We wtorek w Parlamencie Europejskim odbyła się debata na temat Polski. To drugi raz w tym roku, kiedy PE pochylił się nad sytuacją w naszym kraju. Tym razem w debacie nie wzięła udziału premier Beata Szydło.
Za przeprowadzeniem debaty i głosowaniem nad rezolucją na temat sytuacji w Polsce opowiedziały się frakcje chadeków (EPP - EPL), socjalistów, liberałów, Zieloni oraz Zjednoczona Lewica Europejska. Przeciw była frakcja Europejskich Konserwatystów i Reformatorów, do której należy PiS, oraz eurosceptycy.
Nad rezolucją europosłowie będą głosować w środę. W czasie wtorkowej debaty polski rząd reprezentował wiceminister sprawiedliwości Marcin Warchoł, który nie zabrał jednak głosu.
Timmermans: zastrzeżenia pozostają nierozwiązane
Na początku debaty wiceszef Komisji Europejskiej Frans Timmermans oceniał działania polskich władz w sprawie rozwiązania kryzysu związanego z Trybunałem Konstytucyjnym.
Jak mówił, mimo pewnych poprawek ze strony polskiego rządu, przedmiotem troski KE pozostaje skład Trybunału, publikacja jego wyroków oraz efektywność możliwości weryfikacji konstytucyjności stanowionego prawa. Przypomniał, że w zaleceniach, jakie dla polskich władz wydała w lipcu KE, wskazano, że trzech wybranych legalnie przez poprzedni Sejm sędziów nie ma możliwości pełnienia funkcji.
Kolejnym zaleceniem, o którym przypominał wiceszef KE, jest publikacja wszystkich wyroków Trybunału, która powinna następować automatycznie, a nie powinna zależeć od decyzji władz. - Po trzecie skuteczność funkcjonowania TK nie powinna być w żaden sposób demontowana przez nowe ustawy czy reformy - mówił Timmermans. Polska dostała w lipcu trzy miesiące na poinformowanie Komisji Europejskiej o realizacji zaleceń, jakie ta wydała w ramach prowadzonej wobec naszego kraju procedury ochrony praworządności.
"Debata o nadużyciach obecnych władz"
Podczas dyskusji Janusz Lewandowski (Europejska Partia Ludowa) podkreślał, że nie jest to "debata o Polsce ani tym bardziej przeciwko niej, ale o nadużyciach obecnych władz".
Zdaniem Lewandowskiego polskie władze dopuszczają się "nadużyć", które "są zagrożeniem dla demokracji, swobód obywatelskich i obracają się przeciwko obywatelom".
Jak ocenił, w minionych latach polscy europosłowie i obywatele mieli bardzo wiele powodów do dumy. Jednak, jak dodał, "dziś nie jest powodem do dumy, jeśli Polska otwiera listę krajów o zagrożeniach dla demokracji i praworządności, wydłuża listę kłopotów UE". Lewandowski przekonywał, że tego, co złe, nie da się przysłonić mandatem uzyskanym w wyborach. - Polacy nie głosowali na paraliż Trybunału Konstytucyjnego, czystki w mediach. Polacy nie głosowali na niszczenie służby cywilnej, nieuprawnioną ingerencję w prywatność - mówił europoseł PO. Jego zdaniem debata w PE na ten temat jest dowodem na to, że "demokratyczny świat upomina się o Polskę jako członka swojej rodziny".
"Prosiłbym polski rząd: zaufajcie swemu narodowi"
- To nieprawda, że Parlament Europejski i Komisja Europejska są przeciwko Polsce, ale ustawy przyjmowane przez polskie władze są sprzeczne z zasadami UE - podkreślał z kolei szef socjalistów w PE, włoski europoseł Gianni Pittella.
- Chcę powiedzieć mieszkańcom Polski: my walczymy dla was, u waszego boku, a nie przeciwko wam - mówił Pittella. Jego zdaniem pewne działania, podejmowane przez polski rząd, zagrażają praworządności.
- Prosiłbym polski rząd: bądźcie spokojni, zaufajcie swemu narodowi. Nie możecie traktować narodu jak zakładnika swoich lęków (...) Dlaczego boicie się Trybunału Konstytucyjnego? Skąd czystki w mediach? - pytał Pittella.
"Kieruje wami głębokie uprzedzenie"
Frakcję Europejskich Konserwatystów i Reformatorów reprezentował Ryszard Legutko (PiS).
- Kieruje wami głębokie uprzedzenie do rządu polskiego i do wszystkiego, co ten rząd reprezentuje. Prawda jest taka, że jesteście państwo organicznie niezdolni do zaakceptowania faktu, że mogą istnieć rządy i partie, które różnią się od was poglądami i te poglądy mają dobre racje - podkreślał.
Przekonywał, że w wielu kwestiach, które mają być poruszone w rezolucji na temat Polski, europosłowie nie mają wiedzy. W tym kontekście wymienił m.in. działania rządu w Puszczy Białowieskiej. - Nie udawajcie, że wiecie coś w tej sprawie, bo nic nie wiecie - mówił. Odnosząc się do sytuacji mediów publicznych ocenił, że nigdy więcej niż teraz nie było w nich słyszalnych głosów z różnych stron spektrum politycznego. - Oferta medialna, która jest w dzisiejszej Polsce, jest znacznie szersza niż w innych krajach UE - powiedział. Legutko zarzucił Komisji Europejskiej, że ta łamie traktaty unijne, prowadząc wobec Polski procedurę praworządności i uzurpuje sobie trzy funkcje - oskarżyciela, sędziego i egzekutora. Poinformował, że do KE i Rady Europy zostały wysłane analizy ekspertów w sprawie TK, zlecone przez marszałka Sejmu.
- Będę bardzo szczęśliwy, jeśli przewodniczący Timmermans odpowie na argumenty w nich zawarte - zaznaczył Legutko. - Standardy, które obowiązują dziś w Polsce, są znacznie wyższe niż w wielu krajach europejskich - przekonywał polityk PiS.
"Karykaturalna mowa"
Sophie in’t Veld (Porozumienie Liberałów i Demokratów na rzecz Europy) zwróciła uwagę, że Ryszard Legutko przekroczył czas przewidziany na wystąpienie. Jego przemówienie nazwała "ośmioma minutami karykaturalnej mowy". - Chciałabym podkreślić, że dzisiejsza debata to nie debata o Polsce. Mieliśmy już podobne debaty na temat sytuacji w innych krajach. To, o co chodzi dotyczy samego sedna naszych zobowiązań w UE - mówiła. - To dotyczy samego sedna Unii Europejskiej: praworządnego państwa, praw podstawowych i demokracji - dodała.
Media, aborcja, imigranci
Barbara Spinelli (Zjednoczona Lewica Europejska) zwróciła uwagę, że nie jest to pierwszy raz, kiedy UE przywołuje do porządku państwo, które naruszyło zasady. Jako przykład podała Węgry i Włochy.
- Zwycięstwo w wyborach nie daje zezwolenia na cofanie się - mówiła. Wspomniała o sytuacji wokół Trybunału Konstytucyjnego i zmianach w mediach publicznych. Skrytykowała też postawę polskiego rządu w kwestii uchodźców i aborcji.
- Przerywanie ciąży jest już bardzo trudną sprawą, a w Polsce ryzykuje się tym, że również w przypadku gwałtu lub innych zbrodni przerywanie ciąży będzie niemożliwe - powiedziała Spinelli. - My nie ingerujemy, ale tylko przypominamy, że istnieją pewne normy i zasady, które każdy zobowiązał się przestrzegać, podpisując traktaty - dodała. - Rządzący na Węgrzech i w Polsce zapowiedzieli kontrrewolucję kulturalną, poprzez którą chcą zagwarantować swoją suwerenność, opartą tylko na korzeniach chrześcijańskich - dodała.
Dziennikarze i kobiety
Judith Sargentini (Zieloni - Wolny Sojusz Europejski) wspominała m.in. o ustawie medialnej i propozycjach zaostrzenia przepisów dotyczących aborcji. - Nie możecie ograniczać praw kobiet i dziennikarzy. Zieloni będą walczyć o ich prawa - podkreśliła.
- Wartości europejskie są ściśle związane z suwerennym myśleniem i prawem do decydowania o swoim ciele - powiedziała Zielona. - Widzimy, że rząd (polski) inaczej określa suwerenność. Chodzi tutaj o suwerenność grupową - dodała. Oceniła też, że "Polacy przez dziesięciolecia walczyli z systemem totalitarnym o demokrację. - Udało im się zaistnieć w systemie demokratycznych narodów, a teraz widać tutaj krok wstecz - powiedziała.
"Ręce precz od Polski"
Robert Iwaszkiewicz (Europa Wolności i Demokracji Bezpośredniej) ocenił, że po raz kolejny Parlament Europejski "zbiera się, aby ingerować w legalnie wybrany rząd i suwerenne, stabilne państwo europejskie".
- Nie macie, panie i panowie, odwagi, by zareagować na realne wyzwania stojące przed Europą - zwrócił się do europosłów. - Kiedy policja jest bezradna wobec szwadronów islamskich terrorystów; kiedy inne kraje walczą z widmem bankructwa; kiedy państwa europejskie upadają pod zalewem milionów nielegalnych uchodźców, ta izba zamierza dyskutować o Trybunale Konstytucyjnym - mówił.
- Ręce precz od Polski - podkreślił. - My, Polacy, nie potrzebujemy rad tej izby, nie potrzebujemy waszych mów, potrafimy rządzić sami. To wy możecie się uczyć, jak się walczy o suwerenność i wolność. Europa nie jest bezpieczna, Europa musi się przebudzić - zaznaczył.
"Zapomnieliście, gdzie wasze miejsce"
Głos zabrał także Stanisław Żółtek (Europa Narodów o Wolności). - Prawdą jest, że dwie główne siły polityczne w Polsce, czyli PiS oraz PO, próbują zdobyć całą władzę i pod przykrywką dobra wspólnego zagarnąć mienie i wolności obywateli - mówił.
- Urzędnicy Unii stanęli tylko po tej stronie, która przed nimi klęka. Instytucją, która najbardziej kradnie nam wolność i ogłupia, jest sama Unia Europejska - podkreślał.
Komisarzom zarzucił, że "zapomnieli, gdzie jest ich miejsce". - Chcecie rządzić swoimi panami, czyli narodami, które was mianowały poprzez swoje rządy. Zajmijcie się lepiej tym, co sami stworzyliście, czyli napływem zarazy islamskiego terroru - stwierdził.
"Ingerujemy w wewnętrzne sprawy"
Jako ostatni głos zabrał Zoltan Balczo (niezrzeszony), który ocenił, że dyskusja na temat Polski świadczy o tym, iż jej inicjatorzy "nie zrozumieli przesłania Brexitu".
- W przypadku debaty na temat Polski ingerujemy w wewnętrzne sprawy tego kraju - stwierdził. - Chodzi o to, że niektóre osoby zasiadające tutaj nie chcą zaakceptować większej roli tradycji chrześcijańskiej w Polsce w porównaniu z innymi krajami - mówił.
"Nikt mnie nie oskarży o działania przeciwko Polakom"
Na sam koniec po raz kolejny wypowiedział się Frans Timmermans.
- Moje życie zawodowe od samego początku, jako studenta, było skoncentrowane na zamykaniu podziałów w Europie i burzeniu dyktatur komunistycznych, które funkcjonowały na połowie obszaru Europy. Polakom udało się to osiągnąć i jest to jedno z największych zwycięstw w historii europejskiej. Nikt mnie nie oskarży o działania przeciwko Polakom - mówił. Timmermans, który zajmuje się w KE procedurą ochrony praworządności, jaką od stycznia objęta jest Polska, odpierał w ten sposób stawiane wobec niego oskarżenia o działanie na szkodę Polski. Jak przekonywał, spór dotyczący sytuacji wokół TK odbywa się pomiędzy Trybunałem i rządem. - Nic więcej i nic mniej - oświadczył. Odpowiadając broniącemu działań władz w Warszawie Ryszardowi Legutce wiceszef KE podkreślał, że rząd nie może podważać niezależności sądownictwa i Trybunału Konstytucyjnego, a tak się dzieje, jeśli chce decydować, które orzeczenia publikuje, a które nie. - Jeśli pan zaakceptuje, że niezależność wymiaru sprawiedliwości jest kluczową częścią poszanowania państwa prawa, to jak się to dzieje, że w Polsce władza wykonawcza może wybierać, czy może publikować, czy nie, orzeczenia najwyższego trybunału w kraju, w oparciu o to, czy mu się to orzeczenie podoba, czy nie podoba? To nie odpowiada zasadzie niezależności wymiaru sprawiedliwości - zwrócił się do eurodeputowanego PiS Timmermans.
Autor: kg/kk / Źródło: PAP, TVN24
Źródło zdjęcia głównego: tvn24