- Tatusiu, czy kiedyś będę prawdziwą księżniczką? - podobne pytanie zapewne usłyszał niejeden ojciec kilkuletniej dziewczynki. Większość liczy na to, że dziecko zapomni o sprawie, co się z czasem zazwyczaj dzieje. Pewien Amerykanin zrobił inaczej. Udał się na bezludne pogranicze Egiptu i Sudanu, gdzie zatknął flagę i ogłosił powstanie nowego państwa. Siebie obwołał królem, a córkę księżniczką.
Jak zadeklarował na Facebooku Jeremiah Heaton, "królestwo Sudanu Północnego" powstało 16 czerwca 2014 roku. Wówczas Amerykanin zatknął flagę zaprojektowaną przez swoje dzieci na bezludnym i pustynnym skrawku pogranicza Egiptu i Sudanu, nazywanym Bir Tawil.
Pustynia, której nikt nie chciał
Pomysł wyprawy na drugi koniec świata pojawił się kilka miesięcy temu. Jeremiah Heaton bawił się z sześcioletnią córeczką Emily, która zadała przytoczone na wstępie ważne dla niej pytanie. Tato odpowiedział: "Oczywiście, że kiedyś będziesz prawdziwą księżniczką". Heaton, pracownik górnictwa z Abingdon w stanie Wirginia, szukał sposobu, aby spełnić życzenie córeczki. Rozwiązaniem okazał się Bir Tawil. To obszar o powierzchni około dwóch tysięcy kilometrów kwadratowych na wschodnim odcinku granicy Egiptu i Sudanu. Od końca XIX wieku nie ustalono dokładnego przebiegu linii granicznej i formalnie tymczasowo teren pozostaje pod kontrolą Kairu. Ani Sudan, ani Egipt nie są zbyt zainteresowane tym pustynnym i praktycznie bezludnym skrawkiem terenu. Ważny jest dla nich położony dalej na wschód znacznie większy i cenniejszy "Trójkąt Hala'ib", który kontroluje Sudan, ale pod którego adresem roszczenia wysuwa również Egipt. Kair chce uznania przebiegu granicy wzdłuż 22 równoleżnika, co dałoby mu "Trójkąt" a Sudanowi - Bir Tawil. Chartumu to nie zadowala. Żaden z krajów nie pożąda Bir Tawil.
Z flagą na koniec świata
Niecodzienną sytuację postanowił wykorzystać Heaton.W czerwcu wyruszył na wyprawę do Bir Tawil i zatknął tam wspomnianą flagę. Ogłosił się królem "Królestwa Sudanu Północnego", a córeczkę, w dniu jej siódmych urodzin - księżniczką. Jak twierdzi Amerykanin, Bir Tawil było ostatnim niezajętym skrawkiem Ziemi, a jego metoda proklamacji "królestwa" jest jak najbardziej legalna, bo w przeszłości często korzystali z niej kolonizatorzy. Mężczyzna zapewnił, że wybierając się na wyprawę miał "pełne poparcie rządu Egiptu". Teraz będzie starał się o uznanie królestwa na arenie międzynarodowej. Zwrócił się już do Unii Afrykańskiej i liczy na pozytywne nastawienie do swojej sprawy. Amerykańskie media próbowały uzyskać komentarz ambasad Egiptu i Sudanu w Waszyngtonie, ale bezskutecznie. Jak oznajmił Heaton, teraz nadszedł czas na kolejny etap jego planu. "Księżniczka" Emily ma chcieć czynić dobro i chciałaby, aby Bir Tawil stało się "rolniczym rajem", zapewniając dość żywności jego nielicznym koczowniczym mieszkańcom. Może to być trudne zadanie. To przecież pustynia.
Autor: mk//rzw / Źródło: "Washington Post", tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: facebook | Jeremiah Heaton