"Nowa administracja USA będzie kontynuowała politykę ograniczonego zaangażowania"


Głównym przedmiotem rozmów prezydenta Ukrainy Petra Poroszenki z Donaldem Trumpem było zwiększenie zaangażowania USA w uregulowanie sytuacji w Donbasie – ocenia Daniel Szeligowski, analityk Polskiego Instytutu Spraw Międzynarodowych.

USA udzieliły Ukrainie wsparcia finansowego i militarnego w związku z naruszeniem jej suwerenności i integralności terytorialnej przez Rosję, jednak nowa amerykańska administracja nie wypracowała jeszcze spójnej polityki wobec Kijowa – ocenia w komentarzu Daniel Szeligowski, analityk Polskiego Instytutu Spraw Międzynarodowych (PISM).

Apel o utrzymanie sankcji

Zdaniem Szeligowskiego, w Kongresie, mimo zgodności stanowisk zarówno Republikanów, jak i Demokratów, kilkukrotnie w ciągu czterech lat nie zdołano uchwalić ustaw zobowiązujących rząd do udzielenia Ukrainie dalszego wsparcia, co oznacza, że przyznanie temu krajowi statusu głównego sojusznika spoza NATO, o co od trzech lat zabiegają władze ukraińskie, będzie mało prawdopodobne.

"Głównym przedmiotem rozmów było zwiększenie zaangażowania USA w uregulowanie sytuacji w Donbasie. Poroszenko przedstawił dowody na obecność rosyjskich wojsk na Ukrainie. Apelował też o utrzymanie sankcji wobec Rosji i pomoc w uwolnieniu ukraińskich jeńców" – zaznacza ekspert PISM.

Choć władzom w Kijowie nie udało się uzyskać amerykańskich dostaw tak zwanej broni śmiercionośnej dla armii ukraińskiej, nie zostało to wykluczone. "Ponadto Donald Trump obiecał zacieśnienie współpracy wojskowo-technicznej między oboma państwami" – pisze analityk.

Znaczenie wizerunkowe

Szeligowski podkreśla, że choć formalnie Poroszenkę w Białym Domu przyjął wiceprezydent Mike Pence, spotkanie miało dla Trumpa znaczenie wizerunkowe.

"Prezydent USA broni się przed zarzutami o powiązania z Rosją. W ostatnich dniach znalazł się też pod presją Kongresu, który dąży do formalnego uniemożliwienia mu zniesienia sankcji wobec tego kraju. Spotykając się z ukraińskim prezydentem, Trump chciał wysłać jasny sygnał, że oskarżenia o prowadzenie polityki prorosyjskiej są bezpodstawne. Warto też zaznaczyć, że miesiąc wcześniej zarzucił amerykańskim mediom poświęcenie zbyt małej uwagi jego spotkaniu z szefem ukraińskiej dyplomacji Pawłem Klimkinem" – ocenia ekspert PISM.

Jego zdaniem przystąpienie Stanów Zjednoczonych do formatu normandzkiego (dotyczącego pokojowego uregulowania sytuacji w Donbasie – red.) jest jednak mało prawdopodobne, mimo zabiegów strony ukraińskiej.

"Trump, podobnie jak Barack Obama, uważa bowiem, że uregulowaniem sytuacji w Donbasie powinny zająć się państwa europejskie" – pisze Szeligowski. I dodaje: "Niemniej nowa amerykańska administracja będzie dążyć do zwiększenia zaangażowania w negocjacje dotyczące zakończenia wojny na Ukrainie. W tym celu zapewne wznowione zostaną bilateralne konsultacje z Federacją Rosyjską, które za prezydentury Obamy prowadził asystent sekretarza stanu do spraw europejskich i euroazjatyckich (wówczas Victoria Nuland). Departament Stanu postrzega takie rozwiązanie jako szansę na nawiązanie konstruktywnej współpracy z władzami rosyjskimi, którą w kampanii wyborczej zapowiadał Trump".

Polityka ograniczonego zaangażowania

W ocenie analityka PISM w krótkim okresie nowa amerykańska administracja będzie kontynuowała politykę ograniczonego zaangażowania, prowadzoną przez swoich poprzedników.

"Za kontakty z Ukrainą odpowiedzialny będzie wiceprezydent Pence, a później także nowo mianowany asystent sekretarza stanu ds. europejskich i euroazjatyckich. Duży wpływ na politykę wobec Ukrainy może mieć sekretarz stanu Rex Tillerson, który dąży do nawiązania współpracy z Rosją i dopuszcza możliwość odejścia od wdrażania porozumień mińskich. Jednak w związku z prowadzoną przez nową administrację polityką ograniczania pomocy finansowej udzielanej przez USA państwom trzecim, spodziewać się należy zmniejszenia jej również dla Ukrainy" – podkreśla Daniel Szeligowski.

Autor: tas/sk / Źródło: PISM

Źródło zdjęcia głównego: president.gov.ua

Tagi:
Raporty: