W okresie zimnej wojny, a nawet dzisiaj, panuje powszechne przekonanie, iż wojska Układu Warszawskiego były bardzo liczne, ale technicznie ustępowały wojskom NATO. Jak wskazuje odtajniony raport CIA, to mylne przekonanie - radzieckie czołgi przez dekady deklasowały swoje zachodnie odpowiedniki.
Zgodnie z założeniami sztabowców obu bloków, największe starcie III wojny światowej miało rozegrać się w Europie. Dziesiątki tysięcy czołgów, wozów opancerzonych i miliony żołnierzy miały się zetrzeć w wielkiej bitwie na terenie obecnych Niemiec. Nawet jeśli w początkowej fazie wojny nie doszłoby do użycia broni jądrowej, to eskalację i jej użycie uznawano za nieuniknioną. Głównie z tego powodu, że wojskowi NATO realistycznie oceniali swoje szanse, a raczej ich brak, w konwencjonalnej walce z blokiem wschodnim. Sztabowcy NATO wiedzieli o tym, że armie "wolnego świata" są nie tylko mniej liczne, ale też gorzej wyposażone.
"Mity" o sile USA i NATO
Przekaz przeznaczony dla społeczeństw był jednak zupełnie inny. Wśród mieszkańców Zachodu pielęgnowano przekonanie o lepszym wyszkoleniu i uzbrojeniu wojsk NATO. Miało to przynajmniej częściowo równoważyć masową przewagę Układu Warszawskiego. Wojskowi nie chcieli wprost mówić obywatelom, iż ich siły zbrojne mogą jedynie spowolnić marsz "czerwonych" do Atlantyku i nie powstrzymają ich, jeśli nie uciekną się do broni jądrowej, której użycie zrujnowałaby cały kontynent, a nawet cały świat. Jednak, jak wynika z tajnego raportu CIA i Pentagonu z końca lat 70., prawda była taka, iż siły pancerne NATO zdecydowanie ustępowały swoim adwersarzom ze Wschodu również pod względem jakości uzbrojenia. Radzieckie czołgi i wozy opancerzone nie tylko były produkowane w olbrzymich ilościach, ale w ocenie analityków były też "zdecydowanie" bardziej zaawansowane technicznie.
W raporcie stwierdzono, że nie widać perspektyw na poprawę sytuacji aż do połowy lat 80., kiedy spodziewano się w Europie większej ilości nowych amerykańskich czołgów M1 Abrams, niemieckich Leopardów 2 i brytyjskich Challengerów 2. Wszystkie one miały być jednak co najwyżej porównywalne do kolejnych generacji czołgów radzieckich, np. spodziewanego T-80. "Tak jak każde państwo Stany Zjednoczone pielęgnują mity o swojej sile. Jednak otrzeźwiającym faktem jest to, że w wojnach światowych XX wieku naszą przewagą nie była wyjątkowa technologia i skuteczność naszej broni, ale jej masowość. Dramatem jest to, że podczas III wojny światowej rzucimy naszych żołnierzy do walki z przeciwnikiem tak uzbrojonym jak sami powinniśmy być według naszych narodowych mitów" – napisali autorzy raportu. Ostrzegali, że wielki potencjał przemysłowy USA w starciu z ZSRR nie będzie miał żadnego znaczenia z prostej przyczyny - zanim uda się go przestawić na produkcję wojenną, konflikt będzie już rozstrzygnięty.
Twarda skóra Rosjan
W raporcie postulowano znaczne zwiększenie nacisku na zdobywanie informacji wywiadowczych o rosyjskiej broni pancernej. Według autorów, lepsza znajomość potencjału ZSRR mogła pozwolić na opracowanie skuteczniejszych środków jego neutralizacji, których tak bardzo brakowało w tamtym czasie. Sugerowano też zwiększenie nakładów na opracowywanie nowego uzbrojenia dla wojsk lądowych. Autorzy nie mieli złudzeń, iż wydatki USA czy państw NATO dorównają kiedykolwiek tym ponoszonym przez ZSRR, ale mieli nadzieję na to, iż przy wykorzystaniu dokładnych danych wywiadowczych nowe uzbrojenie będzie mogło być jak najlepiej przystosowane do zwalczania tego, co sowieccy sztabowcy rzucą do walki.
