Amerykańska sekretarz stanu Hillary Clinton podczas swojego afrykańskiego tournee nie tylko obiecała większe poparcie dla somalijskiego rządu, który walczy z islamistami powiązanymi z Al-Kaidą, ale też uznała wtrącanie się Erytrei w sprawy Somalii za "nie do przyjęcia".
- Jest jasne, że prezydent Barack Obama i ja chcemy rozszerzyć i zwiększyć nasze poparcie dla tymczasowego rządu federalnego - powiedziała Clinton w Nairobi na wspólnej konferencji z somalijskim prezydentem Szejkiem Szarifem Szejkiem Ahmedem.
Ahmed to były islamski radykał, który postanowił jednak - z poparciem Zachodu - stworzyć pierwszy od blisko 20 lat stabilny somalijski rząd. Clinton zapowiedziała dalszą pomoc wojskową dla jego rządu i wsparcie dla afrykańskich sił pokojowych w Somalii. Nie podała szczegółów.
Waszyngton już w czerwcu wysłał Ahmedowi broń i amunicję, aby wzmocnić siły rządowe w ich walce z islamskimi ekstremistami próbującymi przejąć władzę w kraju.
Erytrea na cenzurowanym
Przeciwko prezydentowi wystąpili bowiem ekstremiści z ugrupowania Al-Szabab, którzy otwarcie wspierają Al-Kaidę. Waszyngton podejrzewa również, że miejscowych ekstremistów wspierają setki ochotników z Afganistanu, Pakistanu i innych muzułmańskich krajów.
Ale o wspieranie Al-Szabab Waszyngton oskarża również sąsiednią Erytreę, która ma wysyłać rebeliantom broń. - Stawiamy sprawę jasno, że działania te są nie do przyjęcia. Jeśli nie ustaną, zaczniemy działać - powiedziała Clinton.
Źródło: PAP