Dziennikarz alarmuje: bezpieka przesłuchuje rozmówców


Służba Bezpieczeństwa Ukrainy (SBU) przesłuchuje ludzi kontaktujących się z zagranicznymi dziennikarzami - alarmuje korespondent niemieckiej gazety "Frankfurter Allgemeine Zeitung" Konrad Schuller. Sama SBU dementuje te doniesienia.

Informację o tym, że SBU wypytuje o działalność Schullera jego ukraińskich rozmówców, dziennikarz przekazał niezależnej gazecie internetowej "Ukraińska Prawda".

- O ile mi wiadomo, ludzie byli przesłuchiwani tylko na Ukrainie i byli to wyłącznie obywatele ukraińscy. Żaden organ nie starał się odnaleźć mnie w Niemczech - powiedział korespondent.

Wyjaśnił, że SBU trafiła do jego rozmówców na podstawie artykułu, w którym zostali wymienieni z nazwiska.

SBU dementuje

SBU zaprzeczyła jego doniesieniom i oświadczyła, że działalność Schullera jej nie interesuje. "SBU nie prowadziła żadnych działań wobec korespondenta Schullera podczas jego pobytu na terytorium Ukrainy", głosi oświadczenie służby.

Jak zauważył komentator "Ukraińskiej Prawdy" Mustafa Najem, rewelacje Schullera pojawiły się tuż przed zaplanowaną na poniedziałek wizytą prezydenta Ukrainy Wiktora Janukowycza w Niemczech.

Nie pierwszy raz

W czerwcu ukraińskie służby ponad osiem godzin przetrzymywały na podkijowskim lotnisku Boryspol niemieckiego politologa Nico Langego, szefa ukraińskiego biura niemieckiej fundacji im. Konrada Adenauera.

Politolog miał wówczas usłyszeć od SBU, że nie wjedzie na Ukrainę. Źródła dyplomatyczne twierdziły, że zatrzymano go z powodu podejrzeń o próby ingerowania w wewnętrzne sprawy tego państwa. Miało to polegać na prowadzonych przez Langego próbach zjednoczenia ukraińskiej opozycji.

Ostatecznie, po interwencji władz niemieckich i ukraińskich, Lange otrzymał zgodę na wjazd na Ukrainę.

Źródło: PAP, tvn24.pl