- Chile od 12 lat zwleka z podpisaniem międzynarodowej konwencji w sprawie bezpieczeństwa górniczego - przypomniał związek zawodowy górników w dniu pomyślnego zakończenia akcji ratowania 33 mężczyzn uwięzionych w kopalni San Jose.
Sekretarz generalny związku Javier Castillo przypomniał, że w Ameryce Łacińskiej tylko Brazylia i Peru ratyfikowały tę konwencję Międzynarodowej Organizacji Pracy (MOP) z 1995 roku, która weszła w życie trzy lata później. Konwencja nakazuje między innymi natychmiastowe zaprzestanie eksploatacji kopalni niewyposażonych w odpowiednie systemy bezpieczeństwa, m.in. dwie niezależne od siebie drogi ewakuacyjne górników pracujących pod ziemią.
Bezpieczeństwo przede wszystkim
Kopalnia San Jose, która została zamknięta z powodu katastrofy górniczej w 2007 roku (była to 88. katastrofa w historii tej kopalni), wznowiła wydobycie mimo niewybudowania szybu ewakuacyjnego, które nakazała jej państwowa komisja.
- Podpisanie konwencji byłby najlepszym sposobem rzeczywistego potwierdzenia deklarowanych przez polityków intencji poprawy warunków pracy w kopalniach - oświadczył Javier Castillo. Dodał, że jak dotąd, ratyfikowanie konwencji MOP nie figuruje wśród inicjatyw mających polepszyć bezpieczeństwo w kopalniach, zapowiedzianych przez prezydenta Chile Sebastiana Pinerę.
Dwuznaczność intencji
Opisywany przez półtora tysiąca dziennikarzy przybyłych z całego świata bezprecedensowy sukces akcji ratowniczej w kopalni San Jose, zorganizowanej wielkim nakładem sił i środków przez rząd chilijski, wzbudził nie tylko podziw. 79 procent uczestników ankiety przeprowadzonej przez Uniwersytet Centralny Chile uznało, że tamtejsze media "zinstrumentalizowały" przebieg akcji ratowniczej, a górnicy stali się chwilowymi "gwiazdami" mediów.
Inną refleksję świetnie przeprowadzona w Chile akcja ratownicza wzbudziła wśród meksykańskich dziennikarzy, którzy relacjonowali dokładnie jej przebieg i starania rządu chilijskiego o uratowanie górników. Znany dziennikarz Diego Enrique Osorio w lutym 2006 r opisywał tragedię 65 górników w kopalni Pasta de Canchos w stanie Coahuila w północnym Meksyku. - Nasi zginęli. Kiedy patrzę na chilijskiego prezydenta, jak wita uratowanych górników, przypominam sobie, że ówczesny prezydent Meksyku Vicente Fox nawet nie pojechał do kopalni - powiedział w czwartek.
Źródło: PAP