Bomby, pułapki, zabici żołnierze - taki obraz Afganistanu znamy z medialnych przekazów. Jak jednak wygląda tam codzienne życie? Sprawdził to reporter "Polski i Świata" Wojciech Bojanowski.
Najpierw odwiedził typową miejscową restaurację w Kabulu. W menu - baranina, żadnego alkoholu. - Nie wiesz, kto siedzi obok. Czy to talib, czy osoba, która wiedzie normalne życie. Nie można nikomu zaufać - mówi reporterowi TVN24 Faizullah, mieszkaniec Kabulu.
Następnego dnia ledwie kilkaset metrów od restauracji wybucha bomba. Jedna z pięciu tego dnia. Cel: przestraszyć Kabul, który organizuje międzynarodową konferencję poświęconą przyszłości Afganistanu. - Nie damy się zastraszyć - mówił przebywający kilka dni temu z wizytą na Bliskim Wschodzie szef polskiego MSZ Radek Sikorski.
Bez kamizelki
Ale realia są inne. Praktyka pokazuje, że największe sukcesy odnosi się tam, gdzie do działań udaje się zachęcić społeczność lokalną. Tak stało się na przykład w Bamianie, gdzie mieszkańcy pomagają w odbudowie posągów zniszczonych przez talibów. Bamian to obecnie najspokojniejszy region w Afganistanie. I jedyny zarządzany przez kobietę. Ale to wyjątek. Na zachodzie i południu kraju władzę sprawują wciąż talibowie.
Tymczasem ludzie starają się żyć normalnie: pracują, rodzą się, kochają. I - jak mówią - czekają na zmiany. Na czas, gdy nie trzeba będzie na lotnisku obowiązkowo zakładać kamizelki kuloodpornej.
Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24