Działalność flot atomowych okrętów podwodnych jest jedną ze szczelniej chronionych tajemnic mocarstw. Nie ulega jednak wątpliwości, że nawet pomimo zakończenia zimnej wojny, aktywność w oceanach nie ustała. Wysoki rangą amerykański admirał mówi wręcz, że Rosjanie w tym roku znacząco ją zwiększyli.
- Ujmę to w ten sposób: są wyjątkowo aktywni w domenie podwodnej. Oczywiście nie mogę mówić o szczegółach, ale wydają bardzo dużo pieniędzy - powiedział admirał Jonathan Greenert, dowódca operacyjny US Navy. Oficer stwierdził enigmatycznie, że "niewiele osób wie, o co Rosjanom chodzi".
Obowiązkowa skrytość
Przemawiając na sympozjum zorganizowanym przez think-tank The Brookings Institution oficer był bardzo powściągliwy w słowach, obrazując tym samym jaką skrytością otacza się działalność atomowych okrętów podwodnych. Admirał nie chciał zdradzać nawet najdrobniejszych informacji na temat aktywności przeciwnika, zapewne nie chcąc dać mu możliwości stwierdzenia, co właściwie wiedzą Amerykanie.
Oficer mówił jednak oględnie, że wzmożoną aktywność floty Rosjan można zaobserwować tylko pod wodą. - Jeśli chodzi o domenę nawodną, to tu już nie są tak aktywni - stwierdził adm. Greenert. - Owszem budują nowe okręty, ale niespecjalnie je wykorzystują i wychodzą nimi w morze - dodał.
Amerykański admirał mówił również szerzej o wzmożonej aktywności całego rosyjskiego wojska na tle konfliktu ukraińskiego i zaostrzenia relacji z Zachodem. Przywołał już szeroko znany fakt zdecydowanie zwiększonej liczby zwiadowczych maszyn dalekiego zasięgu nad oceanami. - W tym temacie są prawdopodobnie bardziej aktywni niż przez całą ostatnią dekadę. Widać wyraźnie, że dostali duże pieniądze - stwierdził oficer.
Rosyjski atut
Nie od dzisiaj wiadomo, że rosyjska flota stoi siłą swoich atomowych okrętów podwodnych. Trend ten zapoczątkowano jeszcze w latach 60. i pomimo pewnych prób rozbudowy sił nawodnych, to Rosjanie pod wodą upatrywali swojej siły. Była to w znacznej mierze reakcja na przytłaczającą przewagę flot NATO, której zrównoważenie wymagałoby olbrzymich nakładów, na które nie starczyło siły nawet w ZSRR.
Współcześnie wyraźnie widać, że Rosjanie utrzymują ten pogląd. Flota nawodna od rozpadu ZSRR nie dostała jeszcze żadnego nowego pełnomorskiego okrętu bojowego. Choć na ukończeniu są dwa prototypy różnych typów fregat, to nie są one zapowiedzią budowy oceanicznej floty Rosji. Nowe okręty nawodne są raczej skonfigurowane do obrony granic i stref ekonomicznych, a nie do ofensywy na szerokich wodach Atlantyku czy Pacyfiku.
W dziedzinie atomowych okrętów podwodnych Rosjanom idzie znacznie lepiej i mają większe ambicje. Trwa seryjna budowa nosicieli rakiet balistycznych typu Borej oraz dużych okrętów wielozadaniowych typu Jasień. Prowadzone są modernizacje różnych starszych "atomochodów".
Ogólnie Rosjanie posiadają 42 duże atomowe okręty podwodne różnych typów. Większość pochodzi z lat 80. i wczesnych 90. Istnieje również osiem atomowych okrętów podwodnych "specjalnego przeznaczenia", które służą do testów nowego uzbrojenia lub operacji tajnych. Jedynym rywalem Rosji w dziedzinie atomowych okrętów podwodnych są Amerykanie, którzy mają ich 72., przy czym amerykańskie maszyny średnio są nowsze.
Autor: mk\mtom / Źródło: USNI, tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: mil.ru