszy umożliwi wszystkim osobom wyświetlanie wszelkich reklam politycznych, które są wyświetlane w serwisie społecznościowym, niezależnie od tego, na kogo są nastawione (targetowane).
Zuckerberg zapowiedział, że Facebook będzie się domagał teraz ujawniania źródeł finansowania podmiotów wykupujących reklamy polityczne w serwisie.
Takie regulacje obowiązują w amerykańskim prawie w przypadku nadawania reklam w telewizji, ale nie w mediach społecznościowych - zwraca uwagę Reuters.
- Będziemy pracować wspólnie, by stworzyć nowe standardy transparentności w sferze reklam politycznych w sieci - dodał Zuckerberg.
Zespół Muellera już ma dokumenty
Szef Facebooka powiedział, że zmiany wyjdą naprzeciw niepokojom związanym z działalnością rządów takich jak rosyjski, które mogą używać reklam w serwisie społecznościowym do wpływania na procesy wyborcze w innych krajach.
Wcześniej we wrześniu wewnętrzny raport firmy wskazał, że jedna z takich operacji najprawdopodobniej mająca swoje źródła w Rosji doprowadziła do wydania 100 tys. dol. na trzy tysiące reklam w portalu. Miały one treści mogące prowadzić do podziałów wśród odbiorców. Początkowo Facebook odmówił Kongresowi dostępu do informacji o reklamach - pisze Reuters.
Równocześnie jednak Facebook przekazał w ub. tygodniu dane dotyczące zakupu reklam zespołowi specjalnego prokuratora Roberta Muellera, który zajmuje się śledztwem zmierzającym do wyjaśnienia wszystkich wątków związanych z ingerencją Rosji w wybory prezydenckie. Mueller i jego grupa dochodzeniowa ma też wyjaśnić, czy otoczenie prezydenta Donalda Trumpa podczas ubiegłorocznej kampanii wyborczej miało powiązania z przedstawicielami Moskwy.
Kreml: nie umiemy nawet zamieścić reklamy
Facebook nie przykazał wtedy tych samych informacji Kongresowi z obawy o zakłócenie pracy zespołu Muellera oraz o potencjalne złamanie ustawy o ochronie prywatności w komunikacji elektronicznej (Electronic Communications Privacy Act).
Czwartkowe oświadczenie Zuckerberga doczekało się już reakcji Kremla. Rzecznik rosyjskiego prezydenta Dmitrij Pieskow powiedział w piątek, że rząd Federacji Rosyjskiej nie umieszczał żadnych reklam na Facebooku. - My nie wiemy, jak umieścić reklamę na Facebooku. Nigdy tego nie robiliśmy i strona rosyjska nigdy nie była w to zaangażowana - powiedział.
W ostatnich tygodniach rola mediów społecznościowych w rozpowszechnianiu fałszywych informacji lub podżeganiu opinii publicznej jest w centrum zainteresowania komisji Izby Reprezentantów i Senatu USA ds. wywiadu, które prowadzą oddzielne śledztwa w sprawie rosyjskiej ingerencji w wybory w USA.
Autor: adso / Źródło: reuters, pap
Źródło zdjęcia głównego: wikipedia.org