Wyniki głosowania trzeba całkowicie odrzucić i zacząć wszystko od początku - oznajmiła specjalna komisja, utworzona na Haiti w celu znalezienia wyjścia z kryzysu po wyborach prezydenckich. Ich pierwsza tura miała miejsce jesienią 2015 roku, ale prezydenta nie ma do dzisiaj.
- Wybory trzeba zorganizować od początku, bo cały system wyborczy dał ciała - oznajmił Francois Benoir, były szef haitańskiego MSZ, który przewodził komisji. - Nie jesteśmy w stanie wskazać jednego winnego kandydata, jednak doszło do masowych fałszerstw - dodał. Komisja przebadała 25 procent głosów oddanych podczas pierwszej tury w październiku 2015 roku. Okazało się, że mniej więcej co trzeci nie został prawidłowo zarejestrowany w systemie i jest prawdopodobne, że został sfałszowany. W wielu wypadkach wiele głosów oddała ta sama osoba, która seryjnie potwierdzała je jednym i tym samym odciskiem palca.
Początek nowych problemów
Choć wyniki prac komisji są jednoznaczne, to najprawdopodobniej nie będą one oznaczały końca kryzysu. Wręcz przeciwnie, spodziewane jest jego zaostrzenie. Komisję utworzył bowiem wybrany przez haitański senat tymczasowy prezydent Jocelerme Privert. Nie uznaje jej między innymi zwycięzca pierwszej tury wyborów Jovenel Moise. Partia, z której się wywodzi, już oświadczyła, że nie interesuje jej opinia komisji. Pięciu pozostałych kandydatów, którzy w pierwszej turze uplasowali się na kolejnych pozycjach, może być bardziej pozytywnie nastawionych do wyników dochodzenia. Będzie to oznaczać zaostrzenie napięcia i potencjalnie kolejne starcia na ulicach, do których doszło z powodu niedokończonych wyborów już kilka razy. Kryzys i niepokoje polityczne zdecydowanie nie pomagają Haiti, które nadal nie zdołało się całkowicie podnieść z gruzów po potężnym trzęsieniu ziemi w 2010 roku. Szacuje się, że 60 tysięcy osób, które straciły w wyniku działania żywiołu dach nad głową, nadal żyje w prowizorycznych obozach.
Autor: mk\mtom / Źródło: Reuters