Protestowali przeciw polityce covidowej władz Chin. Human Rights Watch: niektórzy są nadal w aresztach

Źródło:
PAP
Manifestacja wsparcia w Toronto dla protestujących w Chinach
Manifestacja wsparcia w Toronto dla protestujących w Chinach
Reuters Archive
Manifestacja wsparcia w Toronto dla protestujących w Chinach Reuters Archive

Część osób, które zatrzymano w czasie zeszłorocznych protestów w Chinach, nadal przebywa w aresztach - alarmuje organizacja broniąca praw człowieka Human Rights Watch (HRW). Za udział w "protestach białych kartek" przeciwko polityce covidowej władz w Pekinie postawiono im zarzuty albo słuch po nich zaginął. 

Pod koniec listopada w Szanghaju, Pekinie, Wuhanie i innych chińskich metropoliach tysiące ludzi wychodziły na ulice w proteście przeciwko stosowanej wówczas polityce "zero covid" i drakońskim restrykcjom przeciwpandemicznym. Symbolem demonstracji stały się puste białe kartki papieru, pokazywane na znak sprzeciwu wobec cenzury. Część protestujących wznosiła okrzyki nawołujące do oddania władzy przez Komunistyczną Partię Chin (KPCh) i jej sekretarza generalnego Xi Jinpinga. Komentatorzy oceniali demonstracje jako największą falę protestów przeciwko polityce władz, odkąd 10 lat temu Xi objął stery w partii i kraju.

W sprawozdaniu Human Rights Watch (HRW) napisano, że władze Chin nękały lub zatrzymały dziesiątki studentów, dziennikarzy i innych osób, a szczególnie wiele kobiet, które uczestniczyły w protestach. Część z nich wypuszczono za kaucją, ale inni pozostają w aresztach, a niektórym postawiono formalne zarzuty. W przypadku niektórych nie wiadomo, gdzie i w jakich warunkach się znajdują - podkreśla organizacja.

Według HRW cztery kobiety protestujące w Pekinie - redaktorka z wydawnictwa, dziennikarka, nauczycielka i księgowa - zostały formalnie aresztowane pod zarzutem "wywoływania kłótni i sprawiania kłopotów", za co grozi im do pięciu lat więzienia. W Szanghaju słuch zaginął po dwóch uczestniczkach demonstracji przy ulicy Wulumuqi Zhonglu z 24 listopada.

26-letnia redaktorka zatrzymana w Pekinie wyjaśniła w grudniu, że spodziewa się problemów. - Gdy nagrywam ten filmik, czworo moich znajomych zostało już zabranych. Poprosiłam przyjaciół, by opublikowali go po moim zniknięciu. Innymi słowy, jeśli go oglądacie, zostałam już zabrana przez policję, tak jak moi znajomi - powiedziała na nagraniu.

"Przypuszczalnie więcej protestujących zostało aresztowanych lub przymusowo zaginęło, mimo że ich sprawy nie są publicznie znane, biorąc pod uwagę stosowaną przez chińskie władze praktykę grożenia rodzinom zatrzymanych, by zachowały milczenie" - napisano w sprawozdaniu. Wezwano Pekin do natychmiastowego wypuszczenia zatrzymanych.

Protesty przeciwko polityce "zero covid"

Agencja Reutera, która informuje o raporcie HRW, nie była w stanie niezależnie potwierdzić sytuacji wymienionych w nim osób. Chińskie ministerstwo bezpieczeństwa publicznego nie odpowiedziało na prośbę o komentarz.

Po protestach władze Chin nagle zrezygnowały z utrzymywanej od prawie trzech lat polityki "zero covid" i zniosły większość restrykcji, przeciwko którym demonstrowano, w tym lockdowny, masowe testy i wymóg przenoszenia osób zakażonych do izolatoriów. Po tej zmianie koronawirus zaczął się szerzyć w kraju praktycznie bez żadnej kontroli.

Autorka/Autor:ft\mtom

Źródło: PAP