Francuska prasa bardzo nisko ocenia środową debatę telewizyjną Emmanuela Macrona i Marine Le Pen przed drugą turą wyborów prezydenckich. "Historia debat prezydenckich nie zyskała na tym spotkaniu" – osądza "Le Figaro". "Nieskładna forma, a w treści nic nowego" – komentuje regionalny dziennik "Ouest-France".
"Doprawdy, Marine Le Pen jest nie na poziomie. Wiele można mieć zastrzeżeń do programu Emmanuela Macrona, ale nie (powinno się tego zgłaszać - red.) w taki sposób" - podkreśla Laurent Joffrin, redaktor naczelny lewicowego dziennika "Liberation".
"Rozmowa głuchych"
"Historia debat prezydenckich nie zyskała na tym spotkaniu" – osądza z kolei centroprawicowy dziennik "Le Figaro", który debatę nazywa "rozmową głuchych".
Komentator "Le Figaro" Guillaume Tabard w podsumowaniu debaty ocenia, że Le Pen przyjęła w niej postawę "kandydatki oburzenia", a Macron "kandydata rozwiązań". Oboje, używając różnej logiki, zwracali się do różnych wyborców, dzięki czemu być może uda im się umocnić swój twardy elektorat, ale zrazi to do nich wielu niezdecydowanych wyborców, których w tych wyborach prezydenckich jest więcej niż zazwyczaj - przewiduje Tabard.
Według liberalnego "Le Monde" Le Pen "poruszała się pośród wielu niedokładności i kłamstw, ale i kandydat En Marche! (czyli Macron) bynajmniej nie zawsze szanował fakty". Inne media publikują długi wykaz zdań, w których kandydaci minęli się z prawdą.
Ostra wymiana oskarżeń
Marine Le Pen i Emmanuel Macron starli się w środę wieczorem w debacie telewizyjnej. Była to, jak podkreślali pierwsi komentatorzy, ostra wymiana oskarżeń, a nie dyskusja na argumenty. W efekcie debata nie była na poziomie odpowiednim do wagi najwyższego urzędu w państwie.
Już na początku debaty Marine Le Pen nazwała swego konkurenta "kandydatem dzikiej globalizacji", "uberyzacji", "brutalności społecznej" i "projektu poćwiartowania Francji". Zwracała się do niego "panie ministrze", aby przypomnieć, że był w rządzie bardzo niepopularnego obecnego prezydenta François Hollande’a.
Emmanuel Macron odpowiedział, że Le Pen jest "prawdziwą dziedziczką nie tylko nazwiska, ale i 40 lat skrajnej prawicy". (To jej ojciec Jean-Marie Le Pen założył Front Narodowy, na którego czele stała do pierwszej tury obecnych wyborów - red.).
Le Pen kilka razy zarzuciła Macronowi kłamstwo i "nienawiść do Francji", a on odpowiadał, że mówi "głupstwa", "byle co" lub że "nie wie, o czym mówi". Obydwoje atakowali także swoje propozycje gospodarcze.
Macron faworytem sondaży
Według sondażu zamówionego przez stację telewizyjną BFMTV 63 proc. telewidzów uznało, że Macron był "bardziej przekonujący", a 34 proc. powiedziało tak o Le Pen. 12 proc. wśród osób, które w pierwszej turze wyborów głosowały na kandydatkę skrajnej prawicy, uważa Macrona za bardziej przekonującego, podczas gdy 3 proc. jego wyborców za lepszą w debacie uznało Le Pen.
Druga, decydująca tura wyborów prezydenta Francji odbędzie się w najbliższą niedzielę, 7 maja. Według sondaży faworytem jest centrysta Macron.
Autor: mm/sk/jb / Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: Le Figaro, Le Monde, Ouest France, Liberation