Zdjęcia kolejnego chińskiego nowego myśliwca trafiły do internetu. Według kontrolowanej przez władze w Pekinie gazety "Global Times", maszyna określana jako J-15 "Latający Rekin", odbyła już kilka testów w powietrzu. Samolot jest wyraźnie kopią rosyjskiego Su-33, wzbogaconą o lokalne modyfikacje. J-15 ma docelowo trafić na pokłady chińskich lotniskowców.
Po raz kolejny chińscy "spottersi", polujący za pomocą aparatów na nowe konstrukcje lotnicze przechodzące testy na fabrycznych lotniskach, zdołali wydostać na światło dzienne dotychczas tajny projekt chińskiego przemysłu lotniczego. Najprawdopodobniej za wiedzą i cichym przyzwoleniem władz i służby bezpieczeństwa, tym razem na lotnisku w Shenyang, zrobiono zdjęcie odległej maszynie, określanej jako J-15 "Latający Rekin".
Reklama wirusowa
Kilka dni po trafieniu niewyraźnej fotografii do internetu, władze półoficjalnie przyznały się do istnienia nowego samolotu. Rozległy artykuł, opatrzony wyraźniejszymi zdjęciami, został opublikowany na łamach bulwarowej gazety "Global Times", pozostającej pod kontrolą państwa.
Na przełomie 2010 i 2011 roku w podobny sposób zadebiutował prototyp chińskiego myśliwca piątej generacji J-20. Być może Pekin, zadowolony z wrażenia jakie wywarła nieformalna prezentacja maszyny, która błyskawicznie obiegła sieć i przedostała się do mediów na całym świcie, zdecydował się na podobny krok w przypadku J-15.
Ze względu na rozległość Chin i sprawny aparat bezpieczeństwa, robienie zdjęć nowych maszyn zza płotu lotniska bez wiedzy i cichej zgody władz wydaje się mało prawdopodobne. Eksperci wskazują, iż chińskie władze musiały zdecydować się na rozluźnienie dotychczasowej polityki informacyjnej.
"Rekin" nad morzem
Nowa maszyna jest w wyraźny sposób "inspirowana" rosyjskim myśliwcem bombardującym Su-33. Pekin od wielu lat próbował zakupić od Rosjan Su-33, ale Moskwa konsekwentnie odmawiała przekazania sąsiadowi tej modyfikacji Su-27, opracowanej jeszcze w latach 80-tych z przeznaczeniem do operowania z lotniskowców.
Wobec oporu Rosji, Chiny zdecydowały się na mniej bezpośrednie rozwiązanie. W 2001 roku Pekin zakupił na Ukrainie prototyp Su-33, który pozostał tam po rozpadzie ZSRR. Maszyna została przetransportowana do Chin, gdzie niemal z pewnością została rozmontowana do ostatniej śrubki i gruntownie przebadana. Ponadto Chiny posiadają zakupioną w Rosji licencję na produkcję Su-27, co zapewne ułatwiło opanowanie technologii budowy kopii Su-33.
Rosjanie zdawali sobie sprawę z chińskich działań, ale szef koncernu Suchoj Michaił Pogosian przyznał, iż nie ma możliwości zrobienia czegokolwiek w tej sprawie. - Żadna kopia nie jest równa oryginałowi - próbował bronić swojego wyrobu Rosjanin, na pokazie lotniczym Farnborough 2010.
Kopia lepsza niż oryginał?
Z dostępnych zdjęć wynika, iż J-15 ma względem Su-27 trochę powiększone skrzydła, wzmocnione podwozie, składane skrzydła, hak do lądowania na lotniskowcach. Wygląda niemal identycznie jak Su-33. Prototyp pomalowano na standardowy schemat używany przez lotnictwo chińskiej marynarki.
"Global Times" podaje, że J-15 ma mieć kompletnie nowe wyposażenie względem Su-33. - Oprzyrządowania rosyjskiej maszyny już dawno stało się przestarzałe - twierdzi Lan Yun, szef specjalistycznej gazety zajmującej się tematyką morską, wydawanej w Pekinie. W J-15 mają być zamontowane wszelkie najnowocześniejsze produkty chińskiego przemysłu lotniczego.
Źródło: china-defense.blogspot.com
Źródło zdjęcia głównego: china-defense.blogspot.com