Były minister obrony będzie prezydentem


Polska czeka, Kolumbia już wie - były minister obrony Juan Manuel Santos wygrał w niedzielę drugą turę wyborów prezydenckich. Pokonał tym samym Antanasa Mockusa.

I to znacznie - według danych z 98 proc. lokali wyborczych, Santos (reprezentujący konserwatywną Społeczną Partię Jedności Narodowej, zwaną w skrócie "Partią U") zdobył 69 proc. głosów a jego przeciwnik (reprezentant Partii Zielonych) - 28 proc.

Frekwencja wyborcza wyniosła ok. 40 proc. uprawnionych do głosowania i była niższa od tej z pierwszej tury. Zdaniem władz, przyczyniły się do tego padające od dłuższego czasu ulewne deszcze i... mistrzostwa świata w piłce nożnej.

Zwyciężył konserwatyzm

Zwycięstwo Santosa, wiernego linii ustępującego prezydenta Alvaro Uribe, uważane jest powszechnie za udzielenie przez wyborców zdecydowanego poparcia dla konserwatywnej polityki Uribe.

Santos, który trzykrotnie sprawował stanowiska ministerialne i pochodzi ze znanej kolumbijskiej dynastii polityków, jest współautorem polityki w dziedzinie bezpieczeństwa ustępującego prezydenta.

Przegrał za naiwność?

Mockus, były dwukrotny burmistrz Bogoty, prowadził kampanię pod hasłami walki z korupcją, którą wielu Kolumbijczyków uważało za naiwną, chociaż wypływającą ze słusznych pobudek. Początkowo Mockus miał wysokie notowania w sondażach opinii publicznej, ale po serii kompromitujących gaf wielu Kolumbijczyków zaczęło kwestionować jego zdolności przewodzenia krajowi.

W pierwszej turze wyborów z 30 maja Santos był bliski przekroczenia progu 50 proc. głosów i definitywnego rozstrzygnięcia wyborów na swoją korzyść.

Są ofiary

Mimo zaostrzonych środków bezpieczeństwa doszło w niedzielę do kilku ataków na lokale wyborcze i innych incydentów, w których 7 policjantów i 3 żołnierzy poniosło śmierć.