Po małej awarii w słoweńskiej elektrowni atomowej Krszko nie ma już śladu. Władze siłowni podały, że działa ona już bez zarzutu.
Jak podano w oświadczeniu, reaktor wznowił pracę w poniedziałek wieczorem po kontroli przeprowadzonej przez urząd ds. bezpieczeństwa nuklearnego.
Do niewielkiego wycieku chłodziwa z pierwotnego układu chłodzenia doszło 4 czerwca. W związku z tą usterką podjęto decyzję o wyłączeniu reaktora, który trzeba było wystudzić, gdyż jego normalna temperatura robocza wynosi 300 stopni C.
Alarm w Europie
Choć słoweńskie władze natychmiast zapewniały, że awaria nie spowodowała żadnego zagrożenia, wzbudziła ona ogromne zainteresowanie w kraju i za granicą. Na początku pojawiły się nawet objawy paniki, gdy Lublana zgłosiła uszkodzenie do unijnego systemu wczesnego powiadamiania i wymiany informacji o zagrożeniach radiologicznych bądź nuklearnych ECURIE (European Community Urgent Radiological Information Exchange). Następne szczegóły zdarzenia jednak uspokoiły nastroje.
Będą dalsze elektrownie
Eksploatowana wspólnie przez Słowenię i Chorwację elektrownia dysponuje jednym reaktorem o mocy 2000 MW amerykańsko-japońskiej firmy Westinghouse. Została uruchomiona w 1983 roku. Dostawy zaspokajają 20 procent zapotrzebowanie na energię w Słowenii i w 15 procentach - w Chorwacji.
Pomimo protestów ekologów Słowenia planuje budowę do 2013 drugiego reaktora w Krszku.
Źródło: PAP, tvn24.pl