Rebelianci w Doniecku piszą raporty o zwolnieniu ze służby. Chcą wyjechać do Syrii, bo w Donbasie mają problemy z otrzymaniem żołdu – poinformował rzecznik administracji prezydenta Ukrainy ds. operacji antyterrorystycznej Ołeksandr Motuzjanyk.
Motuzjanyk powiedział, że w ciągu ostatnich kilku dni raporty o zwolnieniu ze służby złożyło 17 rebeliantów z 2. batalionu zmotoryzowanego w Doniecku. Rzecznik administracji prezydenta Ukrainy ds. operacji antyterrorystycznej w Donbasie, cytowany przez agencję Ukrinform, oznajmił ponadto, że powodem rezygnacji są ponoszone straty w szeregach separatystów, a także ciągle opóźnienia w wypłacie obiecanych pieniędzy.
Ołeksandr Motuzjanyk mówił także o stratach w 2. batalionie zmotoryzowanym. Wczoraj w wyniku walk z wojskami ukraińskimi w pobliżu Doniecka zginął dowódca tego oddziału, a dwóch oficerów zostało rannych.
"Pospolici bandyci"
Portal donbass.ua cytuje premiera tzw. Donieckiej Republiki Ludowej Aleksandra Zacharczenkę, który powiedział, że nie wszyscy rebelianci mogą liczyć na pieniądze od "państwa".
- Zanim powstała armia DRL, wielu uzbrojonych mężczyzn mówiło o sobie, że są ochotnikami. W rzeczywistości jednak byli to pospolici bandyci, którzy używali broni nie po to, by bronić kraju, lecz po to, by się wzbogacić – powiedział Zacharczenko w czasie konferencji internetowej z mieszkańcami Donbasu.
– Teraz wielu z tych tzw. patriotów, którzy uniknęli kary za popełniane przestępstwa, chcą jeszcze dostawać od państwa pieniądze. Tego nie będzie – stwierdził Zacharczenko.
Ukraiński analityk i deputowany do parlamentu Dmytro Tymczuk napisał na Facebooku, że "kierownictwo samozwańczych republik w Doniecku i Ługańsku podniesie pensje walczącym rebeliantom, ale tylko tym, którzy podpisali kontrakty".
Autor: tas//gak / Źródło: Ukrinform, donbass.ua, depo.ua
Źródło zdjęcia głównego: Flash-ka / Shutterstock.com