Coraz więcej zabitych, dziesiątki ludzi w stanie krytycznym. Ogień wciąż w trzech wieżowcach

Skutki pożaru w Hongkongu
Pożar wieżowców w Hongkongu
Co najmniej 55 osób zginęło, dziesiątki rannych są w stanie krytycznym, a niemal 300 uznaje się za zaginione. To wynik gigantycznego pożaru wieżowców, do którego doszło w środę w Hongkongu. Po ponad dobie ogień wciąż trawi trzy z ośmiu konstrukcji w tym kompleksie. Płomienie ugaszono w czterech i tylko jeden budynek ich uniknął. Świadek katastrofy opowiedział Reutersowi o wielkim huku poprzedzającym pożar.

Kilka godzin po wybuchu pożaru w Tai Po - północnej dzielnicy Hongkongu - płomienie i gęsty dym wciąż spowijały ponad 30-piętrowe wieżowce. Ratownicy oblegali miejsce zdarzenia, a przerażeni mieszkańcy przyglądali się szokującemu widokowi. Po pełnej dobie od tej katastrofy sytuacja wygląda właściwie tak samo źle, a może nawet gorzej.

Z ośmiu wież kompleksu aż siedem stanęło w środę w płomieniach. Do wczesnego ranka w czwartek udało się ugasić płomienie w czterech z nich, ale w trzech pożary wciąż trwają i strażacy nie wiedzą, kiedy uda się je opanować.

Co jest przyczyną pożaru? Jeszcze nie wiadomo, ale podejrzenie pada na elementy wciąż powszechnie stosowane jako pomocnicze przy remontach i budowach - bambusowe rusztowania, siatki, którymi większość z kompleksu ośmiu wież była otoczona, oraz pianka izolująca używana przy oknach, której po remoncie nie powinno być w nadmiarze.

Bambusowe rusztowania od marca stopniowo znikają z metropolii, bo taką decyzję podjęli w końcu urzędnicy, ale jeżeli to okaże się elementem, który doprowadził do tragedii w takiej skali, to ci, którzy za remont odpowiadali, mogą się spotkać z surowymi konsekwencjami. Lokalny publiczny nadawca RTHK przekazał już w środę, że w związku z pożarem policja zatrzymała trzy osoby, którym postawi zarzut zabójstwa.

Pożar wieżowców w Hongkongu
Pożar wieżowców w Hongkongu
Źródło: LEUNG MAN HEI/PAP/EPA

Według śledczych, na jedynym wieżowcu, którego płomienie nie objęły - remontowanym wcześniej - wokół okien znaleziono bardzo wiele pianki wykorzystywanej do izolacji. Podobno w takich ilościach, w jakich nie powinno jej tam być. Mogła ona podsycać płomienie, gdy te pojawiały się na kolejnych piętrach.

Reuters pisze, że strażacy w czwartek, z powodu bardzo wysokiej temperatury i wielu spalonych materiałów budowlanych, nie mają wciąż dostępu do najwyższych pięter trzech budynków. Z dużym prawdopodobieństwem są tam uwięzieni ludzie. Czy żyją? - nie wiadomo.

Nie wiadomo też, do ilu z 2000 mieszkań w komplesie Wang Fuk Court jeszcze w ogóle nie zajrzeli. Do środy żyło tam - we wszystkich ośmiu budynkach - około 4600 osób.

Relacje mieszkańców

Jeden z mieszkańców kompleksu, 71-letni mężczyzna o nazwisku Wong, rozpłakał się, mówiąc, że jego żona została uwięziona w środku.

66-letni Harry Cheung, który od 40 lat mieszka w Block Two (drugim z ośmiu wieżowców), mówił w środę, że "usłyszał wielki hałas około godziny 14.45 (7.45 w Polsce - red.) i zobaczył wybuch pożaru w pobliskim bloku". - Natychmiast wróciłem, żeby spakować swoje rzeczy - powiedział. - Nawet nie wiem, jak się teraz czuję. Myślę tylko o tym, gdzie będę dziś spał - dodał.

Inna wieloletnia mieszkanka kompleksu powiedziała, że nadal nie udało się jej skontaktować z bliskimi mieszkającymi w sąsiednim bloku. Po spędzeniu nocy u znajomego 70-latka wróciła i zobaczyła, że jej dom wciąż płonie. - Nie wiemy, co robić - przyznała w rozmowie z Reutersem.

Wielki pożar wieżowców w Hongkongu

Bilans ofiar wzrasta z niemal z każdą godziną. W czwartek przed godz. 16. (9. rano w Polsce) służby przekazały informacje o śmierci co najmniej 55 mieszkańców. Wcześniej mówiły o 44. Rannych zaś są obecnie 72 osoby, a wcześniej było ich 29.

W sumie w szpitalach - jak pisze Reuters - są "dziesiątki" rannych w stanie krytycznym.

Szef administracji Hongkongu John Lee przekazał, że co najmniej 279 osób uważa się za zaginione, a około 900 udało się ewakuować.

Tym samym liczba zabitych, rannych, zaginionych i ewakuowanych przekracza więc jednak tylko 1300. Ilu spośród 4600 mieszkańców kompleksu znajdowało się w płonących wieżowcach, nie wiadomo. Ich los też pozostaje nieznany.

- Priorytetem jest ugaszenie pożaru i uratowanie uwięzionych mieszkańców. Drugim priorytetem jest udzielenie pomocy rannym. Trzecim priorytetem jest wsparcie w powrocie do zdrowia rannych. Następnie rozpoczniemy szczegółowe śledztwo - przekazał Lee dziennikarzom.

Zdjęcia z akcji ratunkowej ukazywały walące się na ziemię rusztowania. Spadały one m.in. na wozy strażackie zaparkowane wzdłuż ścian budynków.

Straż przekazała, że w środę udało się ugasić ogień w trzech wieżowcach, ale w czterech walka w czwartek wciąż trwała. Oznacza to, że pożar nie objął tylko jednego z ośmiu wieżowców.

To był najtragiczniejszy pożar w Hongkongu od czasu, gdy w listopadzie 1996 roku w budynku komercyjnym w dzielnicy Kowloon zginęło 41 osób. Przyczyną pożaru było zaprószenie ognia podczas spawania w czasie remontu.

Reuters zwraca uwagę, że na początku grudnia w Hongkongu odbędą się lokalne wybory. Ogromnie wysokie ceny nieruchomości i warunki mieszkaniowe są jednymi z najważniejszych kwestii wywołujących wśród mieszkańców powszechne niezadowolenie.

OGLĄDAJ: TVN24 HD
pc

TVN24 HD
NA ŻYWO

pc
Ten i inne materiały obejrzysz w subskrypcji
Czytaj także: