453 ofiar trwających już ponad miesiąc demonstracji naliczyła się syryjska organizacja broniąca praw człowieka. W środę na obwodnicy Damaszku świadkowie zaobserwowali konwój transporterów wiozących co najmniej 30 czołgów w kierunku Dary, ogniska buntu przeciwko rządom Baszara Asada.
W Darze pięć tygodni temu rozpoczęły się protesty, których uczestnicy chcą ustąpienia prezydenta i przeprowadzenia demokratycznych reform. Od tamtego czasu prezydent Asad sukscesywnie wysyła w rejon miasta kolejne oddziały sił bezpieczeństwa z zadaniem tłumienia pokojowych demonstracji.
Według organizacji Syrian Observatory for Human Rights w Darze i innych miastach Syrii zginęło do tej pory od kul bezpieki i wojska co najmniej 453 osób.
We wtorek wieczorem sekretarz generalny ONZ ostro potępił Damaszek za użycie siły wobec demonstrantów, a zwłaszcza skierowanie przeciwko nim czołgów i snajperów. - To kosztowało życie setek ludzi, wielu zostało rannych - oświadczył Ban Ki Mun.
Przed spotkaniem z dziennikarzami Ban Ki Mun rozmawiał z Radą Bezpieczeństwa ONZ o sytuacji w Syrii i ewentualnych działaniach wobec prezydenta tego kraju Baszara el-Asada.
Co zrobi Unia?
W piątek nad krokami wobec Syrii zastanawiać się będą państwa Unii Europejskiej. - Wszystkie opcje są na stole - powiedział rzecznik Komisji Europejskiej Michael Mann.
Za sankcjami w środę opowiedziały się Niemcy. Jeśli śladem Berlina pójdą inne kraje, unijne sankcje z dużym prawdopodobieństwem zaczną się od zamrożenia aktywów finansowych kluczowych syryjskich polityków i wprowadzenia zakazu podróżowania dla wielu z nich.
Źródło: reuters, pap