Gdyby woda ze środka Costy Concordii dostała się w sposób niekontrolowany do środowiska, mogłaby spowodować duże skażenie - powiedział we "Wstajesz i wiesz" komandor Robert Szymaniuk z Ośrodka Szkolenia Nurków i Płetwonurków WP. Tłłumaczył w ten sposób, dlaczego władzom Włoch zależało na przetransportowaniu statku w całości, a pociętego na części, co znacznie ułatwiłoby operacje. Dziś rozpoczął się transport wraku do portu w Genui.
Szymaniuk wyjaśnił, że operacje podnoszenia wraków są bardzo złożone, a w przypadku Costy Concordii dodatkowym utrudnieniem była wielkość. - Jest to jednostka o długości 290 metrów, 106 metrów szerokości i 8 metrów zanurzenia - przypomniał.
Dodał, że tego typu operacji, jak wyciąganie wraku, nie da się przeprowadzić szybko. - Była ona podzielona na kilka fragmentów. W pierwszej kolejności zabezpieczano jednostkę przed osunięciem, następnie przygotowano się do fazy prostowania wraku. To musiało trwać - podkreślił Szymaniuk.
Wyjaśnił, że początkowo zakładano, iż wrak zostanie zdemontowany na miejscu przy wyspie Giglio.
- Rząd Włoch nalegał jednak, aby jednostka została podniesiona. Chodzi przede wszystkim o możliwość skażenia środowiska naturalnego i nie mówimy tylko o tym, że do wody mogłyby się dostać materiały ropopochodne, ale też o tym, że woda ze środka wraku mogłaby, gdyby wydostała się w sposób niekontrolowany, skazić środowisko naturalne wokół wyspy - powiedział Szymaniuk.
- To właśnie determinowało wybraną metodę - dodał.
Wyjaśnił też, że pozostawienie Costy Concordii na dnie mogłoby spowodować duże zagrożenie dla środowiska.
Z minimalną prędkością
W ciągu ostatnich 10 miesięcy statek został podniesiony i ustawiony tak, by utrzymywał się na powierzchni wody. Do portu w Genui wyruszył w obstawie holowników i kilkunastu jednostek zabezpieczających.
- Prędkość holowania została ustalona na dwa węzły, nie jest to dużo, to prędkość minimalna - wyjaśnił Szymaniuk.
Dodał, że wrak ma do pokonania 190 mil i ma dotrzeć do Genui w niedzielę, choć czy tak się ostatecznie stanie, zależy od pogody.
Wrak zostanie tam zdemontowany, a operacja ta - z udziałem tysiąca osób - ma potrwać prawie 2 lata.
Wycieczkowiec Costa Concordia rozbił się w styczniu dwa lata temu u wybrzeży wyspy Giglio. Zginęły 32 osoby.
Autor: MAC//rzw / Źródło: tvn24