Prezydent Wenezueli Hugo Chavez zaognia stosunki z sąsiednią Kolumbią. Na granicę wysłał czołgi, a siły powietrzne postawił w stan gotowości. Chce w ten sposób zrewanżować się Kolumbijczykom, których wojsko w pościgu za lewackimi partyzantami przekroczyło granicę zaprzyjaźnionego Ekwadoru.
Kolumbijskie wojsko przekroczyło granicę Ekwadoru, gdy ścigało marksistowskich rebeliantów z FARC (Rewolucyjnych Sił Zbrojnych Kolumbii). Podczas nadgranicznej operacji lotniczej zginął Luis Edgar Devia - znany pod pseudonimem Raul Reyes oraz 18 innych członków FARC.
Na pomoc przyjacielowi
Chavez tak się zbulwersował kolumbijskim działaniem przeciwko integralności Ekwadoru rządzonego przez jego przyjaciela Rafaela Correę, oprócz wysłania czołgów nad granicę kazał również zamknąć ambasadę Wenezueli w Kolumbii i wycofać z tego kraju personel dyplomatyczny. Ostrzegł też, że działania Kolumbii mogą rozniecić wojnę w Ameryce Południowej.
Chavez szuka pretekstu
Lewicowy prezydent Wenezueli od miesięcy pozostaje w sporze dyplomatycznym z prezydentem Kolumbii Alvaro Uribe. Poszło o wenezuelską mediacją w sprawie uwolnienia więźniów uprowadzonych przez FARC. Uribe oskarża Chaveza o wtrącanie się w kolumbijskie sprawy pod pretekstem mediacji.
Chavez od wielu miesięcy pertraktuje z FARC, prowadzącą antyrządową rebelię od ponad 40 lat. W styczniu osiągnął pierwszy znaczący sukces, gdy rebelianci uwolnili dwóch prominentnych zakładników. Uribe, jak i USA oraz Unia Europejska nie chcą jednak przystać na propozycję, aby w zamian za wypuszczenie przez rebeliantów zakładników, skreślić FARC z listy organizacji terrorystycznych.
W ubiegłą środę partyzanci z FARC uwolnili za wstawiennictwem Chaveza czworo więzionych od ponad sześciu lat kolumbijskich parlamentarzystów: Glorię Polanco, Luisa Eladio Pereza, Orlando Beltrana i Jorge'a Gechema. FARC bierze zakładników zarówno dla okupu, jak i na wymianę za schwytanych przez armię partyzantów.
Źródło: PAP, tvn24.pl