Wzrost napięcia na Półwyspie Koreańskim dał niecodzienną okazję do obejrzenia wnętrza centrum dowodzenia Kim Dzong Una. Na zdjęciach ukazujących dyktatora "podpisującego listę celów dla wojsk rakietowych" widać wiele interesujących detali. Między innymi mapy z sugestywnymi liniami uderzenia na miasta w USA i komputer od Apple'a, co jest mało zgodne z linią pt. "śmierć USA".
Zdjęcia z centrum dowodzenia opublikowano w związku z postawieniem wojsk rakietowych Korei Północnych w stan gotowości. Kim Dzong Un podjął taką decyzję po przelocie dwóch amerykańskich bombowców B-2 w pobliżu granic jego kraju.
Apple jest z USA? To szczegół
Nie wiadomo, gdzie dokładnie wykonano dwa zdjęcia dyktatora podpisującego rozkazy. Dystrybuująca je północnokoreańska agencja KCNA nie sprecyzowała lokalizacji. Nie można stwierdzić, czy to jakieś rzeczywiste centrum dowodzenia, czy raczej zainscenizowana na potrzebę chwili scenografia. Niemniej na zdjęciach widać kilka ciekawych i zabawnych szczegółów. Na jednym zdjęciu Kim siedzi sam nad jakimiś papierami, a przy nim stoi komputer od Apple'a, jeden z nowszych iMaców. Jest to mało zgodne z urzędową linią propagandy Korei Północnej, która nieustannie atakuje USA. Wódz nie musi się jednak najwyraźniej przejmować tym, że korzysta ze sprzętu swojego największego wroga. Po swojej prawicy dyktator ma natomiast obowiązkowy szereg telefonów, jak przystało na stanowisko dowodzenia. Obok stoi odwrócona tyłem ramka ze zdjęciem. Można spekulować, co na nim jest - żona, czy raczej otaczany boską czcią dziadek Kim Ir Sen, lub niedawno zmarły ojciec Kim Dzong Il. Przy ramce stoi natomiast zagadkowe małe białe urządzenie ze złotymi zdobieniami rozmiaru smartfona.
Fantastyka na mapach
Sporą ciekawostką są mapy widoczne na obu zdjęciach. Na ścianie wisi wielka płachta przedstawiająca cały obszar Pacyfiku, w tym zachodnie wybrzeże USA z Kalifornią i prawdopodobnie Alaską (jest jednak niewidoczna w kadrze). W wielu miejscach na mapie są umieszczone zielone i żółte chorągiewki. Można się domyślać, że to oznaczenia celów uderzeń rakiet. Chorągiewki umieszczono na przykład na wyspach Guam i Okinawa, gdzie znajdują się wielkie bazy wojsk USA. Wyróżniono też Hawaje i miasta na zachodnim wybrzeżu USA, gdzie znajdują się między innymi duże bazy US Navy. Zaciekawienie mogą też budzić zagadkowe linie biegnące wokół Guam z oznaczeniami wskazującymi na kurs patrolowania okrętu lub samolotu. Przed dużą mapą ścienną umieszczono mniejszą rozpiętą na stelażu. Kawałek widocznego w kadrze napisu głosi "plan uderzenia na terytorium USA", a pod nim rozrysowano proste linie ciągnące się z Korei Północnej do Hawajów i kontynentalnego terytorium USA. Jedna z nich celuje w San Francisco lub Los Angeles, druga najprawdopodobniej Dallas w Teksasie, a trzecia w Nowy Jork lub Waszyngton.
"Lekko" przerysowany potencjał
Wszystkie te linie i chorągiewki mają zapewne przekonać osobę nieznającą się na potencjale Korei Północnej, iż Phenian jest gotowy do szerokiego uderzenia na bazy i terytorium USA. Faktycznie jest to zwykły blef. Północnokoreańskie rakiety Taepodong-2 (z których jedną przetestowano w grudniu pod oznaczeniem cywilnym Unha-3; jej szczątki wydobyte z morza poddano analizie) mogłyby ewentualne dolecieć do Alaski, ale nie do Kalifornii czy tym bardziej Waszyngtonu. Realnie zagrożona może być tylko Okinawa, która jest na granicy zasięgu rakiet No Dong. Kreski wskazujące na jakieś trasy patrolowania wokół Guam są również mrzonką, bowiem Korea Północna ma w szeregach swojego lotnictwa tylko jeden samolot o takim zasięgu - Hrabin H-5, chińską kopię radzieckiego Iła-28. Jest to jednak maszyna iście zabytkowa, wycofana z lotnictwa ZSRR już w latach 80-tych. Trudno więc uznać, aby mogła spokojnie latać wokół wielkiej bazy lotnictwa USA. Flota Kima nie ma natomiast okrętów o takim zasięgu. Ostatnie większe okręty podwodne konstrukcji ZSRR, według niepotwierdzonych informacji, wysłano na złom kilka lat temu.
Autor: mk\mtom / Źródło: tvn24.pl