W raporcie opisywano przy tym szczegółowo testy porównawcze uzbrojenia pozostającego na wyposażeniu wojsk NATO i Układu Warszawskiego na progu lat 80. Podstawowym czołgiem wojsk USA był wówczas nadal M60 Patton wprowadzony do służby na początku lat 60.. Jak wynikało z raportu, uznawano go za równorzędnego dla starszych konstrukcji radzieckich jak T-55 czy T-62. Jednak w porównaniu do nowszych T-64 czy T-72 wóz amerykański był wyraźnie słabszy. Z przeprowadzonych symulacji - opartych o dane wywiadu, których źródła ocenzurowano w odtajnionej wersji raportu - wynikało, iż amerykańscy czołgiści statystycznie musieliby oddać co najmniej dwa idealne strzały dopiero opracowywaną nowoczesną amunicją ze zubożonego uranu, aby zniszczyć rosyjski T-72. Przy użyciu standardowej amunicji musiałoby to być pięć strzałów. T-72 potrzebował natomiast do tego samego zadania statystycznie tylko jednego strzału ze swojego potężnego działa kalibru 125 milimetrów (Amerykanie i państwa NATO wykorzystywały wówczas działa kalibru 105mm). Oznaczało to, że załoga natowskiego M60 musiałaby mieć wielkie szczęście, aby przeżyć i zniszczyć przeciwnika. Niewiele bardziej skuteczne miały być masowo produkowane na Zachodzie ręczne rakiety przeciwpancerne, które oficjalnie przedstawiano jako jeden z atutów NATO w starciu z radzieckimi czołgami. Starsze rakiety Dragon miały od 18 do 42 procent szans na zniszczenie T-72, w zależności od przyjęcia optymistycznych lub pesymistycznych danych na temat jego pancerza. W przypadku nowszych rakiet TOW perspektywy nie były wiele lepsze. Szanse wynosiły od 16 procent do 48. Była to niewesoła perspektywa dla żołnierzy, którzy w najlepszym wypadku mogli pokonać czołg wroga co drugą rakietą. Na dodatek symulacje prowadzono zakładając idealne warunki strzału i nie brano pod uwagę ewentualnego nietrafienia w cel. Żołnierzom nikt tego jednak nie mówił.
Słabsi, ale zwycięscy
Autorzy raportu nie upatrywali wielkiej nadziei nawet we wprowadzanym właśnie do służby czołgu M1 Abrams, który był nieporównywalnie nowocześniejszy od poprzedniego M60. Spodziewano się, że kiedy nowe czołgi w większych ilościach trafią do Europy, czyli w połowie lat 80., w ZSRR będzie już trwała masowa produkcja T-80, porównywalnych czołgów nowej generacji. Perspektywy były więc niewesołe. Podkreślano przy tym, że różnica w jakości uzbrojenia nie wynikała z tego, iż radzieccy naukowcy i inżynierowie posiedli jakieś tajemnicze umiejętności i technologie. Po prostu w krajach zachodnich znacznie mniej inwestowano w zbrojenia i nie kładziono na nie takiego nacisku. W ZSRR masowa produkcja czołgów była natomiast związana z komunistyczną ideologią ekspansji i co dekadę wprowadzano nowy model, wyraźnie lepszy od poprzedniego. Na Zachodzie proces ten trwał dwa razy dłużej. Na szczęście dla żołnierzy USA i innych krajów NATO nigdy nie doszło do wielkiego sprawdzianu na polach i w miastach Niemiec. Z raportu wynika, iż walka brutalnie odsłoniłaby ukrywane słabości wojsk zachodnich, które nie byłyby w stanie stawić istotnego oporu Układowi Warszawskiemu. Jedynym ratunkiem pozostawała broń jądrowa, która niezaprzeczalnie odegrała wielką rolę w zapobieżeniu III wojnie światowej, czyniąc potencjalny atak zbyt kosztownym. A Zachód koniec końców wygrał Zimną Wojnę właśnie dzięki temu, że nie trwonił tak wielkiej części swoich budżetów na wojsko. Paradoksalnie gospodarka ZSRR zawaliła się między innymi dla tego, iż Armia Czerwona miała wielką liczbę czołgów znacznie lepszych niż NATO.
Autor: Maciej Kucharczyk\mtom / Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: US DoD