|

Drony paraliżują lotniska. Sposoby na to są, ale nie w Polsce

Pokaz dronów podczas briefingu prasowego w siedzibie PAŻP
Pokaz dronów podczas briefingu prasowego w siedzibie PAŻP
Źródło: Piotr Nowak/PAP
Kopenhaga, Oslo, Monachium, Bruksela. Setki odwołanych lotów, tysiące uziemionych pasażerów i wielomilionowe straty. Pytanie, kto kierował dronami, które sparaliżowały największe lotniska w Europie, pozostaje otwarte. Podejrzenia padają na Rosję, ale śledztwa wciąż trwają. Pewne jest to, że ostatnie incydenty ujawniły poważne luki w systemach zabezpieczeń portów lotniczych. W Polsce detekcja bezzałogowych statków powietrznych wciąż zależy przede wszystkim od oczu pilotów i kontrolerów. A rynek systemów antydronowych kwitnie nam pod nosem.Artykuł dostępny w subskrypcji

"Jeśli zgłoszenia, które otrzymujemy, są prawdziwe, wygląda na to, że mamy do czynienia ze skoordynowanymi i uporczywymi działaniami, a nie z pojedynczymi, lokalnymi incydentami" - ocenia w rozmowie z TVN24+ Alejandro Rojas z Enigma Lab, największej na świecie interaktywnej bazy danych dotyczącej bezzałogowych statków powietrznych i niezidentyfikowanych obiektów latających. Aplikacja Enigma pozwala na zgłaszanie i monitorowanie takich maszyn, tworząc globalną sieć "obserwatorów nieba".

"Świadkowie z całej północnej Europy zamieszczali zgłoszenia w naszej aplikacji opisujące obiekty posiadające nietypowe światła i wykazujące niekonwencjonalne wzorce lotu. Raporty te podkreślają skalę zagrożeń dla cywilnej i wojskowej przestrzeni powietrznej" - dodaje Rojas.

Sygnały od świadków zaczęły mnożyć się pod koniec września. Noc 22 września przynosi pierwszy z nich. Nad lotniskiem w Kopenhadze - jednym z największych w Europie - pojawiają się dwa niezidentyfikowane drony. Ze względów bezpieczeństwa port zostaje tymczasowo zamknięty. Odwołane są dziesiątki lotów, co skutkuje uziemieniem tysięcy pasażerów.

Kilka godzin później do podobnego incydentu dochodzi na lotnisku w Oslo.

W tym samym tygodniu drony paraliżują także inne duńskie lotniska: w Aalborg, Esbjerg, Sonderborg, Skrydstrup oraz Billund.

To, co początkowo wydaje się incydentalnymi zakłóceniami, przeradza się w falę podobnych zdarzeń w całej Europie.

Czytaj także: