Prezydent Jemenu Abd ar-Rab Mansur al-Hadi zrezygnował w czwartek z urzędu - poinformowały jemeńskie źródła rządowe. Szyiccy rebelianci powitali tę rezygnację z zadowoleniem. Nieco wcześniej tego dnia premier Chalid Bahah podał do dymisji swój rząd. - USA zredukowały obsadę swojej ambasady w stolicy Jemenu, Sanie, z powodu politycznego chaosu, który skłonił do dymisji proamerykańskie władze tego kraju - poinformował amerykański Departament Stanu.
Jeden z przywódców szyickiego ruchu Huti, oskarżającego Hadiego o autokratyczne rządy, Abu al-Malek Jusef al-Fiszi nazwał rezygnację prezydenta dobrą wiadomością dla kraju. Napisał na Twitterze, że "Jemen zmierza w kierunku bezpieczeństwa, stabilności, spokoju i prosperity". Zaproponował utworzenie rady prezydenckiej z udziałem ugrupowań, którym przewodzą Huti, a także armii i niektórych partii politycznych.
Jeden z doradców Hadiego powiedział agencji Reutera, że parlament zbierze się w sobotę, by zdecydować, czy przyjąć dymisję prezydenta, czy ją odrzucić. Z kolei telewizja Al-Arabija twierdzi, że parlament od razu odrzucił rezygnację Hadiego, a w piątek zbierze się na nadzwyczajnym posiedzeniu.
Premier Bahah oświadczył, podając się do dymisji wraz z rządem, że nie chce być wciągnięty w "niekonstruktywne zamieszanie polityczne". Jak pisze Reuters, najwyraźniej chodziło mu o impas między prezydentem a Huti. "Nie chcemy uczestniczyć w tym, co się dzieje bądź co się będzie działo" - napisał na Facebooku. Technokratyczny rząd Bahaha, początkowo tolerowany przez rebeliantów, został zaprzysiężony w listopadzie z zadaniem wdrożenia procesu pojednania w kraju. Był to rezultat porozumienia wynegocjowanego za pośrednictwem ONZ.
Kto rządzi krajem?
W środę jemeńska agencja SABA informowała jeszcze, że prezydent i rebelianci z ruchu Huti doszli do porozumienia w sprawie zakończenia gwałtownego kryzysu w Sanie, gdzie od kilku dni dochodziło do starć. Według tego źródła porozumienie zobowiązywało rebeliantów do wycofania się z okolic pałacu prezydenckiego i rezydencji szefa państwa, obleganych od wtorku. SABA twierdziła też, że w porozumieniu znalazł się także zapis odnoszący się do żądań Huti w sprawie zmian w projekcie konstytucji i zwiększenia ich reprezentacji w parlamencie i instytucjach państwowych.
Wciąż nie ma jasności, kto rzeczywiście pełni kontrolę nad krajem. Hadi był głównym sojusznikiem Waszyngtonu w walce z lokalnym odgałęzieniem Al-Kaidy. Ruch Huti od lat żąda autonomii dla będących jego ostoją obszarów na północy Jemenu. Członkowie ruchu Huti są wyznawcami imamizmu - głównego szyickiego nurtu uznającego 12 imamów. Ugrupowanie bierze nazwę od Husejna Badra Edina al-Hutiego, zabitego przez wojsko we wrześniu 2004 roku.
USA redukują obsadę ambasady
W czwartek Departament Stanu USA poinformował o wycofaniu części personelu dyplomatycznego ze stolicy Jemenu, Sany. Jako powód wymieniono "polityczny chaos, który skłonił do dymisji proamerykańskie władze tego kraju".
Ambasada jest nadal otwarta i będzie funkcjonowała bez zmian, choć przy zredukowanym personelu - przekazał proszący o anonimowość wysoki rangą przedstawiciel amerykańskiego resortu. USA na bieżąco monitorują sytuację i oceniają pod względem bezpieczeństwa. Obecnie nie przewiduje się zamknięcia placówki w Sanie - dodał. Liczba pracowników jemeńskiej ambasady USA została zmniejszona po raz kolejny. Nie wiadomo, ilu pracowników opuściło placówkę, ani ilu w niej pozostało.
Matecznik AQAP
Jemen jest jednym z najuboższych państw arabskich i matecznikiem Al-Kaidy Półwyspu Arabskiego (AQAP) - organizacji od kilku lat uważanej przez USA za najbardziej niebezpieczny odłam tej siatki terrorystycznej. U wybrzeży Jemenu przebiegają szlaki żeglugowe, którymi przewozi się znaczną część ropy naftowej eksportowanej przez Arabię Saudyjską i inne państwa regionu Zatoki Perskiej.
Liczący 25 milionów mieszkańców Jemen wciąż nie może odzyskać wewnętrznej stabilności po wieloletnich rządach obalonego w 2011 r. przez społeczną rewoltę dyktatorskiego prezydenta Alego Abd Allaha Salaha.
Autor: kg/kka / Źródło: PAP