"Słowa kapitulacja nie ma w moim słowniku". Były premier Katalonii o radzie na uchodźstwie


Były premier Katalonii Carles Puigdemont, po tym jak zrezygnował z kandydowania na szefa rządu, proponuje powołanie parlamentu na uchodźstwie. Deklaracja polityka, który nadal przebywa w Brukseli, utrudnia powołanie nowych władz regionalnych w Katalonii. Negocjacje w tej sprawie bezskutecznie trwają od grudnia, czyli momentu wybrania nowego parlamentu Katalonii.

Puigdemont składając oficjalnie rezygnację z ponownego ubiegania się o stanowisko szefa Generalitat przedstawił jednocześnie projekt utworzenia w stolicy Belgii Rady Republiki. Miałaby spełniać rolę swego rodzaju opiniotwórczego "parlamentu na uchodźstwie".

Kandydat na nowego premiera wciąż w areszcie

Tego rodzaju "niezależna instytucja" - według piątkowego dziennika madryckiego "El Pais" - miałaby "nie tylko wpływać na przyszły regionalny rząd w Barcelonie, lecz również zabiegać o umiędzynarodowienie sprawy katalońskich separatystów". Także polityk numer dwa na liście, którego widziałby na swoim miejscu Puigdemont, Jordi Sanchez, przewodniczący Zgromadzenia Narodowego Katalonii (ANC) ma - według AFP - niewielkie szanse. Musiałby uzyskać zwolnienie z madryckiego aresztu, w którym został umieszczony przed czterema miesiącami wraz z grupą innych katalońskich liderów za "nawoływanie do buntu". Rzecznik drugiej pod względem reprezentacji w katalońskim parlamencie partii Republikańska Lewica Katalonii (ERC) powiedział w piątek, że jest mocno wątpliwe, czy madrycki sędzia wypuści Sancheza z aresztu. Jego zdaniem z punktu widzenia "legalności" najbardziej prawdopodobna może stać się kandydatura byłego wicepremiera Katalonii Oriola Junquerasa. - Słowa "kapitulacja" nie ma w moim słowniku - oświadczył w piątek Puigdemont w wypowiedzi dla radia katalońskiego, zapowiadając, że stanie na czele Rady Republiki. Powołanie tego organu ma nastąpić w ciągu "najbliższych dni". Miałby on działać "na wolnym terytorium Brukseli" w koordynacji z rządem regionalnym w Barcelonie.

Prawnicy byłego premiera apelują w ONZ

Puigdemont, polityk, który obok hiszpańskiego i katalońskiego sprawnie posługuje się angielskim, francuskim i rumuńskim, zdecydował się zatem prowadzić na uchodźstwie walkę o dokonanie secesji Katalonii. Do pomocy wziął adwokata wyspecjalizowanego w prawie międzynarodowym, dawnego sprawozdawcę ONZ Bena Emmersona i doświadczoną francuską prawniczkę Rachel Lindon. Emmerson złożył w Komisji Praw Człowieka ONZ skargę, która zawiera protest przeciwko "pogwałceniu praw Puigdemonta przez Państwo Hiszpańskie", i wyraził nadzieję, że zostanie ona rozpatrzona najpóźniej w ciągu miesiąca. Prawnicy Puigdemonta poinformowali w piątek podczas konferencji prasowej w Brukseli, że jego skarga ma 37 stron i dotyczy konkretnych przypadków pogwałcenia przez państwo hiszpańskie w związku z katalońskim referendum w sprawie przyszłości regionu szeregu artykułów ratyfikowanego przez Madryt Międzynarodowego Paktu Praw Obywatelskich i Politycznych. Prawnicy wyjaśnili też, że chociaż oczekują od organu ONZ pozytywnej opinii, która "zakłada podjęcie przez Hiszpanię pozytywnych kroków", to "celem ich działań nie jest uzyskanie orzeczenia ONZ, kto jest premierem rządu Katalonii, lecz przywrócenie podstawowych praw". Pierwszą reakcją rządu Hiszpanii na tę konferencję prasową - według "źródeł w Pałacu Moncloa" (siedziba rządu), na które powołuje się katalońska prasa w wydaniach internetowych - będzie wdrożenie śledztwa w celu ustalenia, skąd były kataloński premier Carles Puigdemont, nie mając już dostępu do pieniędzy publicznych, czerpie środki na opłacanie swego pobytu w Brukseli i prowadzenie działalności politycznej. Podczas konferencji prasowej po piątkowym posiedzeniu Rady Ministrów Hiszpanii rzecznik rządu Inigo Mendez de Vigo powiedział, że zapowiadane przez Puigdemonta utworzenie struktur równoległych w Brukseli "jest po prostu niemożliwe bez publicznych pieniędzy".

Autor: PTD\mtom / Źródło: PAP

Tagi:
Raporty: